Wchodzimy w drugie dwudziestolecie polskiego armwrestlingu, a szczerze mówiąc, teraz już mogę przyznać, to jeszcze kilka miesięcy temu mogliśmy wpaść w czarne miejsce, zwane „not in good standing” lub „banned”. Znaczy, dla dokładności „banned” jesteśmy nadal ale teraz – to my mamy to tam, gdzie nie ma „good standing”.
Mieliśmy, jako Federacja Armwrestling Polska, wiele fartu, że wszystko potoczyło się pomyślnie i powstała nowa struktura IFA i podjęto ryzyko (bardzo duże ryzyko, w każdym aspekcie) organizacji pierwszych Mistrzostw Świata IFA w Polsce, w Rumi. Nie chcę tu wyjść na bezkrytycznego naiwniaka, ale muszę napisać, że przede wszystkim udała się nam (polskim armwrestlerom) współpraca na linii władze FAP – cała nasza społeczność.
Po prostu udało się?
Co ja piszę!?
Udało się, ale tylko dlatego, że jesteśmy taką społecznością, że to się mogło udać. To MY – MY wszyscy zaufaliśmy FAP, a FAP „pojechało po bandzie” i... wygrało.
Zaraz przejdę do spraw „międzynarodowych”, na razie nasze, polskie.
Każda zawodniczka i każdy zawodnik chcieliby popularności. Ale tylko do niektórych media same się „zgłaszają”. Co robić, żeby takich zgłoszeń było więcej? Ano, powiem wam...
Dziennikarz to jest takie „zwierze” opętane mentalnością „skarbnika”, zaraz to wyjaśnię. Wiem, co piszę. Zatem – dziennikarz „żywi się” newsami, materiałami, relacjami, wywiadami. Jak ich nie ma – głoduje. Jak ma za dużo – odkłada na później. Wiem, co piszę! Trzeba więc, żeby sami zawodnicy przygotowali taki pakiet dla mediów i poniekąd „narzucali się” dziennikarzom. Najlepiej mediów lokalnych. Nie zawsze się to udaje, nie zawsze jest odzew, ale trzeba próbować. Żaden to wstyd, bo „podrzucając” informacje – po prostu „karmisz” dziennikarza. Wiem, co piszę!
Czasem przynęta nie chwyci, ale przyjdzie moment, że „panu redaktorowi” wypadnie zamówiony, ustalony materiał i w tak zwanym „szpiglu” będzie dziura. Dziura, czyli... głód. Wtedy taki jegomość chwyta za telefon i to on jest w roli potrzebującego. Wystarczy, że przypomni sobie – kiedyś, ktoś napisał mi o tym, no... o tym armwrestlingu, jak on tam się nazywał?
No i sięgnie po numer, adres, zadzwoni, napisze i „mamy to!”
Tak działają media sportowe w dużym ale prawdziwym skrócie.
Dziennikarz najbardziej potrzebuje gotowca, żeby się nie męczyć, nie wypytywać, nie szukać. Podajcie mu wszystko na tacy, wtedy chwyci i obie strony będą zadowolone. Wiem, co piszę!
Nie wiem, jak udało się Wilkom, Tytanom, Gosi Ostrowskiej zainteresować sobą media, ważne że się udało. Trzeba iść ich śladami. Nawiązać kontakty, podsyłać informacje i tak dalej. „Kropla drąży kamień”. Taka jest prawda! Nawet kropelka!
Od kilku publikacji nie będzie wielkiego skoku popularności. Ale warto.
Bardzo dziękuję w imieniu nas wszystkich Gosi, Wilkom, Tytanom za ich medialne sukcesy! Powiało optymizmem!
Teraz kilka zdań o sytuacji „międzynarodowej”
Teraz cała sprawa, polegająca na „rywalizacji” WAF kontra IFA – będzie się rozgrywać pod dyktando tak zwanej „sytuacji ogólnej”, czyli wprost – represji nałożonych przez władze światowego sportu na zawodników Rosji. Start reprezentantów Rosji będzie od nich wymagał bardzo ryzykownych wyborów. Pojechać pod flagą? Jaką flagą? Olimpijską? Jako tak zwani „bezpaństwowcy”? To działało, w przypadku jednostek, za czasów Związku Sowieckiego. A teraz? Jeśli przyjadą na zawody międzynarodowe i będą reprezentować „samych siebie” to kto im w kraju odda kasę za wyjazd? Nie mówiąc już o jakiś nagrodach. Więc? Więc potężna drużyna Rosji ma kłopot, bez względu na to, czy wybierze WAF, czy IFA.
Absencja lub śladowy udział sportowców Rosji w zawodach czy to WAF, czy to IFA będzie dla obu organizacji osłabieniem prestiżu, ale też szansą na „rozkręcenie się” - szczególnie dla IFA.
No i – moim zdaniem – obie te organizacje będą obok siebie jeszcze przez dwa, trzy lata. Potem już IFA ogarnie więcej i będzie zdecydowanie dominować!
Wracam jeszcze do polskiego wątku, uwaga!
Jak już pisałem, dawno nie było takiego zainteresowania mediów naszym sportem w Polsce. Wynika to, między innymi, z ogromnej liczby medali zdobytych na M. Świata w Rumi. Każda i każdy z naszych medalistów to w swoim regionie „ambasador” dyscypliny i do takiej osoby media chcą trafić.
Dlatego dobrze się stało, jeszcze raz to podkreśla, że pierwsze M. Świata IFA odbyły się u nas. Być może w kolejnych mistrzostwach świata będą dominować Amerykanie, ale nasz „debiut” to bardzo wielkie osiągnięcie.
Pozdrawiam
PeSzy