Chciałbym postawić dwie sprawy, do dyskusji w jak największym gronie, zanim nadejdzie Kongres WAF. ()
Mam nadzieję, że odpowiecie na postawione kwestie, zabierzecie głos i razem wypracujemy nowe rozwiązania. Sprawa pierwsza to plan, o którym już opowiedział w wywiadzie Igor Mazurenko. Otóż – chciałby on postawić na Kongresie WAF sprawę „rozciągnięcia” czasu trwania zawodów mistrzowskich (Europy [innych kontynentów] i świata) z czterech (jak dotychczas) dni do sześciu. Ten pomysł wynika między innymi z tego, że jest bardzo możliwe, że dojdzie jeszcze jedna kategoria najmłodszych juniorek i juniorów. Ta nowa kategoria to jeszcze „projekt”, ale dobry, bo to przecież „nasza przyszłość”.
Ciągle rosnąca liczba startujących osób oraz większa liczba kategorii wiekowych, podział na niepełnosprawnych oraz „zdrowych” – faktycznie może powodować konieczność wydłużenia zawodów. Jest jednak jedno małe zastrzeżenie. Być może nie tylko ja to dostrzegam.
Siłą naszego sportu jest jego działanie „towarzyskie”, integracyjne, wspólnotowe – wybaczcie mi patos. Naprawdę widzę wiele dobrego w sensie wychowawczym, że na jednych zawodach walczą dzieciaki jeszcze oraz całkiem starsze osoby, że tuż obok na scenie, ścierają się ludzie chodzący o kulach, poruszający się na wózkach oraz tacy, którzy mogą wysoko podskoczyć i są okazami zdrowia. To jest nasza siła, siła naszej zbiorowości.
To, że zawodnicy młodzi, mogą kibicować zawodnikom starszym, że widzą każde oblicze „niepełnosprawności”, że pomagają wstawiać na scenę wózki, a zawodników niemogących się poruszać wnoszą na podium – jest działaniem wychowawczym i nikt mnie nie przekona, że tak nie jest!
Nasz sport, choć są w nim doskonali profesjonaliści, jest w 99% sportem amatorskim. Większość trenujących i startujących, albo się uczy, albo pracuje.
Kiedy spotykamy się na zawodach w tak wielkim i tak bardzo różnorodnym gronie – daje to wartość samą w sobie, której nie można lekceważyć.
Wiem, że zawody mistrzowskie w obecnej formie (dwa dni wstępu i cztery dni walk w dwóch osobnych grupach sportowców) są już same w sobie olbrzymim przedsięwzięciem, nawet dla naszego, polskiego teamu organizacyjnego. Wiem o tym dobrze, bo z bliska oglądam tę pracę od wielu lat. Szczególnie, że stawiamy sobie, jako organizatorzy coraz wyższe wymagania.
Jednak chciałbym usłyszeć wasze opinie. Czy warto tracić tę możliwość integracji „starych” z młodymi, zdrowych z mniej zdrowymi?
Czy nie powinniśmy postawić wyżej wartości, które niosą ze sobą wspólnie spędzone dni, na scenie i poza nią? Zastanówmy się wspólnie. Może uda się rozegrać to jakoś inaczej, na przykład dwie sceny na jednej hali?
Jakie są wasze opinie?
Druga sprawa to rywalizacja zawodników niepełnosprawnych. Na ostatnich mistrzostwach bardzo rzuciło mi się w oczy to, gdy zawodnicy walczyli w różnych pozycjach – przy niskim stole. Jeden siedział na wózku inwalidzkim, a drugi stał pochylony. Lub jeden siedział na krześle, a drugi stał schylony przy / do stołu.
Nie sądzę, że jest to dobre. Przecież (przynajmniej tak mi się wydaje) zawodnik stojący, choćby nawet z niezdrowym aparatem ruchu – ma większe szanse na wygraną.
Być może w poszczególnych przypadkach, w zależności od stopnia niepełnosprawności – wygląda to różnie…
Jednak starałem się spojrzeć na to oczami zwykłego, nawet przypadkowego widza. To nie wygląda na sprawiedliwą walkę.
Czy nie byłoby lepiej, żeby obaj zawodnicy przy niskim stole, walczyli na siedząco?
Proszę o wasze opinie.
Po napisaniu artykułu wysłałem go kilku osobom do konsultacji. Wiem już, więc, że na pomoście Mistrzostw Europy 2013 krzesła – miały być dla obu walczących, ale były kłopoty z ustawieniem dwóch krzeseł na podeście. Tak być nie powinno.
Będę bardzo zobowiązany za wasze opinie w obu sprawach, pozdrawiam.
PeSzy
archiwum >>>
LION CUP FITMAX CHALLENGE 2013 JUŻ ZA 29 DNI
Do zastanowienia, ciąg dalszy
HISTORIA TAK SIĘ ZACZYNA!
MINIMUM TO PUDŁO, MAX TO DWA ZŁOTA