Weronika Soja: To moje zdrowe „uzależnienie”! >>>

Weronika Soja: To moje zdrowe „uzależnienie”! # Siłowanie na ręce # Armwrestling # Armpower.net

Na swoich pierwszych Mistrzostwach Europy, w 2016 była na 8. miejscu, na osiem zawodniczek, na lewą i siódma, czyli przedostatnia na prawą. Taki był międzynarodowy debiut Weroniki…

()

Kolejno Katowice i M. E. 2017 – miejsce 6. w stawce 11 rywalek. Jest rozwój, jest dobrze! Ale kulminacja nastąpiła w tym roku na M. Europy w Bułgarii. Złoto, złoto, złoto! Na lewą rękę w stawce siedmiu rywalek. Dla naszej niewielkiej reprezentacji było to medal wielkiej wagi. Pierwszy, jak wiecie stanął na najwyższym stopniu podium Wiesław Podgórski i do tego dwa razy. Kolejno – właśnie Weronika.

No to czas zapytać Mistrzynię Europy o kilka spraw? Czy czułaś, że jedziesz po medal?

Weronika Soja: Formę przed wyjazdem miałam bardzo dobrą, ćwiczyłam na każdym treningu z Mateuszem (Dudkiem) przy stole, czego wcześniej nie robiłam, więc forma mi się zwiększyła. Nastawiałam się przed wyjazdem, że może uda mi się stanąć na podium. Jednak nie myślałam, że tak i się stanie i w dodatku, że będzie to pierwsze miejsce. Jak ktoś przed wyjazdem mówił mi w żartach, żebym bez złota nie wracała to się śmiałam i nawet przez myśl mi nie przeszło, że zdobędę to upragnione złoto.

Wspólne treningi zatem bardzo wiele Tobie dały?

Weronika Soja: Tak, próbowałam różnych technik z Mateuszem przy stole, a on kiedy poczuł mój słaby punkt w niej, atakował.

Czy masz jakieś „wzorce” wśród zawodniczek i zawodników?

Weronika Soja: Nie mam konkretnej osoby. Oczywiście - imponują mi osoby, które wygrywają praktycznie każdą walkę, lecz ja wolę dojść do tego sama. Obrać własną drogę. Każda wygrana uczy, że trzeba utrzymać poziom, a przegrana, że czegoś zabrakło. I właśnie osoby, z którymi przegram walkę są moim wzorem, bo pokazały mi mój słaby punkt, nad którym mogę ćwiczyć, aby następnym razem już mnie nie pokonali.

Jeśli miałabyś „rozliczyć” - czy więcej zyskałaś uprawiając armwrestling, czy coś straciłaś? Jaka będzie Twoja odpowiedź?

Weronika Soja: Oczywiście, że poświęciłam mnóstwo czasu na treningi, ale nie uważam tego za czas stracony. To była przyjemność, nie kara. Armwrestling nauczył mnie pokory. Przecież nie zawsze się wygrywa, ale ten sport pokazuje jak mamy się odnosić do przegranej. Przegrana to nie porażka, ona pokazuje, nad czym mamy poćwiczyć.

Pokazał również, że jest sportem nieprzewidywalnym. Może się wydarzyć dosłownie wszystko. Armwrestling zdecydowanie dał mi dużo radość i pasję, z którą można dzielić się z innymi.

Jak długo zamierzasz startować? Jako seniorka, czy może też wśród masters?

Weronika Soja: Oczywiście, że tak! Armwrestling to już część mnie. Dopóki tylko będę mogła to będę startować. To jest trochę jak zdrowe „uzależnienie”. To nie jest dla mnie sport, w którym za dwa lata powiem, że to nie dla mnie lub że mi się odwidziało. To zawsze będzie częścią mnie, więc zawsze będę miała ducha walki i chęć do startowania w zawodach, do siłowania się na ręce.

Czy jesteś znana w swoim środowisku, czy ludzie wiedzą o Twoich sukcesach?

Weronika Soja: Na pewno moi najbliżsi oraz znajomi śledzą moje osiągnięcia. Czasem się zdarzy, że ktoś podejdzie i zapyta, bo słyszał ostatnio w tv o mnie, ale to rzadkość. Nie jestem „rozpoznawalna” poza osobami, które mnie znają oczywiście, ale to chyba dobrze. Mogę w spokoju się rozwijać, aby osiągać coraz to wyższe tytuły.

A jak najbliżsi? Kibicują?

Weronika Soja: Rodzice razem z moimi babciami oglądali moje walki na YouTube, ponieważ były transmitowane. Kibicowali bardzo! Sami nie mogli uwierzyć, jak zadzwoniłam i powiedziałam im, że jestem w finale. Ogólnie cała rodzina i przyjaciele trzymali za mnie kciuki.

Dzięki za rozmowę, jeszcze raz gratuluję złota!