Dokładnie rok temu wtedy powiedziałem wszystkim w firmie że WAL właśnie robi już ostatni swój finał. Na to większość mówiła, że to niemożliwe, że mają takiego sponsora, który daje potężne pieniądze na nagrody… i tak dalej…. Ale ja jestem w armwrestlingu od osiemnastu lat i niejedno widziałem, niejednego organizatora przeżyłem, niejedną organizacją. Widziałem i bogatych sponsorów i wielkie ambicje.
Naprawdę to jest mi przykro, że jeszcze jedna organizacja zakończyła swoje działanie. Szczerze mówię, naprawdę. A powody takiego finału są bardzo banalne…
Wyskakuje ktoś, kto chce się pokazać na cały świat. Pokazuje! Mijają dwa, trzy lata i przychodzi koniec. Interes się zamyka. Dlaczego? Bo każdy chce zarabiać. Nawet jak ma bardzo dużo pieniędzy to też jego budżet nie jest z gumy. Celem każdej inwestycji jest – przynajmniej zwrot kosztów, ale jeszcze lepiej jest zarobić.
Jeśli ktoś tego od początku nie kuma – wpadnie w te same kłopoty, co WAL, UAL, IPAA i inni.
Początki
Wszystko zaczęło się na zwykłych zawodach w roku 2012. Pojawił się inwestor, człowiek który dysponował ogromnymi środkami. Postanowił ufundować solidne nagrody, zrobić zawody i… wierzył, że niedługo będzie miał to, co właściciele UFC.
Niestety skończyło się tak, jak się skończyło… Właściciele WAL zostali z długami.
Ktoś pracował, a ktoś inny po prostu wydawał pieniądze. Nie było w tym żadnego „systemu” żadnego biznes planu. Wszyscy czekali na sponsorów jak na mannę z nieba. A sponsorów nie było… Za finanse była odpowiedzialna jedna osoba. W efekcie – pieniądze po prostu znikały…
Wszystko jak w bajce!
Przychodzi dobry wujek do koryta i mówi: „Będziesz pełne pieniędzy każdego dnia!”
„Doskonale!” - mówi koryto i pyta: „Co mam dlatego zrobić?”
A wujek na to: „Daj mi milion, a jutro wrócą do ciebie dwa miliony”.
Koryto dało milion, ale następnego dnia wujek nie dał mu dwóch, tylko… poprosił o jeszcze dwa miliony! Potem jeszcze i jeszcze…
Dokładnie tak „zakręcili” właścicielem WAL. Potem… było jeszcze gorzej i teraz długi WAL too dziesięć milionów.
Co można w USA, a co w Europie…
Wszyscy wiedzą, że to co się dzieje w USA – daje bodźce na cały świat. Kolejna reguła jest taka, że wszystko co dzieje się w Europie – z czasem staje się jeszcze lepsze, niż w USA. Ale… nie jest nikomu potrzebne na całym świecie.
To prosta prawda i nauka dla każdego
Jesteśmy już w Stanach Zjednoczonych. Co dalej? Scenariusz bardzo skomplikowany. Po pierwsze – w USA są pieniądze, dużo pieniędzy. Ale ci ludzie, którzy mają pieniądze – nie lubią skomplikowanych kombinacji. Nie lubią po prostu rzucać kasą. Wszyscy natomiast dobrze rozumieją, czym jest „produkt”. Jeśli „coś” komuś sprzedajesz, to kupiec powinien widzieć – co konkretnie kupuje. Nikt nie lubi szukać w tym komplikacji.
Ale, na dzisiaj – to armwrestling nie jest „produktem”.
Żeby sprzedać produkt, trzeba mieć poważny biznesplan i wszystko rozliczone co do grosza. Trzeba pracować, żeby plan zrealizować, inaczej przepadniesz i przepadną twoje pieniądze. Jednak w armwrestlingu wszystko dzieje się jakoś „chaotycznie”.
Lekcja historii
W roku 1993 pojawiło się UFC (Ultimate Fighting Championship).
Art Davie – to dzięki niemu dowiedzieliśmy się czym są Mieszane Sztuki Walki. W tamtych czasach nie wystarczyło mu środków aby doprowadzić UFC do dzisiejszego poziomu. Potrzebował inwestora. Do tego miał jeszcze problemy z organizacją turniejów w stanie Nevada. Nie czekając – sprzedał biznes i markę UFC. Nie chcę tu pisać o historii MMA, ale… ten sam człowiek, po sprzedaży tej marki (2001 za dwa miliony dolarów) – wymyślił kolejną markę już w 2007 roku. Liczył na kolejny sukces i większe pieniądze. Projekt nazywał się X-ARM – coś pomiędzy armwrestlingiem i „walkami bez reguł”.
Niestety nic z tego nie wyszło. Projekt umarł, pieniądze się nie pojawiły.
W roku 2015 chciałem się spotkać w Nowym Orleania ze Steve Kaplanem. Dave Chaffee przedstawił minie jako prezydenta PAL i organizatora pojedynków i turniejów Armfight.
Steve widać nie był zainteresowany moją skromną osobom. Do spotkania nie doszło. Steve nie był sportowcem i nie był miłośnikiem armwrestlingu. On chciał jedynie zrobić jakiś biznes z naszym sportem. Teraz żal mi, że nie spotkaliśmy się żeby porozmawiać jak biznesmen z biznesmenem. Kto wie… może on umiałby uniknąć tych błędów jakie ja popełniałem 10-12 lat temu. Może wspólnie moglibyśmy zrobić coś więcej, niż tylko armwrestling.
Ale wtedy na finałach w 2015 roku Steve rozdawał potężne nagrody i snuł plany na przyszłość. Nie wiedział – jeszcze – że to droga donikąd. W hali gdzie był rozgrywany turniej – widownią byli opłaceni statyści, którzy „robili entuzjazm” na znak prowadzącego telewizyjny show. Wszyscy, którzy nie byli tam na miejscu – zobaczyli fajny telewizyjny „obrazek”. Ale „fajnie” byłoby też, gdyby zgadzał się rachunek bankowy.
Sieci postawione – a ryb nie ma!
W roku 2013 przedstawiono nowy program telewizyjny o armwrestlingu pod nazwą „Game of Arms”. Po jego ukazaniu się na jednym z kanałów w USA, rozgorzała wielka dyskusja, czy ten program jest dobry dla naszego sportu, czy nie…
Armwrestling został tam przedstawiony jako „impreza przy alkoholu”, wielu zawodników podczas turniejów popijali sobie piwo lub wódkę.
Nie miało to nic wspólnego ze sportem.
Pomysł na ten program przedstawił któryś z zawodników a sponsorem był… ten sam Steve Kaplan! Program zdechł po dwóch sezonach. Ale ten sam pomysłodawca, znów dogadał się ze Steve co do nowego projektu. Nazywało się on WAL (World Armwrestling League).
Zaczęli od razu mocno. Wielka kasa na nagrody. Wielki rozmach. Zmiana zasad na coś dziwacznego.
Jednak znów okazało się to strzałem samobójczym.
Zawodnicy nie mają gdzie walczyć… nie ma nadziei.
Co będzie dalej?
Kto następny w kolejce do upadłości?
Igor Mazurenko