Language
/ Kontakt /

SPORT, BIZNES, BANY >>>

SPORT, BIZNES, BANY # Siłowanie na ręce # Armwrestling # Armpower.net

Sean Boom Hancock w swoim artykule przedstawił kompletnie chorą sytuację związaną z tym, co obecnie dzieje się w armwrestlingu. Przytoczył porażająco smutne fakty i własne doświadczenia. Taki autorytet, jak Boom, ma do tego pełne prawo i trzeba go uważnie czytać. ()

Czytałem więc z wielkim żalem, z poczuciem, że dzieje się coś tragicznego. Instynktownie się z nim zgadzam. "Trzeba z tym skończyć!" - pisze Boom.

Niestety!

Jestem pewny, że nie da się zakończyć tego zjawiska. Nie uda się nawet zmniejszyć jego skali, jakkolwiek "ucywilizować". "Efekt śnieżnej kuli" już działa. Jeśli teraz ludzie z naszego sportu, grożą sobie nawzajem śmiercią, to nawet gdy ciśnienie im spadnie, będą sobie grozić "co najwyżej" kalectwem? To paranoja!

Może podejść inaczej?

"Jeśli nie możesz ich pokonać, przyłącz się (do nich)" - mówi ludowa mądrość. Nie zachęcam do przyłączenia się do osób, które rozkręcają ten festiwal banów. Raczej do innego spojrzenia na to, co nieuchronne.

Podziały były, są i niestety będą! Warto się z tym pogodzić, a przede wszystkim zrozumieć mechanizmy działania we współczesnym sporcie.

Organizator komercyjnych wydarzeń sportowych jest "producentem", a impreza sportowa jest "produktem" - z punktu widzenia gospodarki jest to (mam nadzieję) dla was oczywiste. Przyrównajmy zatem "produkcję sportowe" do koncertów, targów i innych komercyjnych wydarzeń. Producent produkuje widowiska, na przykład teatralne. "Składa" w jedną całość pomysły, talenty i pracę wielu ludzi, z tego otrzymuje "produkt" i sprzedaje go widzom.

Nieważne czy "produktem" będzie występ cyrkowy, koncert, zawody sportowe. Jeśli patrzeć na to, jak na biznes, nie ma to znaczenia.

Producent zawiera umowy z wybranymi wykonawcami. Wybiera tych, którzy mu pasują i są do dyspozycji. Ważne jest to, że (w normalnym świecie) nie musi się nikomu tłumaczyć, dlaczego zaangażował tego, a nie innego. W większości kontraktów, które zawiera producent i wykonawcy jest punkt o "wyłączności". Najprościej wygląda to tak: "Występujesz przez rok tylko u mnie i nigdzie indziej!" Wykonawcy często negocjują warunki, mogą być pewne wyjątki, ale zasadniczo tak to wygląda.

Dlaczego chcemy, żeby w sporcie było inaczej?

Wiem!

Jesteście sportowcami i sport jest dla was "świętością", a przynajmniej "monumentem", ideą, do której się dąży ciężką pracą. Sport to dla was "fair play" zawsze i wszędzie, sport to idea olimpijska, znicz olimpijski, sztafeta, flagi państwowe, hymny, duma, wzruszenie. Jest tak? Zgadłem? Wiem, że tak jest. Jednak tak nie było prawie nigdy w dziejach ludzkości.

Igrzyska Olimpijskie w Starożytnej Grecji były komercyjnym festiwalem, na którym rzucano dyskiem, biegano, ale też sprzedawano i kupowano pamiątki, a ktoś zarabiał na tym pieniądze. Średniowieczne turnieje rycerskie to też sport, ale z dodatkiem "wielobranżowych targów" i festynu dla ludu. Sport wiejski, ludyczny, zawody siłaczy, występy cyrkowe, zawsze były "produktem", do sprzedania.

Skoro były produktem, to w ich realizacji musiały obowiązywać zasady, prawo, regulacje i... wolność! Wolność gospodarcza! Wolna konkurencja!

W 1896 roku Dostojny Baron Pierre de Coubertin wskrzesił ducha olimpizmu...

Nowożytne Igrzyska też były produktem, tyle tylko, że kiepskim pod względem komercyjnym. Baron słono dopłacił do swojej idei. Jednak sama idea olimpijska sprawdziła się, trafiła na swój czas.

Na początku XX wieku, stopniowo powstały państwowe federacje poszczególnych dyscyplin sportowych. międzynarodowe organizacje sportowe, zwane federacjami i zaczęto rozgrywać mistrzostwa państw, kontynentów i świata. Równolegle rozwinęły się dwa nurty sportu: amatorski i zawodowy.

Tak jest obecnie w XXI wieku, w świecie pełnym iluzji. Zawodowcy udają amatorów, amatorzy przebierają się za zawodowców, a publiczność wierzy, patrzy i, co najważniejsze, płaci.

Moim zdaniem sytuacja się nie zmieni. Nie ma bowiem takiej instancji, sądu, instytucji, która mogłaby się podjąć skutecznej regulacji w tym przedmiocie. Tym bardziej że konflikt "wykluczania" z rywalizacji jest międzynarodowy.

Przeciwstawiając się fali brutalnego hejtu jesteśmy, jak Don Kichot walczący z wiatrakami.

"If you can't beat them, join them!" Czy tylko to nam pozostało?

Jest jeszcze jedno wyjście!

Odseparowanie się od tego. Są różne "organizacje", są różni "producenci" i niech się to toczy dalej. My, którym przeszkadza chamstwo, nie dotykajmy tego chamstwa, nie wchodźmy w spory, nie dajmy się prowokować.

Powtarzam! Jesteśmy sportowcami, trenerami, sędziami, organizatorami, to nasza pasja. Dlatego stwarzajmy sobie eleganckie, kulturalne warunki działania. Tak, żeby oprócz sportowych emocji nasza pasja dawała nam radość z kontaktów z ludźmi, których lubimy i szanujemy.

Przecież może być tak, że na jednej ulicy są dwa bary. W jednym klienci głośno wrzeszczą, bo taki mają zwyczaj, a w drugim rozmawiają po cichu, bo im tak pasuje.

Jest wybór!

Pozdrawiam w, mimo wszystko, dobrym nastroju i w oczekiwaniu na spotkanie podczas Mistrzostw Polski.

PeSzy (KaszaBibiszon)

archiwum >>>

Language