Co trzeba koniecznie zmienić w przepisach. ()
Oglądalność naszej strony bije teraz rekordy, więc skorzystam z tego i przedstawię kilka uwag. Chodziłem po całej hali i rozmawiałem z wieloma trenerami, sędziami, zawodnikami i gośćmi. Mam wiele spostrzeżeń, teraz najważniejsze z nich.
Artykuł o sprawie „rodaka - sędziego” ukazał się tutaj:
Jednak, ze względu na wagę sprawy i to, że wszyscy czytali głównie wyniki – powtórzę go w skrócie i dodam jeszcze kilka uwag.
Po pierwsze. Stanowczo nie można sędziować swojemu rodakowi! Tak nie może być! Wśród ludzi z jednego kraju, czasem miasta i klubu – mogą być animozje. To może mieć wpływ na subtelne forowanie przeciwnika. Druga sprawa. Sędzia, powiedzmy z kraju „X” może być tak zdenerwowany, że obserwuje go Sędzia Główny, że (nawet podświadomie) będzie sędziował „pod” przeciwnika swojego rodaka.
Wiem, że wszyscy sędziowie są osobami o wysokim morale. Jednak takie drobne ustalenie z pewnością wykluczy wszystkie podejrzenia i oczyści atmosferę.
Widziałem łzy za kulisami zawodów. Widziałem, jak zawodnicy oglądali zdjęcia i przeklinali swoich rodaków – sędziów. Tego trzeba uniknąć i tyle.
Druga sprawa to koszt protestu. Kwota nie jest wygórowana, a jednocześnie zabezpiecza przed zbyt pochopnym wdawaniem się w dyskusje. Jednak – tu przytoczę sytuację autentyczną z tych konkretnie zawodów – jeden ze sportowców nie miał tej kwoty przy sobie. Nie miał takiej kwoty w ogóle. Miał odliczone pieniądze na pobyt i tyle.
Nie miał od kogo pożyczyć, nie złożył protestu i płakał (wierzcie mi) w korytarzu.
Proponuję zatem, żeby każda ekipa składała depozyt na ręce Sędziego Głównego. Tak, żeby nie trzeba było na oczach kamer podawać sobie kasiory z ręki do ręki. Jak to później rozliczać – niech sobie poszczególne reprezentacje zdecydują same.
W mistrzostwach świata startują, mówiąc wprost – ludzie bardzo bogaci, którzy te parę euro mają w kieszeni dresów, jako drobniaki. Ale trzeba pamiętać, że wielu z zawodników po prostu nie ma takich pieniędzy. Mała poprawka i będzie po sprawie.
Trzecia i ostatnia sprawa. Znajomość języków wśród sędziów. To nie jest kwestia prawidłowej wymowy „Redy. Go!” To kwestia dogadania się w każdej sprawie, która wynika z ich obowiązków. Trzeba wprowadzić przepis, że sędzia wyznaczony do mistrzostw świata lub Europy MUSI mieć certyfikat, potwierdzający „dobrą” znajomość choć jednego z dwóch języków, angielskiego lub rosyjskiego. Jeśli zaś „oszuka”, pokaże papier, a przy stole wyjdzie, że „ani be, ani me, ani kukuryku” trzeba mu międzynarodowe uprawnienia zabrać. Oczywiście, nie róbmy tego z dnia na dzień, ale zaplanujmy na przykład, że za trzy lata będzie to nieodzowny warunek sędziowania na zawodach światowych i europejskich. Tak, żeby sędziowie mieli czas na douczenie się choć jednego z dwóch języków.
To tyle.
Czekam na Wasze opinie. Tekst ukaże się i na stronie angielskiej i rosyjskiej. Zapraszam do dyskusji, a tak naprawdę – czekam na słowa uznania i poparcia
PeSzy
archiwum >>>
Igor Mazurenko o Mistrzostwach
Mistrzostwa mistrzostwami, ale...
Official results for Day 3 and Day 4
Doskonałe zawody!