Na początku 2020 roku, jeszcze przed tak zwanym lockdaunem, dostałem w prezencie karnet do wypasionego klubu w Warszawie. Sprzętu tyle, że w życiu nie widziałem, przestrzeń – ogromna, w dodatku parking dla ćwiczących, czysto jak w szpitalu, atmosfera doskonała. No i sobie skorzystałem na całego, trzy razy! Całe trzy treningi!
Teraz przejeżdżam obok klubu i patrzę w ciemne, ślepe okna, na pusty parking, na tonące już w śmieciach wejście. Coś było i się skończyło...
Nie obchodzą mnie teatry, kina. Ostatni raz byłem w kinie chyba z 10 lat temu. W teatrze to jeszcze przed wojną o ile pamiętam.
Obchodzi mnie śmiertelny kryzys branży fitness. Rok 2019 – wynika to z moich starannych obserwacji – był rokiem rozkwitu branży fitness. Kluby rodziły się, jak grzyby po deszczu, różne – wyspecjalizowane, takie dla każdego, tylko dla kobiet i wiele innych wariantów. Widziałem, że zaczynało brakować wykwalifikowanej kadry instruktorów. Pojawili się cudzoziemcy. Powstały kursy instruktorów, jakie by one nie były, ale też znak rozwoju branży.
No i nagle!
Wszystko się rozwaliło!
Moim zdaniem wprowadzenie ograniczeń a potem praktycznie zakaz działalności branży fitness to idiotyzm. Nie mówiąc już, że nie jest zgodny z konstytucją. Nie można bowiem – i to wprost wynika z konstytucji – ograniczać komukolwiek działalności gospodarczej a tym bardziej nie można jej zakazywać!
Idiotyzm tych ograniczeń i zakazów polega też na tym, że kluby fitness to zbiorowisko wybitnie zdrowych, w większości młodych osób. W odróżnieniu od sklepów i punktów usługowych na przykład.
Pozew zbiorowy przeciwko tym działaniom rządu zdecydowali się złożyć przedsiębiorcy branży fitness, zrzeszeni w Polskiej Federacji Fitness.
W cytowanym w linku artykule piszą między innymi:
Sytuacja siłowni, klubów fitness i obiektów im podobnych jest bardzo zła. Ich działalność od miesięcy jest utrudniana, a wiele biznesów już padło. Ponadto rząd objął wsparciem tylko niektórych. "Wiele podmiotów z branży fitness znajduje się w grupie, która albo kwalifikuje się tylko i wyłącznie do tarczy 6.0, albo nie kwalifikuje się do wsparcia wcale" - informuje PFF. Rząd wprowadził zmiany, ale to wciąż za mało, by branża odczuła realnie wsparcie.
PFF ocenia też, że wszelkiego rodzaju próby „czarowania” przepisów lub wprost ich obchodzenia – nie dadzą w dłuższej perspektywie efektów. Dlatego koniecznie trzeba wystąpić zbiorowo.
Koniecznym jest zbudowanie jak największej reprezentacji. Działając w rozproszeniu, pojedynczo czy partyzancko - na dłuższą metę nie osiągniemy wiele. To, że lockdown jest niekonstytucyjny i nielegalny - wszyscy wiemy. Najwyższy czas wykazać to w sposób formalny i otworzyć naszą branżę.
Nie jestem niestety optymista! Polska, moim zdaniem, nie jest państwem prawa, a tylko państwem prawników. A to wielka różnica. Być może zbiorowe działania branży dadzą jakiś efekt. Być może. Ale nic już nie będzie takie same.
Trzymajmy się!
PeSzy