Podobno w armwrestling wciągnął cię twój ojciec?
Mój tata zawsze uprawiał sporty walki, był i wciąż jest dla mnie autorytetem i wzorem do naśladowania. Kiedy ja wziąłem się za profesjonalny armwrestling, on również zaczął na poważnie trenować ten sport i choć w zawodach wystartował przede mną, to specjalistyczne treningi zaczął długo po mnie.
Na jakim teraz jesteście etapie?
Teraz obydwaj jesteśmy w armwrestlingu „na poważnie”. Nie wiem, czy można to nazwać zawodowstwem, ale poświęcamy temu sporo czasu.
Który to już twój udział w Nemiroffie?
Szósty i już nie mogę się doczekać, cały ten turniej to dla mnie takie coroczne święto ;)
Twój największy sukces?
Czwarte miejsce podczas Mistrzostw Świata w Las Vegas.2010 , co prawda nie zająłem miejsca medalowego, ale czwarte miejsce przy tej stawce zawodników uważam za duży sukces na równi z brązowym medalem mistrzostw Europy, który wywalczyłem w ubiegłym roku w Gdyni.
Słyszałam, że jesteś samoukiem?
Samoukiem? Jestem osobą, która woli sama dochodzić do celu. Można wiec powiedzieć, że jestem w większej mierze samoukiem, choć bardzo cenię sobie mądre rady kolegów i współzawodników, którym sportowo ufam. Podstaw uczyłem się jednak u Marcina Lachowicza, bardzo dobrego, utytułowanego zawodnika w polskim armwrestlingu. Dalszy rozwój zawdzięczam głównie sobie, chociaż wskazówki Tomasza Sypniewskiego były bezcenne. To co dziś umiem, to przede wszystkim kwestia wielu walk, sparing partnerów i wielu godzin pracy poświęconej treningom. Wychodzę z założenia, że człowiek uczy się na błędach – swoich błędach. Każde kolejne podejście do stołu, to dla mnie próba ich eliminacji i dążenie do osiągnięcia wyznaczonego celu.
Wychodzisz z założenia, że sam jesteś swoim najlepszym doradcą, sam najlepiej wiesz, czego potrzebujesz?
Tak, chyba tak właśnie mam.
Wiele osób z którymi rozmawiam mówi, że w sporcie ważna jest psychika.
Ze słabą „psychą” można przegrać nawet, jeśli jest się dobrze przygotowanym fizycznie. Psycholog sportu może by się przydał. Trochę tak to jest, że stres potrafi człowieka zjeść.
W dodatku, kiedy jest się po kontuzjach, jak ty...
Długi czas starałem się ćwiczyć na dużych ciężarach, niestety nabawiłem się kontuzji nadgarstka, która wykluczyła mnie z armwrestlingu na 8 miesięcy. To nie była niestety jedyna taka sytuacja, było ich o wiele więcej.
Lepiej nie zdradzajmy szczegółów, wróg nie śpi ;)
Dziś trenuję na mniejszych ciężarach, bardziej zależy mi na poprawności i dokładności wykonanych ćwiczeń, sporo czasu poświęcam na sparingi oraz izometrie, ale nie zaniedbuje również ćwiczeń ogólnych. Nasz sport jest bardzo kontuzjogenny. Jeżeli ktoś chce ćwiczyć zbyt intensywnie, nie zostawiając sobie czasu na regenerację, to może zrobić sobie krzywdę.
Dużo twoich kolegów narzeka na bóle. Młodzi chłopacy, a mówią o bólach, co będzie za 20 lat?
Nie wiem i nawet nie chce o tym myśleć , ja już mam takie duże zwyrodnienia w łokciach, że ich nie wyprostuję.
Ale jednak startujesz, dlaczego?
Taki „defekt” niespecjalnie mi przeszkadza.
No tak, siłując się i tak zgina się rękę, więc problem z głowy ;)
Dokładnie. Kiedy jestem w pełni zregenerowany, zwyrodnienia w łokciach nie są problemem.
Iza Małkowska