Wstalimy wczenie rano, aby wybrać się do największego Parku rozrywki w Tokio i chyba nawet na całym wiecie- Disneylandu. Żeby tam dojechać pokonalimy trzy przesiadki metrem, aż po godzinie drogi naszym oczom ukazał się olbrzymi wiat bajki Disneya. Wszyscy szybkim krokiem podšżylimy w jego stronę. Po zakupieniu biletów dostalimy się do rodka, a to co tam zobaczylimy odebrało nam oddech w piersiach. Olbrzymia iloć ludzi skupiona w jednym miejscu, każdy ze miesznš czapkš na głowie w kształcie uszu Myszki Micky i innych bohaterów Disneya. Na ten jeden dzień przenielimy się do krainy fantazji i oderwalimy się całkiem od realnego wiata. Przechodzilimy z jednej atrakcji na drugš, będšc coraz to bardziej podekscytowani. Kolejki były wspaniałe. Po jednej z nich Ania Mazurenko wraz z Paniš Basiš Piechowskš podziękowały już wszelkim tego typu atrakcjom. Wysiadły całe roztrzęsione, należy wspomnieć o tym że takš kolejka poruszały się dzieci w wieku około 7 lat wraz z rodzicami. Ciuchcie i wszelkiego rodzaju kolejki były tak fajne, że niektórzy z nas czekali specjalnie nawet po 50 minut na powtórzenie tego przejazdu. Ludzi było tak dużo, że często nasze oczekiwanie na przejazd było denerwujšce, ale ten czas umilalimy sobie innymi atrakcjami i zwiedzaniem fascynujšcych miejsc. Przejechalimy się również pocišgiem, który objeżdżał cały Disneyland. Jak się okazało w cišgu całego dnia udało się nam przemierzyć tylko 30% całego parku. Wyobracie sobie jak dużo atrakcji na nas tam czekało. Najbardziej utkwiła nam w pamięci podróż w wagonikach w wielkim budynku, który od wewnštrz przypominał kosmos. Każdy siadał. Był dokładnie przypinany metalowymi blokadami i ruszał. wiatła były całkiem pogaszone i nic się nie widziało co jest przed nami. Walentyna i Małgosia siedziały w pierwszym wagonie, a my tuż za nimi. Każdy krzyczał, bo to było tak realistyczne że nie było sposobu żeby w to nie uwierzyć. Na koniec odbyła się wspaniała parada, na której wszystkie postaci z kreskówek zjawiły się na wielkich owietlonych drobnymi lampkami pojazdach przypominajšcych łabędzie i inne zwierzaki. Tuż po niej, przed godzinš zamknięcia parku (22:00) na niebie ukazały się kolorowe w różnych kształtach pokazy fajerwerków. Co pięknego, w Polsce na pewno takich już nie zobaczymy, ani niczego innego co tam było. Zmęczeni i pełni wrażeń wrócilimy metrem do Hotelu Dai-ichi, żeby tam jeszcze powspominać mijajšcy dzień. Nie trwało to za długo, ponieważ każdy padł wyczerpany spać.