Zacznę od tego, że ta dziewczyna, która sędziuje na najważniejszych światowych zawodach i także na lokalnych imprezach, ma drugą pasję, drugie zajęcie... Coś, czym niewielu może się pochwalić. O co chodzi? Już piszę! Chodzi o poważny dorobek naukowy w szeroko rozumianej medycynie. Dorobek ważny tak, jak ważne jest ludzkie życie. Nie chodzi nawet o tytuły, doktoraty. Chodzi o konkret!
PeSzy: Judyta, opisz w skrócie, na czym polega twoja praca naukowa....
Judyta Wiercińska:
Jestem fizykiem medycznym, pracuję w Centrum Onkologii na radioterapii, gdzie tworzę indywidualne plany napromieniania chorych na nowotwory. Taka praca daje szerokie możliwości badań naukowych, gdyż postęp w tej dziedzinie jest bardzo szybki. Rozpoczęłam więc studia doktoranckie z zakresu medycyny (mimo że jestem fizykiem), szukając sposobu poprawy precyzji uzupełniającej radioterapii piersi u pacjentek po usunięciu guza nowotworowego. Zaproponowaliśmy nowatorskie podejście wykorzystania kwasu hialuronowego do oznaczania loży pooperacyjnej (według naszej wiedzy nikt wcześniej takiej metody nie próbował), a moje badania zostały później opublikowane w renomowanym czasopiśmie naukowym. To chyba miało dla mnie największe znaczenie w moim doktoracie - fakt, że nasze badania mają realną szansę zastosowania w praktyce codziennej.
PeSzy: Jestem pod wrażeniem! A teraz przejdźmy do armwrestlingu. Jak to się u ciebie zaczęło?
Judyta Wiercińska:
Pierwszy armwrestlingiem zainteresował się mój brat Grzegorz Lasota. Niedługo po nim wystartowałam ja. A na koniec jeszcze namówiliśmy Tatę (Paweł Lasota), który wcześniej jeździł tylko kibicować. Tata startuje do dziś, a teraz to my kibicujemy. Jeśli o moje starty chodzi, to już prawie prehistoria, moje pierwsze zawody były 17 lat temu. Startowałam 4 lata, doszłam nawet do poziomu Mistrzyni Polski. Później pojawiły się pewne problemy zdrowotne, a ja już wciągnęłam się w sędziowanie, więc postanowiłam się na tym skupić. I od tamtej pory już nigdy nie podeszłam do stołu w roli innej niż sędzia.
Sędziowanie imponowało mi, odkąd pierwszy raz oglądałam zawody. Wydawało mi się szalenie interesujące, więc po 2 latach startów, gdy już coś wiedziałam o tym sporcie, postanowiłam spróbować swoich sił jako sędzia. I tak już 15 lat...
Miałam okazje sędziować wiele mistrzostw Europy, świata, walk zawodowych typu Vendetta, turniejów dla profesjonalistów i amatorów. Przez kilka lat byłam w europejskim panelu sędziowskim i Dyrektorem do spraw szkolenia sędziów w Europie. Obecnie jestem członkiem światowego panelu sędziowskiego, a teraz zobaczymy, jak się sprawdzę jako Główny Sędzia w Polsce.
Dzięki Monice, zaczynam od bardzo dobrze zorganizowanego systemu i ze świetną ekipą sędziów.
PeSzy: Monika powiedziała, że dla niej zachętą do sędziowania były dalekie podróże. O ile pamiętam – ty też wspomniałaś o jakiś wyprawach?
Judyta Wiercińska:
Zdecydowanie możliwość podróżowania po wszystkich kontynentach to silna zachęta. Do tego poznawanie kultury różnych narodów, nawiązywanie znajomości na całym świecie. To niesamowite, ale teraz jadąc do dowolnego kraju na świecie, nawet prywatnie, zawsze znajdę koleżankę lub kolegę z siłowania, których mogę odwiedzić. Ale przede wszystkim ja naprawdę lubię sędziować!
To po prostu moja pasja. Spodobało mi się od pierwszego dnia i tak już zostało. To prawda, że sędziowanie bywa niewdzięczne, sędziom się często obrywa, słusznie lub nie. Ale mam wrażenie, że jeśli zawodnicy widzą, że sędzia podchodzi do swojego zadania na poważnie, z pełnym skupieniem, dobrze przygotowany, to nawet ewentualne błędy są mu wybaczane bez większych pretensji. Taki wzajemny szacunek - sędzia na zawodach daje z siebie wszystko, żeby wydać sprawiedliwy werdykt, a zawodnicy doceniają nasz wysiłek i zaangażowanie.
PeSzy: Czy to prawda, że byłaś i jesteś jedyną osobą, która rozumie angielski Davida?
Judyta Wiercińska:
Podobno chodzą takie plotki... Jeśli o Davida chodzi, to wiele mu zawdzięczam. Podobnie jak dla Moniki, David był pewnego rodzaju mentorem dla mnie i to On zauważył we mnie potencjał i zaprosił mnie na moje pierwsze Mistrzostwa Europy w 2010 roku. Tak zaczęła się moja międzynarodowa przygoda.
PeSzy: Jaki armwrestling zastałaś, kiedy zaczęłaś sędziować? Jaki jest teraz? Co jeszcze trzeba by zrobić z punktu widzenia przepisów oraz praktyki?
Judyta Wiercińska:
To bardzo ciekawe, bo zarówno teraz jak i te 15 lat temu wydawało mi się, że techniki sędziowania są tak dobre jak mogą być. A przecież tyle się zmieniło przez te lata. Nawet tak podstawowa sprawa jak pozycja sędziego
Do tego do sędziowania wchodzi technika i coraz częściej używane są kamery, zarówno jako zastępstwo dla bocznego sędziego, jak i narzędzie pomocne przy rozstrzyganiu protestów. Osobiście jestem za, w końcu chodzi zawsze o wydanie sprawiedliwego werdyktu. Na koniec chciałabym tylko dodać, że wszystkim nam będzie brakować Moniki i liczymy, że będzie nas odwiedzać!
PeSzy: Dziękuję za rozmowę, pozdrawiam świątecznie i nowo rocznie!
Judyta Wiercińska: Pozdrawiam całą naszą armwrestlingową społeczność!