Szanowni Czytelnicy! Jak ktoś mnie zna, to wie że palę papierosy. Oglądałem Puchar Świata Zawodowców u siebie, wygodnie na dużym monitorze. Zapowiedziano walkę Michael Todd vs Piotr Matusiak… Czego mogłem się spodziewać? No, sami wiecie… Więc upiłem trochę kawy, wyjąłem papierosa i! I zacząłem patrzeć, patrzeć, patrzeć na to co się działo. Zapaliłem papierosa od strony filtra, zgasiłem palcami nadal wpatrując się w monitor. Mało kiedy bywam tak wpatrzony w coś, co nie jest… No, sami wiecie:-)
Piotr Matusiak genialnie walczył. Zatrzymał Todda. Napisałem już w relacji zaraz po Złotym Turze – że walki Sławomira Głowackiego i Piotra Matusiaka – to nadzieja naszego, polskiego armwrestlingu. To było zaraz po. Bezpośrednio, pod wrażeniem. Ale teraz, już na zimno – potwierdzam. Sławek i Piotr – dali nowy „impuls” dla wszystkich trenujących w Polsce.
Piotr, jak to jest wygrać z Toddem?
Piotr Matusiak: Wygrana z Toddem to niesamowite uczucie. Nie da się tego opisać słowami. Jadąc na Puchar Świata czułem się przemęczony i obolały po ciężkich walkach na Pucharze Polski, walka z Michałem Węglickim dała mi i zarówno jemu "w kość", jestem pewien, że gdyby nie kontuzja, którą odniósł podczas walki ze mną to stanął by na PŚ na podium.
Byłeś mocno „zabity” po Pucharze Polski?
Piotr Matusiak: W ostatniej chwili zdecydowałem się jednak wystartować, chociaż bałem się, że trenuję jeszcze zbyt krótko. Start ten traktowałem jako rozeznanie na arenie międzynarodowej. Nie sądziłem, że uda mi się zajść tak daleko.
Szczerze – czy brałeś w ogóle pod uwagą takie zwycięstwo?
Piotr Matusiak: Do tej pory nawet o tym nie marzyłem, czułem się silny, ale nie aż tak. Todd to jednak pogromca Denisa Cyplenkova czy Pushkara, to po prostu gwiazda armwrestlingu. Podchodząc do stołu z czołówką światową jakoś nie mogłem uwierzyć w to, że mogę z nimi walczyć jak równy z równym. Dopiero walka Sławomira Głowackiego otworzyła mi oczy, zrozumiałem, że nikt nie jest niepokonany i uwierzyłem w to, że i ja mogę walczyć z każdym. Dodatkowo przed samą walką z Toddem zmotywował mnie Marcin Lachowicz i podpowiedział mi jak mam walczyć. Za co serdecznie mu dziękuję.
Powiedz nam jak było, jak zatrzymałeś Todda?
Piotr Matusiak: Zatrzymać Todda nie było tak trudno, ale dobić go do poduszki to jak "walka ze ścianą". Jednak wiedziałem, że taka szansa może się nigdy nie powtórzyć i dałem z siebie wszystko. Na koniec dodam, że takie sukcesy są potrzebne zawodnikom, dają motywację do jeszcze cięższych treningów i dodają wiary w siebie. Obiecuję Wam, że to nie ostatni mój sukces:-)
Piotr, przeszedłeś do historii, ale tak naprawdę to jeszcze wiele, wiele przed Tobą. Pozdrawiamy wszyscy – wszyscy kibice polskiego armwrestlingu!
PeSzy