Najbardziej aktualnym problemem w armwrestlingu jest finansowanie. Na szczęście sport ten nie jest pozbawiony entuzjastów, dzięki wysiłkom którym dyscyplina ta ciągle istnieje. Brak odpowiedniego wsparcia ze strony rządu doprowadził jednak do tego, że dziś uprawianie armwrestlingu to luksus. Jeśli w dużych miastach sprawy wyglądają dość zadowalająco, to poza nimi armwrestling przeżywa okres stagnacji. Dotyczy to wielu krajów, szczególnie Białorusi, Rosji i Ukrainy. Na szczęście są ludzie, którzy działają na rzecz promowania armwrestlingu. Jednym z takich entuzjastów jest Alexander Stebelyak, kandydat na mistrza sportu w siłowaniu na rękę oraz dziesięciokrotny mistrz Kijowa, założyciel klubu " Moc kozaków ", znajdującego się w stolicy Ukrainy - Kijowie.
Alexander, opowiedz nam o początkach klubu „Moc kozaków”?
Pomysł był taki - połączyć nasze tradycje narodowe i zdrowe hobby, aby wzbudzić zainteresowanie ludzi i zmusić do myślenia, że zdrowie każdego z nas to zdrowie nas wszystkich, nasz sukces i powodzenie.
Obecnie telewizja aktywne promuje seks i pijaństwo - ukryty podtekst prowadzący do narkotyków. Jesienią 2009 roku moi przyjaciele postanowili ożywić życie siłowania w Kijowie, organizując zawody. Zaproponowałem, by miały nazwę "Sława kozaków", ale po krótkich dyskusjach zostawiliśmy nazwę "Moc kozaków". Kilka lat później, gdy wybierano nazwę klubu, przypomniałem sobie tamte pomysły: ówczesna nazwa idealnie pasowała do armwrestlingowego klubu.
Jaka to była data?
Dawno myślałem o utworzeniu klubu, ale mogłem znaleźć odpowiedniego miejsca, aby wszystko zorganizować. Impulsem był przypadek, kiedy zostałem wyrzucony z siłowni, po 10 latach bycia stałym klientem. Zostałem wygnany za to, że 200 dolarów w walce na rękę z dyrektorem siłowni. Najśmieszniejsze jest to, że kilka lat wcześniej w podobny sposób przegrałem z tą samą osobą 100 dolarów. Wtedy uścisnąłem rękę zwycięzcy i żartobliwie zapytałem o rewanż. Zgodził się na niego po siedmiu latach, ale zakład był podwójny. Po wyrzuceniu z siłowni postanowiłem założyć własną. Tak więc klub "Moc kozaków" po raz pierwszy został otwarty w styczniu 2014 roku.
Czym dziś jest "Moc kozaków"?
Nasz klub jest platformą spotkań dla fanów armwrestlingu. Trenujemy w przytulnym pomieszczeniu, w pobliżu stacji metra "Minskaya" w Kijowie. Mamy niezbędny sprzęt treningowy, trzy stoły, jeden stół - maszynę, uchwyty, rączki, bloki, hantle, sztangi – wszystko zostało kupione za własne pieniądze. Posiadamy także wyrób rzemieślników z Zaporoża - unikatową w swoim rodzaju maszynę pozwalającą opracowywać wszystkie trajektorie walki bez widocznego wysiłku.
Kto trenuje w klubie "Moc kozaków"?
Każdy sportowiec to duma naszego klubu. Kiedyś było to kilka osób, dziś jest to czterdziestu zawodników. Trenerem jestem ja. Nasze zadanie – wychować godną generację sportowców. W Kijowie chcemy być w czołówce, a następnie trafić na arenę międzynarodową. Mogę się pochwalić pięcioma medalistami, zwycięzcami pucharu mistrzostw Ukrainy.
Z jakich środków utrzymuje się klub?
Nasze państwo nie dba o armwrestlerów. Mamy płatne treningi – to jest to główny i jedyny dochód, dzięki któremu „Moc kozaków" funkcjonuje. Czasami trzeba dokładać z własnej kieszeni, żeby zapłacić za czynsz. Żadnego innego wsparcia klub nie dostaje. Oczywiście nie mówimy tu o zysku, nie na tym rzecz polega. Najważniejsze w dzisiejszych czasach to zaszczepić młodemu pokoleniu nawyki zdrowego stylu życia. Załóżmy, że w siłowaniu mamy iluzoryczne cele typu wygrać z kimś w walce na ręce. Ale dążąc do celu, człowiek zakłada priorytety życiowe, które pozytywnie wpływają na ludzi, ponieważ ważne jest, aby pozostać człowiekiem pomimo jakichkolwiek wpływów zewnętrznych.
Mając tylko bezinteresowny entuzjazm, czasami z dokładką z własnej kieszeni, Alexander Stebelyak nadal wychowuje zawodników w siłowaniu na ręce. Uczniowie klubu "Moc kozaków" naśladują swojego trenera, a on przekazuje im swoją miłość do sportu. Alexander pokazuje także własny sposób na to, jak szanować ulubiony sport nie patrząc na różnego rodzaju trudności i przeszkody.
Artur Grigorian