Nikt nie musiał biegać dookoła hotelu, sauny nie używano! To dobrze, bo zawsze mniej stresu.
Choć nasz Grand Super Master Konstanty „Kostek” Królik miał kłopot i musiał zdejmować nawet spodnie i… no dobra, majtek nie musiał, ale było ledwo, ledwo, ledwo…
No więc i Marlena bez problemów i Marta, i Stasiek, Jerzy i wszyscy pozostali przeszli spokojnie.
Tylko jeden jedyny Kacper Sinica, jak już wcześniej powiedział w wywiadzie – postanowił zwiększyć swoją wagę i startować w „plusie”.
Fajnie to wyglądało bo miał jeszcze nie dosyć kilogramów. Załadował więc do kieszeni jakieś ciężary i „plusa” osiągnął.
Więc zatem, ten, tego przypominam, że naszym obowiązkiem jest czymać kciuki!
Jutro pierwszy dzień walk!