Po angielsku brzmiało to tak:
“I think that I can still have both feet on the ground after winning the world title. It doesn't change who I am. Just a normal day for me as usual. "
Po rosyjsku natomiast tak:
„Просто нормальный день, как обычно.”
Nie da się ukryć, że poruszyło mnie bardzo opublikowane zdjęcie, na którym Szwedka siedzi na klozecie z mistrzowskim pasem w ręku. Może jestem bardziej, niż inni – purytański i mam już swoje lata… Może jestem niedzisiejszy… Może nie rozumiem „przesłania”, jakie niosły te zdjęcia. Ale – chyba – mam prawo napisać, że nie podobają mi się zdjęcia mistrzyni świata w ubikacji… Mam prawo, czy – już – nie mam?
Jakie jest Wasze zdanie?
Czy powinniśmy brać przykład z innych sportów? Jeśli tak, to przypomnę, że zawodnik walczący w Konfrontacji Sztuk Walki, niezadowolony z werdyktu – opublikował zdjęcie pucharu w muszli, bynajmniej nie morskiej… Na to Federacja zaproponowała mu spuszczenie jego honorarium w muszlę. KSW – pojechała po zawodniku ostro. Puchar (nawet ten mały, za przegraną) to jest świętość! Podobnie, jak medal, jak dyplom, jak godło na stroju sportowym.
Być może przesadzam…
Być może głównym pomysłem zawodniczki było pokazanie kibicom, że woda sodowa nie wali jej do głowy…
Okej, można to uznać, ale…
Czy na pewno?
Czy tak popularne ostatnio „bycie sobą” jest szczególnie wielką wartością?
Ja nie oceniam, stawiam jedynie pytania. I dodaję zdjęcie, na którym mistrzowskie pasy są nieco inaczej eksponowane…
Pozdrówka
Peszy