Language
/ Kontakt /

Oleg Żoch: polemika >>>

Oleg Żoch: polemika # Siłowanie na ręce # Armwrestling # Armpower.net

Po pierwsze zły tytuł! Sprawdzałem nawet w oryginale artykułu – zgadza się – niestety! ()

Po pierwsze zły tytuł! Sprawdzałem nawet w oryginale artykułu – zgadza się – niestety!

Jaka „pogarda”? Za co? Za to, że młody sportowiec wbił się w światową czołówkę, wykorzystując swoje predyspozycje?

Jaki „szacunek”? Za co? Za to, że dopiero zaczyna swoją sportową drogę? Do „szacunku” – jeszcze daleko! Podobnie do „pogardy”.

Jednak dobrze, że Artur Grigorjan o tym napisał. Artur ma prawo powoływać się na swoje dyskusje ze znawcami Armwrestlingu!

Nie można mieć pretensji do dżokeja, że jest „za niski” i „za lekki”! Czy to jasne?

Nie można kwestionować medali zawodniczki fitness, bo jest „zbyt zgrabna”!

Kto odważy się wywalić z boiska koszykarza, który ma 250 cm wysokości ciała, choćby nawet nie umiał biegać?

Weźmy pięściarza, ma 213 cm i 150 kg. Jego umiejętności kojarzą się z potężnym, rutynowanym wykidajłą, który obejmuje z góry niesfornego klienta i wyrzuca go (czule) przez drzwi. Ale – był dwa razy zawodowym mistrzem świata? Był! Wiecie, o kim piszę? Nikołaj Wałujew. Czy na amatorskim ringu mógłby dojść do olimpijskiego złota? W dobrych okolicznościach – miałby szanse!

Kolejny – wychodzący poza „normę” – Aleksandr Karelin. Ile razy „blokował” pierwsze miejsce na podium? Na igrzyskach – trzy razy! Mistrzem świata w zapasach klasycznych był kolejno dziewięciokrotnie. Znacie go? Czy w jakimkolwiek innym sporcie ten „rozciągnięty z sziftem” facet miałby szansę zaistnieć? Raczej nie!

Artur Grigorjan przywołuje opinie swoich rozmówców. Między innymi taką: „Żoch pozbawia innych możliwości zajęcia pierwszego miejsca w swojej kategorii wagowej. Ile by nie trenowali - ”wrodzona” siła Olega zawsze bierze górę.

Dalej idzie, stawiając pytanie: „Czy zawodników mających nietypowe proporcje dla swojej grupy wagowej, można uważać za utalentowanych, zdobywających zwycięstwo w wyniku ciężkiej pracy i treningów?”

Na to mogę odpowiedzieć tylko innym pytaniem: kto powiedział, że do sukcesów w sporcie trzeba dochodzić w wyniku ciężkiej pracy i treningów?

Mam nadzieję, że nasi polscy czytelnicy oraz czytelnicy strony w języku rosyjskim i angielskim znają postać, którą chcę przywołać za przykład...

Jerzy Pawłowski! Pięciokrotny medalista igrzysk olimpijskich, dziewiętnastokrotny medalista mistrzostw świata w szabli. Szermierz wszech czasów...

Wiecie – jak on trenował? Ja wiem, bo w czasach jego sukcesów trenowałem o dwieście metrów dalej. „Pan Jerzy” przyjeżdżał na salę co najwyżej trzy razy w tygodniu! Wchodził z papierosem w ręku, w szatni walił lufę koniaczku, poćwiczył nie dłużej, niż 45 minut i... rozwalał wszystkich! Nawet, gdy Polska Ludowa „zorganizowała” mu dziesięcioletnie więzienie – gdy wyszedł, wystartował w mistrzostwach Polski i doszedł do finału, który przegrał jednym punktem!

W więzieniu na pewno nie trenował, a przynajmniej nie miał z kim walczyć na szable. Mógł co najwyżej robić przysiady i wypady.

Zapytajmy się teraz: wrodzone predyspozycje, czy katorżnicza praca?

W przypadku Mistrza Pawłowskiego – tylko predyspozycje!

Oleg!

Proszę cię, przeczytaj to! Daję Tobie na tacy argumenty, gdyby znów zaczęli się czepiać, że masz „inną” rękę!

Jeszcze, na zakończenie, o definicji sportu.

Jest ich wiele, ale ja opracowałem najlepszą.

Sportem jest taka, jasna dla widzów rywalizacja, w której stopień wytrenowania zawodników – odgrywa istotną rolę w osiąganych wynikach.

Dla przykładu:

Rywalizacja w skoku dosiężnym, bez podziału, czy przelicznika wysokości ciała – sportem nie jest!

Natomiast, gdyby mierzyć wynik w odniesieniu do wzrostu – mogła to by być dyscyplina sportowa! Nudna, to fakt, ale sportowa...

Oleg! Nie daj się!

Artur! Dobrze, że zacząłeś ten temat!

Czeka nas jeszcze wiele trudnych tematów...

Pozdrawiam: PeSzy

archiwum >>>

Language