Language
/ Kontakt /

Garaż w lesie! >>>

Garaż w lesie! # Siłowanie na ręce # Armwrestling # Armpower.net

To tak, jakby nagle wrócić do skórzanej piłki, krów pasących się za boiskiem, rowerów z pompkami i ringu na podłodze. Matko Jedyna! ()

Garaż w lesie!

Patrzyłem na ten las, w Wegasie, na ten garaż, który potem okazał się salą konferencyjną i serce mi płakało. Matko Jedyna! Trzynaście lat troski o najdrobniejszy szczegół, komputerowe prowadzenie zawodów, szkolenie sędziów – poszło w p...u! – że posłużę się cytatą z filmu „Killer”. Protokoły na kartkach papieru, podłokietnik przekładane raz w tą, raz w drugą stronę, brak jakiejkolwiek reżyserii, bałagan. Po trzynastu latach pracy, jaką wykonał PAL, EAF i WAF – nasz sport znów schodzi do poziomu knajpy! To tak, jakby nagle wrócić do skórzanej piłki, krów pasących się za boiskiem, rowerów z pompkami i ringu na podłodze. Matko Jedyna!

I takie widowisko obejrzał cały świat?

Na szczęście – dzięki wielu okolicznościom oglądali tylko ludzie z branży.

Na szczęście – walki Wielkich Wojowników z Europy i Ameryki dały kibicom niezapomniane przeżycia i emocje! Należą im się wielkie podziękowania, bo gdyby nie uświetnili tego widowiska swoimi umiejętnościami – został by tylko wstyd za oprawę i całą otoczkę zawodów w lesie, w Vegas.

Idziemy śladem boksu...

Tak pisałem ze dwa lata temu o amatorskim i zawodowym Armwrestlingu. Idziemy śladem tego, co już przerobili promotorzy najważniejszych federacji boksu zawodowego. Są lepsi i gorsi, jednym się udaje, innym nie – następuje naturalna selekcja, obarczona normalnym ryzykiem. Armwrestling „rośnie”. Ale, popatrzmy – jak?

Kiedy Igor Mazurenko zaczynał „Złoty Tur”, a kolejno i Puchar Świata, NEMIROFF WORLD CUP – wszystko było „szyte na miarę”. Najpierw – nieduże nagrody, ale już bardzo staranna organizacja i dbałość o każdy szczegół. Również – dbałość o wizerunek, czyli to, jak nas widzą media. Media, które nie mają obowiązku sprzyjać naszemu sportowi.

Stopniowo – rósł i rozwijał się NEMIROFF, a razem z nim rozwijali zawodnicy, dla których faktycznej promocji był to praktycznie jedyny „napęd”.

Tak doszliśmy do obecnego prestiżu Pucharu Świata.

Jakieś dwa lata temu mogło się wydawać, że scena profesjonalnego Armwrestlingu na świecie jest ustabilizowana. Nikt, nigdy nie miał wątpliwości, że kolejne zawody PAL, czy to Vendetta, czy to Puchar Świata – odbędą się, a organizatorzy będą wypłacalni oraz zagwarantują zawsze wyższy, niż poprzedni standard, relację i całą otoczkę.

Przyszedł rok 2012 i Nikolay Mishta, osoba mocno osadzona w środowisku, oraz mająca wielkie wsparcie moskiewskich i rosyjskich struktur – ogłosiła turniej pod nazwą A1 i – co najważniejsze – oszałamiające kwoty nagród.

Nikt nie wierzył, że to się uda! A przecież sponsor i organizator turnieju nie był „człowiekiem z nikąd”! Prowadzono wielkie starania o udział zawodników z Ameryki, a właściwie – zabiegano o każdego Mistrza spoza Rosji. Swój przyjazd zapowiedział Alexey Voevoda. Miał być „magnesem” dla innych. Przyjechał, dał seminarium. Turniej się odbył, nagrody zostały wypłacone w deklarowanych kwotach! Mimo tego, jedynym zawodnikiem z faktycznej zagranicy był niezmordowany w sezonie 2012 Terence Opperman z Południowej Afryki.

Jak to możliwe, że żaden Amerykanin nie zaufał, że A1 odniesie sukces?

Tym bardziej, w kontekście tego, że rok później – wielu zawodników z Europy – zaufało w dziwaczną promocję, jaką prowadził Marvin Cohen, dla swojego World Bar Armwrestling Championships w Vegas?

Marvin Cohen – "Ikona" naszego sportu...

Był u samych początków, był wtedy, gdy tworzono podstawy dla Armwrestlingu w Ameryce. Dlaczego wrócił i skompromitował to, co budował wcześniej?

Nie możemy oskarżać człowieka „zaocznie”, ale możemy przedstawić to, co się działo, punkt, po punkcie.

Promocja turnieju odbywała się dość dziwnie.

Jednak my, tu w Europie, traktowaliśmy to jako „amerykański styl” i dawaliśmy wiarę we wszystko. Cohen obiecywał bardzo wiele, nawet w osobistej korespondencji. Zachowałem naszą korespondencję, choćby dla potrzeb archiwizacji, ale też dla analizy – jak się buduje zaufanie innych. Kiedy poprosiłem o wszelkie informacje, w odpowiedzi Marvina nie zabrakło słów uznania i szacunku dla „wszystkiego, co Igor Mazurenko zrobił dla naszego sportu” były też zapowiedzi, że „trzeba się spotkać i zaplanować wspólne działania”.

Nie będę się chwalił, że tak ze dwa miesiące temu zacząłem mieć przeczucie, że to jest jakaś ściema, przekręt, że nie dojdzie do zawodów. Ale – przecież decyzje o tak dalekiej i kosztownej eskapadzie za Ocean, jakie podjęli zawodnicy z Europy, nie zapadały bezpodstawnie. Była korespondencja, zapewnienia, konkretne, choć pokrętne informacje. Do Marvina Cohena dzwonili praktycznie wszyscy i wszyscy otrzymywali zapewnienie, że wszystko jest w najlepszym porządku.

To ryzyko dalekiej i kosztownej podróży „po nic” nie dotyczyło tylko Europejczyków. Przecież Ameryka też ma swoje odległości!

W końcu – wyruszyli. Igor Mazurenko, Oleh Zohk, Andrey Pushkar, Zanna Cingule i Tzvetan Gashevski. Przesiadka w Londynie. I wtedy „zupa się wylała”!

Zawody są poważnie zagrożone, napisał „gdzieś” organizator.

Wysłałem mejla z pytaniem – co się dzieje?

Odpisał – Poważne problemy...

Kontakt z Marvinem Cohenem, osobą która zapowiadała największe nagrody w historii naszego sportu – urwał się.

A teraz relacja Igora Mazurenko z wyprawy do lasu w Vegas, a właściwie:

Scenariusz filmu „Jak to się robi w Las Vegas”. Scenariusz Marvin Cohen.

Występują: Czołowi zawodnicy świata i publiczność.

Organizator World Bar – też nie był „człowiekiem z nikąd”. Znali go wszyscy, choć na bieżąco nie działał w naszym sporcie. Pojawił się na nowo. Podkreślam jeszcze raz – nikogo nie osądzamy, nie znamy żadnych powodów takiego postępowania. Relacja dotyczy tego, co się stało.

Zatem...

Inwestorzy dali[!] podkreślam – dali – potężną kasę Cohenovi. Jeden z nich zastawił dom w banku i uzyskawszy kartę bez limitu – podarował ją Marvinovi. Oczywiście – każdy z oszukanych, a jest ich wielu, inwestorów będzie dochodził sprawiedliwości i nam nic do tego, dopóki nie będzie oficjalnych informacji.

Ale inwestorzy, którzy wyłożyli kasę na zawody to nie wszystko! Cohen sprzedał ludziom transmisje w systemie PPV i te osoby mają niewielkie szanse na odzyskanie kasy.

Koło ratunkowe

Koło ratunkowe ze strony amerykańskiej zostało rzucone przez UAL. Konkretnie rzucił je Robert Drenk, organizując zawody „zastępcze” dosłownie w ostatniej chwili. Ten człowiek sprawia wrażenie bardzo bogatego, obnosi codziennie inny zegarek i biżuterię z logiem UAL, prezentuje też zawodnikom pasy mistrzowskie, dekorowane kamieniami i kapiące złotem. Ile w tym pozy, a ile prawdy? Czas pokaże. Na razie Drenk podpisał kontrakty z wieloma znaczącymi zawodnikami. Kontrakty, które niczego im nie gwarantują!

Jak to możliwe?

Co będzie dalej z UAL i obietnicami?

Czas pokaże.

Nie jest w tym wszystkim ważne, dlaczego pan Cohen zrobił to, co zrobił. Sprawiedliwość być może dopadnie go na ziemi, a na pewno w zaświatach. Był, zrobił zamieszanie, teraz go nie ma i tyle!

Najważniejsze w tym są dwie sprawy: wizerunek naszego sportu i przyzwoitość wobec zawodników! Nie możemy dopuścić, żeby tego typu „turnieje”, organizowane na poziomie garaży – wyszły na światło dzienne! Nie możemy też, jako środowisk, dopuścić do tego, żeby zawodnicy byli oszukiwani. Pod żadnym względem, ani na kasie, ani na tym, że podejmują przygotowania do zawodów, z innych rezygnują i w efekcie – zostają na lodzie.

Dużo czasu upłynie i dużo pracy będziemy musieli włożyć, żeby ten smród z Lasu w Vegas rozpłynął się i zniknął.

PeSzy

 

 

 

 

 

archiwum >>>

Language