Nerwy i wirus >>>

Nerwy i wirus # Siłowanie na ręce # Armwrestling # Armpower.net

Nie będę nic pisał o epidemii, bo nie znam się na tym. Napiszę o innej ważnej sprawie. Jeśli choć z pięćset osób przeczyta, jeśli choć kilkanaście zapamięta i może się ze mną zgodzi, to znaczy, że warto było. W piątek znów wrócą tematy ściśle armwrestlingowe. A teraz nieco o psychologii... Zapraszam, przeczytanie zajmie mniej niż trzy minuty.

()

Czemu ja o psychologii? Dawno, dawno temu coś tam się uczyłem, a poza tym umiem obserwować zjawiska społeczne „zimnym okiem”, samemu się w nie angażując. Do rzeczy więc!

Czas mamy nerwowy i wielu z nas jest „pobudzonych” ponad normalnie. Dlatego też wiele osób koncentruje się na sobie i tylko swoich odczuciach i potrzebach. Tworzymy bezpieczne rutyny, planujemy i wykonujemy pewne czynności z wielkim staraniem. Dlaczego? A dlatego, żeby nie zwariować w tych zwariowanych czasach.

W efekcie tracimy wrażliwość na innych. Teraz UWAGA! Jesteśmy sportowcami, a sportowiec to rycerz. Obowiązkiem rycerza (sportowca) jest troska o słabszych.

Słabszych od nas, sportowców jest bardzo wielu.

I kiedy biegniesz lub jedziesz na rowerze swoje kilometry, swój zaplanowany trening, powinieneś tych słabszych uszanować. Nawet kiedy jesteś bardzo skoncentrowany na sobie, swoich odczuciach, czasie i intensywności.

Więc kiedy ktoś inny stanie niezręcznie na twojej drodze bądź uprzejmy i nie rób awantury. Pomyśl, że być może teraz, w tym wariackim okresie, osoba, która weszła na twoją trasę, zagapiona w telefon, to nie jest „zwykły” idiota, debil, ale ktoś, kto może właśnie ma potworne kłopoty związane z tą pierdoloną epidemią. Może nie szuka w telefonie plotek, ale właśnie dowiedział się, że jego bliski zachorował...

Atmosfera jest taka, że jedni na drugich są wściekli. Rodzice uczniów na nauczycieli; pacjenci na lekarzy; branża fitness na rząd; wszyscy na rząd i słusznie zresztą.

Ale pod tą „ogólną” wściekłością kryją się dramaty osobiste, znacznie trudniejsze niż w normalnych czasach. I znacznie więcej jest tych dramatów. Nieważne, czy epidemia jest „dęta” czy jej nie ma, czy jest naprawdę.

Jestem, a raczej byłem furiatem. Niewiele trzeba (było), żebym wyjął ręce z kieszeni i jeszcze mniej, żebym zaczął mówić słowa powszechnie uznane za obelżywe. Zmieniłem swoje postępowanie teraz. Jestem uprzejmy i uśmiecham się do tych, którzy włażą pod koła na pasach, idą prosto na zderzenie, kiedy sobie biegam, gapią się, krzyczą, że już minęły „godziny dla seniorów” i nie mogę kupić papierosów.

Weźcie ze mnie przykład. Bądźcie uprzejmi dla innych.

Jak się skończy epidemia, to sobie to kurwa odbijemy!

PeSzy