W zeszłym roku na Nemiroffie zdobyłeś brąz na lewą rękę i srebro na prawą – nie czas na złoto? Na co stawiasz podczas tegorocznego Pucharu Świata Zawodowców?
Nemiroff jest imprezą progresywną nie tylko pod względem organizacyjnym i nagród dla zawodników, ale też pod względem sportowym. Zawodników z roku na rok jest coraz więcej, a ich poziom rośnie. Myślę, że nawet nieco słabszy wynik, jak rok temu byłby krokiem naprzód.
Niektórzy mówią, że na Nemiroffa jadą po to, żeby się pokazać. Jak myślisz, ile w tym prawdy? Co dla ciebie jest ważne: pokazanie się czy osiąganie wysokich wyników?
Myślę, że jedno jest powiązane z drugim. Żeby się pokazać trzeba osiągnąć wysoki wynik. Zawodnik plasujący się w środku stawki nie zostanie zauważony, atrakcyjne może być miejsce w pierwszej szóstce, wtedy wiadomo, że do medalu nie brakowało aż tak dużo.
Wiele osób typuje cię, jako pewniaka na Nemiroffie. Na ile ty się czujesz?
Po MŚ w Gdyni uświadomiłem sobie, że na Nemiroffie o medal też nie będzie łatwo. Wystartują tam przecież ci sami zawodnicy.
Dużo ćwiczysz?
Mam czas na 1-2 treningi w tygodniu, a optymalnie dla mnie byłoby ćwiczyć 3-4 razy.
Trochę kontrowersji wzbudził ostatnio system nagrywania walk. Uważasz, że na Nemiroffie, u zawodowców, to jest potrzebne?
Nowy system przyda się na Nemiroffie. Na pewno dzięki tym nagraniom rozwiąże się wiele spornym kwestii. Z czasem, kiedy zawodnicy przywykną do analizowania walk przez sędziów, sprawa powinna ucichnąć.
Jesteś rolnikiem, masz jakieś sposoby, żeby robić sobie trening podczas pracy? Np. podczas żniw podrzucasz bele z sianem jakąś specjalną metodą?
Faktycznie, niektóre czynności w pracy rolnika mogą zastępować trening, ale nigdy nie będzie on tak efektywny, jak ten "armwrestlerski". A jeżeli będę w stanie już podrzucać tę belą z sianem, wynik na Nemiroffie będzie już tylko formalnością!
Rozmawiała Iza Małkowska