Gdy był małym chłopcem chciał zostać strażakiem. Jest nauczycielem WF-u, trenerem personalnym i oczywiście – armwrestlerem.
Treningi rozpoczął w 1999 roku. Szukał swojego miejsca w świecie.
- Miałem w życiu ciężki okres, nie czułem się za dobrze ze sobą, więc szukałem jakiegoś wentyla, który dałby upust moim emocjom – wspomina Wagner Bortolato, brazylijski armwrestler. - Wiedziałem, że jestem silny, szukałem więc sportów siłowych i tak trafiłem na armwrestling. Poza tym siłowanie na rękę od zawsze kojarzyło mi się z filmem z Sylwestrem Stalone.
Na początku Wagner miał dużo problemów z techniką, koordynacją i rozwojem siły.
- Podstawą mojego rozwoju były wszystkie turnieje, w których uczestniczyłem – mówi armwrestler. - Najbardziej ekscytujące dla mnie były te międzynarodowe, zawsze na wysokim poziomie.
Był czterokrotnie mistrzem świata, dwukrotnie wicemistrzem, raz zajął trzecie miejsce, był trzeci na Nemiroffie 2013. Zajął drugie miejsce w Arnold Classic w Ohio, był dwukrotnie mistrzem Brazylii i Ameryki Południowej w Arnoldzie oraz szesnastokrotnym mistrzem Brazylii w armwrestlingu.
- Tytuły są tak samo ważne, jak inne rzeczy w życiu: rodzina, fani, przeciwnicy, praca, przyjaciele, zwycięstwa, porażki, wrogowie, Bóg ... - wylicza Wagner. - To wszystko liczy się dla mnie jednakowo, czyni moje życie ważnym. Dzięki temu mam cele i je osiągam, czyniąc życie moje i moich bliskich dobrym i przyjemnym. Było wiele szczęśliwych momentów w moim życiu, jestem za nie wdzięczny.
Jest bardzo zdeterminowany we wszystkim, co robi.
- Nie toleruję odpuszczania sobie – mówi armwrestler. - Wiem, że największe osiągnięcia zawsze napotykają największe przeszkody. Gdy zacząłem trenować siłowanie postanowiłem być zwycięzcą pomimo porażek; być mądrym optymistą. Nigdy się nie poddam. Im będę starszy tym bardziej będę walczył dla siebie i moich fanów. Chcę osiągnąć szczyt świata, choć wiem że będzie wiele przeszkód – ale one nadają smak życiu...
Iza Małkowska