Po ukazaniu się artykułu "Czy ty, armrestlerze, prowadzisz aktywny tryb życia?" napisał do mnie jeden z czytelników naszej strony. Z rozmowy wynikało, że w europejskim siłowaniu rzeczywiście panuje lenistwo. Sportowcy (szczególnie średniego szczebla) są na tyle pasywni, że nawet pomysłów innych armwrestlerów nie postrzegają, jako sposobu na własny rozwój. O tym i nie tylko opowiedział Ivan Dobrorezov, główny trener rostowskiej drużyny siłowania, organizatora zawodów w armwrestlingu .
- Mam gorzkie doświadczenia w organizowaniu imprez dla sportowców i miłośników armwrestlingu – mówi się Ivan Dobrorezov. - Na przykład bezpłatne seminarium z Khadzhimuratem Zoloyevym w Rostovie-on-Donu. Zarezerwowałem prestiżowy hotel, przerwę kawową - wszystko za darmo dla widzów. Khadzi przybył z daleka specjalnie na tę imprezę, a ja już myślałem o tym, jak regularnie organizować takie wydarzenia. Jednak szybko musiałem zrezygnować z takich pomysłów. Na seminarium przyszło bardzo mało osób. Byłem zdegustowany lenistwem armwrestlerów! W kulturystyce za wejście na seminarium do słynnego sportowca płaci się kilka tysięcy rubli, a tu wszystko było bezpłatne i dostępne, ale - jak się okazało - nikomu niepotrzebne.
Wiele osób wychodzi z założenia, że im drożej, tym lepiej, że znakiem wysokiej jakości produktu jest jego wysoka cena. Tak się stało w przypadku seminarium. Być może ktoś nie uwierzył, że gwiazda tej rangi przyjedzie do Rostowa za darmo. Gdyby wstęp był płatny, zwiększyłby się prestiż wydarzenia. Może brakowało odpowiedniej reklamy?
- Wszystko było: reklama w "Żelaznym Mirze", na stronie PAA , w sieciach społecznościowych – wspomina Dobrorezov. - Były też plakaty i banery w całym mieście, w każdym klubie armwrestlingowym. Okazuje się, że ludzie tego nie potrzebują. Ręce opadają, jak coś takiego się zdarza.
W Stanach Zjednoczonych wygląda to o wiele lepiej. Sportowcy są aktywni, nie siedzą bezczynnie, organizują otwarte szkolenia, seminaria, praktyki, armfighty.
- Ja regularnie organizuję armfighty z dziewczynami z Pole Dance Studio – mówi Dobrorezov. - Wstęp jest bezpłatny, piękna aranżacja - dziewczyny tańczą, gra muzyka. Przychodź, walcz lub po prostu oglądaj. Czego jeszcze potrzeba? Ale bardzo niewiele osób przychodzi. Próbowałem rozwijać arm- pikniki, sam wymyśliłem tę imprezę. Ale bezskutecznie - sportowców i widzów prawie nie ma. Jeżeli w Moskwie jest jakikolwiek ruch w tym kierunku, to w Rostowie cicho.
Szkoda, że sportowcy nie zawsze są w stanie ocenić, co jest dla nich dobre. Na Białorusi siłowanie nie jest szczególnie popularne, ale ma swoją publiczność. Na wszystkie imprezy i zawody z chęcią przychodzi wiele osób. Nie ma scentralizowanych armfightów, ale niektórzy sportowcy czasem sami je organizują, a zdjęcia lub filmy wystawiają do sieci. Nie jest to to, czego byśmy chcieli, ale mimo wszystko...widzów jest o wiele więcej, niż zawodników.
- Co tu wiele mówić, jeżeli na mój turniej - „Azowska Twierdza” - który odbył się w lecie 2013 roku, nie przyjechało prawie nikt – mówi Dobrorezov. - Póla nagród wynosiła 130.000 rubli. Żadnych opłat, wstęp wolny. Przyjechały takie gwiazdy, jak Siergiej Tokarev, Arsen Liliev, Khadzhimurat Zoloyev, Spartak Zoloyev, Chermen Khadayev Murat Kryaev i inni utytułowani armwrestlerzy. Była reklama na stronach internetowych, plakaty i video. Miłośnicy siłowania, dla was wszystko! Wydawałoby się, że to świetna okazja, aby porobić fotki z gwiazdami, pooglądać wspaniałe walki nie w internecie, ale na żywo... Ale nie. Na sali pustki. Pamiętam, kiedy sam zaczynałem walczyć, na początku 2000 roku, z kolegami jeździliśmy bardzo daleko, aby zobaczyć gwiazdy ówczesnego siłowania. W 2013 roku wystąpił zespół Czajf. Przyszło wiele osób nie obeznanych z siłowaniem, ale chętnych do walki było może 30 osób, nie więcej, z możliwych 150. Wiem, ile osób zajmuje się w tym regionie siłowaniem. Pytanie brzmi: czego wam sportowcy jeszcze brakuje? Czemu nazywacie się armwrestlerami, jeżeli nie uczestniczycie w takich wydarzeniach?
Rzeczywiście, czego jeszcze brakuje sportowcom? Gdy nie mają nic - szukają możliwości i sposobów, aby to zrobić. Ale kiedy to „coś" jest gotowe, nie wiedzą, co z tym zrobić. Chciałoby się powiedzieć: bierz i ciesz się! Ale nie! Dlaczego?
Аrtur Grigorian © Gra