Language
/ Kontakt /

Kiedyś przyjedzie ze swoimi zawodnikami po wygraną >>>

Kiedyś przyjedzie ze swoimi zawodnikami po wygraną # Siłowanie na ręce # Armwrestling # Armpower.net

Kiedy mówimy o armwrestlingu jest mało prawdopodobne, że myślimy wtedy o białoruskich siłaczach na rękę. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego jest tak mało znanych armwrestlerów z kraju lasów i jezior? ()

Aby odpowiedzieć na wyżej zadane pytania postanowiłem porozmawiać z Alexem Gritskevichim, białoruskim trenerem armwrestlingu w mieście Snów. Dlaczego z nim? Bo Alex jest w pewnym sensie białoruską wersją Igora Mazurenko. Tyle, ze Igor promuje armwrestling na cały świat, a Alex – na Białoruś.

Alex, jak zostałeś armwrestlerem?
W młodości byłem wielkim fanem Arnolda Schwarzeneggera, chciałem mieć takie ciało, jak on. Poszedłem więc na siłownię i pracowałem nad nim. W siłowni stał stolik do armwrestlingu, czasem walczyliśmy na nim na serio, czasem dla zabawy. W końcu zrozumiałem, że wyrzeźbione ciało nie jest moim największym marzeniem, chciałem czegoś więcej. Stół w siłowni przyciągał mnie coraz bardziej, aż uległem jego magii i spróbowałem armwrestlingu.

Miałeś przewodnika po świecie armwrestlingu, który wprowadził cię w świat tej dyscypliny sportu?

Niestety nie miałem nauczyciela, ale miałem Internet, a w nim wiele informacji. Znalazłem też film instruktażowy Igora Mazurenko, nauczyłem się wielu przydatnych rzeczy z rozmów z doświadczonymi zawodnikami. Poza tym nie byłem sam, przyjaciele pomogli.

Trudno bez doświadczonego instruktora stać się konkurentem dla innych zawodników i jednocześnie trenerem. Jak dałeś sobie z tym radę?

To nie było łatwe, głównie ze względu na wiele różnych informacji na ten temat zgromadzonych w Internecie, a trzeba było z nich wyłuskać te najważniejsze i niezbędne. Tak, jak wielu jest ludzi, tak wiele było opinii w tym temacie i wiele niejednoznacznych odpowiedzi na nurtujące mnie pytania. Dlatego eksperymentowałem, uczyłem się trochę po omacku. Im bardziej zagłębiałem się w świat armwrestlingu, tym bardziej chciałem czegoś więcej: być nie tylko zawodnikiem, ale także trenerem.

Twój klub jest w Snówie, a to nie jest tak blisko stolicy Białorusi. Nie ma tu więc zbyt wielu młodych sportowców. Nie boisz się, że zabraknie ci chętnych do trenowania?

Nigdy nie zależało mi na ilości, najważniejsza dla mnie jest jakość. Będąc instruktorem sportowym miałem oko na zaangażowanych w ludzi w sport. Gdy widziałem, że ktoś podejmuje się trudniejszych wyzwań, proponowałem mu przyjście na wieczorny trening armwrestlingu. Tak zebrałem ekipę do klubu.

Jakie są twoje wrażenia po pierwszych zawodach armwrestlingowych na Białorusi?

Początkowo wszystko wydawało się ułożone, poziom organizacji i przebieg zawodów wydawał się całkiem przyzwoity. Ale później, po Mistrzostwach Europy w Polsce stało się jasne, że po prostu nie było ich do czego porównać. Od tego czasu mam wrażenie, że poziom armwrestlingu na Białorusi jest dramatycznie niski. Wynika to z faktu, ze nie ma odpowiedniego finansowania. Dlaczego? Bo nie jest to sport olimpijski – wciąż słyszę od miejscowych posłów. To wstyd,wstyd, ale co można zrobić?

 

Snówski klub ma za sobą prawie dwuletnią historię. Jak wygląda dziś, jakie rezultaty udało ci się osiągnąć?

Pierwszy rok był, że tak powiem, teoretyczny. Dowiadywaliśmy się nowych rzeczy, praktykowaliśmy je, uczyliśmy się.

Następny rok był już dla nas bardziej owocny, zajęliśmy pierwsze miejsce w mistrzostwach Białorusi, drugie miejsce juniorów w kraju i czwarte mężczyzn. Mój brat Artem Smirnov został mistrzem świata juniorów w kategorii do 75 kg na lewą rękę i wywalczył brązowy medal w siłowaniu na prawą. Mamy profesjonalne pomieszczenie z pięcioma stołami, dużo sprzętu do ćwiczeń i inne akcesoria. Jednym słowem posiadamy wszelkie warunki do wygodnych i wydajnych treningów. Ale to nie wszystko. Niedawno, podczas otwarcia lokalnego centrum młodzieży, zorganizowaliśmy turniej, na którym najpierw walczyli utytułowani armwrestlerzy, a po nich każdy mógł spróbować swoich sił. To było ciekawe. Młodzi ludzie, którzy dotychczas w ogóle nie byli zainteresowani armwrestlingiem, brali czynny udział w rywalizacji. Chciałbym, żeby w moim otoczeniu nie było ludzi z butelką piwa w ręku. Lepiej niech ta butelka zostanie zamieniona na hantle.

Co dalej z twoim klubem?

Jeśli mam być szczery, klub jest na skraju upadku. Priorytety władz lokalnych nadal się nie zmieniły. Jak tylko pada słowo "armwrestling" w odpowiedzi słychać: "nie jest sportem olimpijskim." Być może uda nam się znaleźć dobrych sponsorów, aby utworzyć klub skupiający armwrestlerów z całego kraju.
Chciałbym stworzyć coś w rodzaju reprezentacji Białorusi, ale biorącą udział tylko w komercyjnych zawodach międzynarodowych.

Na Białorusi zaplanowano zawody z pulą nagród w wysokości 3 tys. dolarów. To oczywiście nie przyciągnie najlepszych światowych armrestlerów, ale to i tak dotychczasowy rekord jeśli chodzi o kwotę. Czy uważasz, że nadejdzie taki dzień, a którym Białoruś będzie w stanie przyciągnąć światowe elity armwrestlingu?

Myślę, że wszystko jest w rękach białoruskich armrestlerów. Jeśli nie będą siedzieć bezczynnie, tylko popularyzować sport, przejmą inicjatywę i będą wytrwali, to przyjdzie dzień, w którym zorganizujemy zawody na poziomie międzynarodowym.

Co twoim zdaniem jest przyczyną tak słabego rozwoju białoruskiego armwrestlingu ?

Jak już mówiłem, nasz kraj nie jest gotów zakwalifikować armwrestlingu, jako sportu. Trudno jest też znaleźć sponsorów w celu poprawy organizacji konkursów, nie mamy też swojego Igora Mazurenko, który robi wiele dla armwrestlingu. Konkluzja? Potrzebujemy takiego drugiego Igora.

Niedługo najważniejsze wydarzenie w świecie armwrestlingu - Nemiroff World Cup. Mamy wielu zawodników godnych rozważenia udziału w tym pucharze?

W tym roku nie planujemy startować w Pucharze Świata, tylko przyjechać tam w charakterze widzów. Jeszcze nie mamy takiego doświadczenia i formy, ale na Białorusi jest wielu zawodników, którzy startowali w Pucharze i wygrywali medale. Ja natomiast jestem pewny, że kiedyś przyjadę ze swoimi po wygraną.


Podsumowując: armwrestling nie jest sportem nr 1 na Białorusi. Mamy bardzo mało sponsorów, ale wielu dobrych zawodników i doświadczonych trenerów, którzy z powodu niskiej popularności tego sportu ciągle pozostają w cieniu. Tylko dzięki takim ludziom, jak Alex Gritskevich, armwrestling na Białorusi będzie się rozwijać. Im więcej skupi jednomyślnych ludzi, tym szybciej to nastąpi.

Artur Grigorian

 

archiwum >>>

Language