Zaraz po zawodach złapaliśmy naszego „ciężkiego”, zawodnika, który w tym roku praktycznie od Mistrzostw Polski w Grudziądzu, pojawił się w elicie polskich siłaczy. Jan Żółciński po pierwszym dniu był siódmy na lewą rękę, w kategorii +95 kg. Wyprzedzili go Mistrzowie: Pushkar, „Krasi”, Sergiy Tokarev, Murat Kariev, Włoch Bartolato i bardzo niebezpieczny Białorusin Yankouski. Ale w pokonanym polu zostali też zawodnicy o mocnych nazwiskach: Weteran Semerenko, potężny zawodnik z Afryki Południowej Keith Van Zyl, jego rodak, w tym roku idący bardzo mocno w górę, Terence Opperman, oraz Sharagovich i Smirnov. Na prawą było już nieco gorzej…

Janek, dlaczego nie wyszedłeś do open lewej ręki?

Jan Żółciński: No właśnie… Wzięli „Sema”, który zajął miejsce za mną w kategorii. Mam trochę żalu o to.

Wiesz, może „Sem” awansował za zasługi… Jeszcze zdążysz. Powiedz, jak oceniasz zawody.

Jan Żółciński: Organizacyjnie to super.

Na plus to ten wielki telebim za sceną, wielkie ekrany, na których można było wszystko obejrzeć bez kłopotu, rozstawione w bocznych salach. Wspaniała atmosfera, doskonała organizacja. No, może tylko na ważeniu w piątek trochę się pogubiliście…

No… sorry…

Jan Żółciński: Wiesz, dla mnie ten turniej to przed wszystkim marka sportowa oraz organizacyjna. Dla mnie osobiście było marzeniem tu wystartować, więc ciężko mi znaleźć jakieś minusy poza ważeniem. Trochę też zabrakło mi pokazów kulturystycznych oraz koncertów (jak w ubiegłym roku w Ożarowie), co uważam za super sprawę dla osoby czekającej po eliminacjach na OPEN.
Ja ze swojego startu na lewą rękę jestem bardzo zadowolony. Tym bardziej, że przyjechałem w ogólnie nie najlepiej przygotowany, miałem wiele spraw, które mi utrudniały treningi. Ale już teraz wiem, że jeżeli dostane szanse za rok to zdobędę medal w 95 + kg i przygotuje się najlepiej, jak tylko można. Mówię oczywiście o lewej ręce, bo na prawą rękę niestety nic nie pokazałem.

Dzięki i już teraz zaczynaj przygotowania.

Rozmawiał: PeSzy