Tak może się zdarzyć tylko raz, na dziesięć lat! Andrey słusznie zrobił podejmując wyzwanie w Las Vegas. Gdyby zapowiadany turniej World Bar Arm Wrestling Championships doszedł do skutku w zapowiadanej formie i stylu, jego walki rozsławiły by siłę ukraińskiego Armwrestlingu na cały świat. Do tego, osoby, które weszły w skład drużyny Ukrainy na mistrzostwa – też nie są bez szans na medale. Zatem, gdyby wszystko poszło, tak jak było zapowiadane – Pushkar mógłby walczyć i wygrywać w Las Vegas, a inni z drużyny w Polsce. Połączenie startu w World Bar Arm Wrestling z bardzo długą, wyczerpującą podróżą ze startem w Polsce nie było możliwe. Na to trzeba by „cyborga”, a Andrey jeszcze jest zwyczajnym Mistrzem, ale z krwi i kości.
Wybrał to, co wydawało się wyzwaniem. Powiedział trenerom, żeby wystawili na jego miejsce w ekipie na mistrzostwa Świata – kogoś innego.
A na miejscu, w Las Vegas okazało się, że... czytaliście tutaj:
Kiedy Pushkar pojawił się w Gdyni – już około pięciuset osób spytało, czy będzie startował i jak było w USA.
Postanowiłem zaoszczędzić mu sił, żeby już nie musiał odpowiadać na kolejne pięćset pytań i samemu zapytałem.
Andrey, zapytam po raz ostatni - jak było tam, w tym Las Vegas? Jak się czułeś?
Na to Andrey, zgodnie z tradycją naszych wywiadów, wziął głęboki oddech i powiedział, że czuł się: „Lekko wystawiony do wiatru” – to wersja „soft”. W wersji „hard” – należy do przełożyć na „wyrolowany”, a dokładne tłumaczenie, nie nadaje się do druku.
Kolejne pytanie, jak się czujesz w sytuacji, kiedy jesteś, a nie możesz brać udziału?
Na to Andrey: Nie dało się pogodzić dwóch szczytów formy plus podróż. Więc wcześniej oddałem swoje miejsce w drużynie innemu zawodnikowi. Nie wezmę udziału w Mistrzostwach Świata pierwszy raz od dziesięciu lat. Na pocieszenie mam jedno – moi wychowankowie, pięciu zawodników będą brać udział w Mistrzostwach. Teraz moim zadaniem jest poprowadzić ich do sukcesu. Ich medale – to jedyne, co może mnie pocieszyć w tej sytuacji.
Andrey, dzięki za rozmowę i życzę tobie, żeby więcej nie było takiej sytuacji.
PeSzy
fot. Iza Małkowska