Language
/ Kontakt /

Denis Demolka! >>>

Denis Demolka! # Siłowanie na ręce # Armwrestling # Armpower.net

Po jednej i po drugiej stronie Oceanu stało się jasne, że Cyplenkov rządzi niepodzielnie. ()

Po jednej i po drugiej stronie Oceanu stało się jasne, że Cyplenkov rządzi niepodzielnie i nie ma nikogo, kto by mu się postawił na lewą i na prawą rękę. Jakby był – to by przyleciał. Skoro nie przyleciał – znaczy wiedział, że nie wygra. Skąd? To już inna kwestia. Jest w Polsce przysłowie na tę okoliczność. Krótkie. Jednak, w sytuacji obowiązującej poprawności politycznej, nie chcąc być posądzony o sprzyjanie jednej tylko grupie – zamiast je wprost napisać – muszę obejść je innymi słowami.

Idzie to tak:

„Skoro pewna, istotna nierówność terenu (wypukła) nie chciała iść w kierunku pewnej (istotnej) osoby, to ta że osoba – przyszła do niej.”

Niech sobie każdy przetłumaczy po swojemu, a rzecz w tym, że Denis powinien pojechać do Ameryki Północnej i tam pokonać każdego, kto będzie miał odwagę stanąć po drugiej stronie stołu.

Bo, Drodzy Czytelnicy, teraz to już nie jest tak, że Denis „wygrywa”.

Teraz on po prostu „demoluje”.

Oszczędza tych, którzy poddadzą się od razu. Z tych, którzy chcą się postawić – robi miazgę.

Wiem, że Denis jest bardzo zajęty, że „robi w polityce”, że ma wypełniony kalendarz. Wiem, że lot przez Ocean i konieczna (jednak) aklimatyzacja wymaga co najmniej tygodnia. Ale, może, jakby, tego, ten – jednak umówić się gdzieś w połowie drogi? Na przykład w Hiszpanii? Albo na jakimś okręcie neutralnego państwa? Tylko niech mi ktoś powie, które z neutralnych państw ma okręty?

No, w każdym razie – trzeba koniecznie spowodować walkę „Denis Demolka” vs Reszta Świata. Kto do tego doprowadzi, ten będzie wiódł prym wśród menadżerów siłowania na ręce.

Sami oglądaliście drugi dzień A1, więc nie mam się tu co rozpisywać, bo widzieliśmy to samo. Jednak kilka uwag chciałbym przekazać na gorąco, a tych co nie oglądali zachęcić do oglądania powtórek. Koniecznie!

Walki eliminacyjne w dniu ręki prawej były...No właśnie! Były wszechstronne! Od technicznych fajerwerków, przez takie na wytrzymałość, do takich typu „raz i po temacie”. Było wszystko! Było efektownie.

Choć, znów dla widza przed monitorem – za dużo stołów! Powtarzam jeszcze raz, że:

Dla widza, który ogląda imprezę nie na trybunach, tylko „na żywo” przed monitorem – nie ma znaczenia, jak długo zawody będą trwały!

Skoro kibic zdecydował się oglądać przekaz na żywo – trzeba go uszanować. Ten kibic przed monitorem nie „czuje” emocji na sali i ma tylko ekran. Kamery nie zdążają pokazać każdej walki. Więcej na ten temat pisać nie będę.

Tak na spokojnie można był śledzić walki finałowe i tu też, walka za walką, było na co popatrzeć i tu można było już mieć „ucztę kibica”.

Najpierw niepełnosprawni dali pokaz bitwy takiej, że krzesła przesuwały się po podeście. Ten turniej, ta impreza, moskiewski A1 robi dla sportu niepełnosprawnych bardzo wiele. Nie idzie tu tylko o kasę! Idzie o prestiż. Idzie o aspekt wychowawczy! Na takich właśnie zawodach młodzi ludzie mogą na własne oczy zobaczyć, że „nie ma barier!”. Właśnie takie zawody robią więcej, dla wychowania młodzieży w przyzwoitości, niż setki broszur i innych pierdoł...

Dzięki za to!

Finał kobiet pomiędzy Egle a Iriną – będziemy wszyscy (mam na myśli mężczyzn) pamiętać długo, może na zawsze! Ten wdzięk, ten ruch bioder, ten rytm, zanim jeszcze zabrała się do walki Irina... Możecie mnie posądzać o seksizm i inne (moim zdaniem normalne dla faceta)  rzeczy, ale nie będę się wypierał – Irina jest niesamowita pod każdym względem. Zresztą natychmiast napisałem do niej o swoich wrażeniach:-)

Pisałem wcześniej, że nadchodzi Era Braci Zoloev. No i nadeszła!

Było w końcówce rywalizacji w kategoriach wiele „mocnych” walk, z których kilka wejdzie do albumu tej imprezy. Były spokojne zwycięstwa i wygrane „wyszarpane” ostatkiem sił.

Kiedy nadeszła absolutka – podzielono stawkę 32 uczestników na 4 grupy i z każdej z nich wyłaniano najlepszego. Niektóre pojedynki były jednostronne, mam na myśli „próby walk” przeciwko Denisowi i Andrey. Oni obaj, w osobnych grupach „leli” rywali aż huczało. Pozostali walczyli o każdy skrawek przestrzeni. Zapadła mi w pamięć walka pomiędzy „Krasi” a Iwanem. Ile czasu to trwało? Matko Jedyna! Ile razy przewaga przechodziła z ręki do ręki? Ze sto razy chyba. Ile sił obaj wyłożyli? Tyle, że „Krasi” musiał potem oddać walkę Semerenko – tak bardzo był zmęczony. Walkę wygrał Iwan, ale moim zdaniem oni powinni się spotkać jeszcze raz!

No i na końcu spotkali się Andrey i Denis.

No i Denis nie dał żadnej szansy swojemu przeciwnikowi.

Co z tym zrobić?

„Straszyć Denisem” raz w roku?

PeSzy

archiwum >>>

Language