Międzynarodowa wystawa zieleni miejskiej, ogrodnictwa, producentów i sprzedawców roślin odbyła się w Warszawie w miniony weekend. Mam blisko, więc pójdę – pomyślałem. I poszedłem!
Wystawców wielu, zwiedzających też, choć jeszcze wcześnie i dzień powszedni. Feeria zapachów i kolorów. Pierwszy raz znalazłem się w takim miejscu.
Napięcie rośnie, co nie?
Kto mnie zna, ten wie że nie odróżniam kwiatów, nie znam ich symboliki… nie wiem, nie znam się, zarobiony jestem...
Ale! Ale, jednak kwiaty kojarzą mi się z Armwrestlingiem! Czemu? Albowiem jeden z „naszych” zawodników – Wiesław Podgórski – zna się doskonale na kwiatach! Ile razy przychodzi mi kupić kwiaty (tak jakoś raz w roku) korzystam z jego konsultacji, żeby kupić ładne i świeże. Słowo daję! Wiesiek potwierdzi!
No i jestem na ten wystawie i sobie idę, a tu napięcie rośnie…
Na jednym ze stoisk – plakat dziwnie znajomy. Chyba ze Złotego Tura? Na nim napis „Promujemy Armwrestling”. Kto! Co?
Okazuje się, że to stoisko firmy Clematisy, a na nim Magda i Józef Wędrowscy. Oboje zawodnicy armwrestlingu, już z medalowym dorobkiem! Natomiast – wspólnie – jako rodzina i jako firma – sponsorzy wielu przedsięwzięć w naszym sporcie.
Jak to się zaczęło?
Oto kolejna historia, opowiadająca o tym, jak rozwija się nasz sport i jak przychodzą do niego nowi ludzie.
Józef Wędrowski – armwrestling „marynarski”!
Józef Wędrowski siłował się na ręce od wielu lat i wygrywał amatorskie starcia ze znacznie cięższymi rywalami. Można powiedzieć, że było to jego hobby. Nie odpuszczał na imprezach i sam często zapraszał do konfrontacji każdego, kto wyglądał na silnego, na silniejszego. Jak pisałem – zawsze wygrywał.
O tym, że istnieje armwrestling do niedawna nie miał pojęcia. Aż któregoś dnia… przegrał z młodszymi facetami i bardzo wziął sobie tą porażkę do serca. Na nic tłumaczenia, że rywale nie dość że młodsi to jeszcze na co dzień robią za komandosów i codziennie trenują.
Plama na reputacji była nie do zniesienia!
Ale… nikt by o tym nie wiedział, gdyby nie to, że Magda i Józef mają zwyczaj organizować raz w roku duże „zloty” rodzinne i towarzyskie. Na takim właśnie zlocie Józef podzielił się goryczą porażki z młodszymi. O sprawie usłyszał znajomy – Krzysztof Marszalec, który był od lat blisko środowiska armwrestlingu i… postanowił Józefa pocieszyć!
Zaprosił Janusza Piechowskiego – zawodnika, który zaczynał treningi w czasach prehistorii polskiego armwrestlingu, medalistę polskich i międzynarodowych zawodów. Janusz – nie da się ukryć swoje lata już ma, ale trenuje często i trzyma formę.
Sprawdzili się na ręce i Józef przegrał!
Jakby to opisać… Ta porażka była dla niego bodźcem do podjęcia treningów i od tej chwili do naszego sportu dołączył nowy zawodnik.
Po niedługich ale bardzo starannych przygotowaniach Józef Wędrowski zaczął zdobywać medale w kategorii Masters.
Dołączyła do niego żona – Magda i w ten sposób armwrestling „porwał” kolejną rodzinę!
Treningi w domowej siłowni i wyjazdowe stały się stylem życia i sposobem na spędzanie czasu wolnego.
Kolejno, za sprawą Pawła Podlewskiego, firma państwa Wędrowskich postanowiła sponsorować naszych zawodników.
Choć takie działania nie przekładają się na bieżące wyniki sprzedaży – firma Clematisy – pomaga zawodnikom niepełnosprawnym w wyjazdach na zawody. W tym roku przeznaczyła istotną kwotę na wyjazd zawodników na nadchodzące M. Świata do Bułgarii.
Magda Wędrowska trenuje pod okiem naszej Mistrzyni Marleny Wawrzyniak. Wspólnie też – Magda i Józef korzystają z pomocy trenera Macieja Sosińskiego w klubie Złoty Tur.
Przed nimi teraz wyjazd na M. Świata. Powodzenia!
Teraz posłuchajcie, a raczej przeczytajcie!
Zawsze, gdy pisałem o sponsoringu w sportach „niszowych” podawałem pewien przykład. Przypomnę!
Jeśli na lokalnych zawodach w mieście X zobaczę, że sponsorem zawodów jest miejscowa piekarnia, czy hotel, czy krawiec, czy szewc – jeśli potem będę w tym mieście jeszcze raz – słowo daję, że pójdę po pieczywo właśnie do tej piekarni, zatrzymam się właśnie w tym hotelu, naprawię buty u tego szewca, który był sponsorem imprezy.
Wiem, że to nie są wielkie kwoty, wielkie zyski…
Ale – UWAGA! Kto ma ogródek, kto ma ogród, albo balkon!
Wiecie już – co trzeba zasadzić… Ja już mam na balkonie:-)
PeSzy