W armwrestlingu nie ma jeszcze takich pieniędzy, jak w piłce nożnej. Dlatego wybór miejsca na międzynarodowy turniej może decydować o ilości startujących. Pod tym względem Polska jest doskonale położona, właściwie wszyscy – ze wschodu i zachodu Europy – mają tu łatwy i tani dojazd. To pierwszy czynnik, który dobrze rokuje turniejowi. Drugi to nagrody. Na „II Międzynarodowym Turnieju Złoty Tur” do wygrania w overall było tysiąc dolarów, za pierwsze miejsce w kategorii – czterysta dla mężczyzn i dwieście dla kobiet. To oczywiście mniej niż w tenisie, ale całkiem nieźle. Pozostałe warunki: dobra organizacja i liczny udział znanych zawodników też zostały spełnione.
10 marca 2001 roku w Gdyni pojawiły się największe, armwrestlingowe gwiazdy, a poziom dorównywał mistrzostwom świata.
Dość oryginalny był wybór miejsca na zawody. Zazwyczaj armwrestlerzy spotykają się tylko we własnym gronie lub przy niewielkiej publiczności. Tu mieliśmy ponad sześć tysięcy widzów. Jak to możliwe? Zawody odbyły się w Centrum Gemini, czyli handlowo-rozrywkowym centrum spotkań tysięcy mieszkańców Trójmiasta. Widzowie nie przyszli specjalnie na ten turniej, ale gdy już zobaczyli jedną walkę i poczuli atmosferę - zostawali do samego końca. Idę o zakład, że wielu z młodych chłopaków już następnego dnia złapało się za ręce i próbowało dorównać prawdziwym armwrestlerom. Dla polskiego armwrestlingu była to znakomita promocja.
Trudne zmagania
Rozegrano tylko jedną kategorię pań i właśnie tu – wyjątkowo – obyło się bez emocji. Solidnie przeziębiona Veronika Bonkova zgniotła wszystkie rywalki bez wysiłku. Później przyszła kolej na wagę, w której startował obrońca Pucharu, zdobywca pierwszego Złotego Tura – Grigorij Bondaruk z Ukrainy. Zanim w końcu stanęli naprzeciwko siebie, Bondaruk i Gashewsky zaliczyli kilka łatwych zwycięstw. Grigorij najpierw zastosował atak górą i nastąpiło rozerwanie. Sędzia związał ich i... błyskawiczne zwycięstwo Gashevskiego. Zapytany o przyczyny tej porażki Bondaruk powiedział: „nawet nie zauważyłem, kiedy zaczął”. Jakby tego było mało Bondaruk przegrał jeszcze z młodszym i lżejszym rodakiem Babayevem. W finałowej walce pomiędzy Babayevem, a Gashevskim przewaga przechodziła z jednej strony stołu na drugą. Rustam nie mógł jednak wytrzymać takiego ataku, walczył zaciekle przez 23 sekundy. Jego opór i atak Tzvetana miał kilka faz, momentami wydawało się, że Rustam wyjdzie z opresji, ale jednak nie; Tzvetan wygrał.
Doskonałe walki stoczono również w wadze do 90 kg. W pierwszej walce o finał zmierzyli się Bill Frank i Igor Kuzniecow. Niemiec zaczął tak dynamicznie, że prawie oderwał przeciwnika od podłogi. Po faulu Ukraińca walka zaczęła się kolejna walka. Kuzniecow do drugiego podejścia ugiął prawą nogę w kolanie i zaparł się stopą o nogę stołu tuż pod blatem. Prawym biodrem starał się jak najmocniej przywierać do krawędzi stołu. Nic nie pomogło....przegrał.
W walce o pierwsze miejsce z Janem Germanusem, Bill miał początkowo lekką przewagę, ale to było tylko złudzenie lub techniczna biegłość Germanusa. Trwało to około 15 sekund i Jan Germanus wygrał w wadze do 90 kg.
Największych emocji dostarczyli widzom siłacze w kategorii najcięższej. Wspaniałe walki stoczyli Alexey Voevoda, Frantisek Zivny i Ivan Ivanco.
Do najważniejszych zmagań w overall zawodnicy przystąpili już mocno zmęczeni, kilku wycofało się po pierwszej rundzie. Naprawdę trzeba było mieć wiele sił i rozsądnie nimi gospodarować, żeby przetrwać tak trudny turniej. Najwięcej siły zachował Słowak Jan Germanus i on właśnie został posiadaczem Pucharu Złotego Tura. Czy zdołał go obronić w 2002 roku? O tym w następnej części historii Złotego Tura.
Paweł Podlewski