PeSzy: Rustam - stoczyłeś tysiące walk. Wygranych i przegranych. Zacznijmy od przegranych. Który przeciwnik najbardziej ciebie zaskoczył? Spodziewałeś się wygrać, ale przegrałeś. Kto to był, gdzie, kiedy, jak przebiegła walka? I jeszcze o wygranych. Która zwycięska walka, z którym rywalem była dużo łatwiejsza niż się spodziewałeś?
Rustam Babaiev: Jedna z najbardziej nieoczekiwanych walk, zwłaszcza ostatnich lat... To był pojedynek z Alexem Kurdechą. Półtora roku wcześniej pokonałem go na polskiej imprezie. Dość łatwo to poszło. Oczywiście zdawałem sobie sprawę, że ma ogromny potencjał i przez ten czas mógł dużo dodać zarówno wagi, jak i siły. I tak się stało. W chwili walki jego waga wynosiła co najmniej 150 kg. Ale wciąż byłem pewien swojego zwycięstwa. Nie udało się wygrać. A zwycięska walka, która poszła znacznie łatwiej, niż planowałem? To była walka z Toddem Hutchingsem w 2017 roku. Walczyliśmy wcześniej tylko raz, w 2006 roku na Złotym Turze. A do 2017 roku nigdzie się nie spotkaliśmy. A on z kolei w tym czasie pokonał wielu wybitnych sportowców. Po walce zdałem sobie sprawę, że jestem dla niego bardzo niewygodnym rywalem.
PeSzy: W jakich konkursach, turniejach, w jakich walkach kibice cię wspierali? Czy oklaski fanów bardzo ci pomogły? Czy kiedykolwiek walczyłeś na „obcym boisku”, na którym publiczność chciała, żebyś przegrał? Jak to poczułeś?
Rustam Babaiev: Wszystko się wydarzyło. Kibice krzyczeli z całych sił, wspierając mnie, najczęściej było to w open, szczególnie na Złotym Turze, kiedy zacząłem walczyć z kimś znanym z wagi ciężkiej. Kibice bywali też przeciwko mnie, głównie na Mistrzostwach Świata czy Europy, zwłaszcza w finałach z Rosjanami. Zawsze jest miło, gdy większość cię dopinguje. Chociaż szczerze powiem, że sytuacja, gdy kibicują przeciwko – daje mi więcej sił. Z jakiegoś powodu przyjemniej jest mi pokonać „tłum ludzi” niż jednego sportowca.
PeSzy: Czy kiedykolwiek poczułeś chęć porzucenia „tego piekielnego siłowania się na rękę” i zrobienia czegoś innego? Jeśli tak - dlaczego i z jakich powodów?
Rustam Babaiev: Kiedy ciągle występowałem i przez kilka lat nie miałem specjalnych przerw i wystarczającego odpoczynku, myślałem o odejściu z armwrestlingu. Ale szybko zdałem sobie sprawę, że to zmęczenie. Generalnie siłowanie się na rękę to podstawa mojego życia i rozumiem, że nie mogę od tego uciec.
PeSzy: Siłowanie się na rękę cały czas się rozwija. Czy potrafisz zidentyfikować określone „epoki” lub przełomowe okresy i momenty z twojego doświadczenia?
Rustam Babaiev: Dla mnie siłowanie się na rękę dzieli się na trzy epoki. Pierwsza era to czas, w którym zająłem się armwrestlingiem i zdobywałem doświadczenie jako junior oraz pierwsze kroki w sporcie dla dorosłych. W tym czasie byli mistrzowie i zasłużeni sportowcy naszego sportu, których nazwiska pamiętam. Druga era rozpoczęła się od momentu moich zwycięstw. Były wyjątkowe chwile, kiedy zacząłem wygrywać z Mistrzami. Ta era trwała do momentu odejścia ze sportu. I trzecia era, era mojego powrotu po długiej przerwie aż do dnia dzisiejszego.
PeSzy: Dziękuję bardzo!
Rustam Babaiev: Pozdrawiam czytelników!