Podczas ostatnich mistrzostw świata w Gdyni zachwycił swoim głosem i show, jakie poprowadził. Czy stanie się twarzą mistrzostw w armwrestlingu? ()
Grzegorz Karbowski: Mistrzostwa Świata w Gdyni były największym i najwspanialszym turniejem w historii armwrestlingu. Taką opinię zgodnie powtarzają ci, którzy go oglądali. Byłeś ważną częścią tego widowiska. Można powiedzieć, że stałeś się twarzą mistrzostw. Czy da si to porównać z innymi wydarzeniami w twojej karierze?
Anders Axklo: Możliwość takiego udziału w imprezie uważam za przywilej. To samo dotyczy skojarzenia mnie z tak wielkim sukcesem. Brałem udział w wielu telewizyjnych show. Nie lubię jednak porównywać jabłek z gruszkami. Wystarczy, że powiem o mistrzostwach – to było coś wielkiego.
GK: Nowością było zapowiadanie walk i wydarzeń w dwóch językach. Miałeś partnerkę z Rosji. Znałeś przedtem Olesyę?
AA: Tak. poznałem ją wcześniej, ale nigdy dotąd nie pracowaliśmy razem. Jej profesjonalizm robi wrażenie. Myślę, że w przyszłości możemy sporo jeszcze dokonać pracując razem w dwóch językach. Angielski i rosyjski to twa wielkie języki armwrestlingu. Powinny być obecne na każdych zawodach.
GK: Właściwie przyjechałeś do Gdyni nie tylko po to, by zapowiadać mistrzostwa, ale także po to by je wygrać. I wygrałeś. Czy skala sukcesów szwedzkiej drużyny zadowala cię?
AA: Jestem niezwykle dumny z naszego zespołu. Przyjechało z nami prawie 70 zawodników. Przyjechali i walczyli na własny koszt. Zajęcie piątego miejsca w klasyfikacji reprezentacji jest tym, czego od naszych zawodników oczekiwaliśmy. No i co w końcu dostaliśmy.
GK: Przypadły ci w udziale co najmniej trzy role. Jesteś prezenterem, szefem szwedzkiej ekipy i sportowym komentatorem. Porozmawiajmy teraz o wynikach. Co właściwie wydarzyło się na mistrzostwach? Wymieńmy paru bohaterów.
AA: Ogólny poziom mistrzostw był niesłychanie wysoki. Dlatego trudno mi wskazać pojedynczych zawodników. Być może na wyróżnienie zasługują Janis Amolins i Evgeny Prudnik. Zdominowali kategorie, w których – jak się wcześniej wydawało – potencjalnych zwycięzców było wielu.
GK: Kto cię najbardziej zaskoczył?
AA: Dla mnie niespodzianką było zwycięstwo Jonasa Hellstroma nad Tokarevem w kategorii 110 kg. Hellstrom to bardzo wszechstronny zawodnik.
Zwiódł Tokareva błyskawicznym atakiem tricepsem. Nie sądzę, aby łatwo mu było to powtórzyć w następnym spotkaniu z tym przeciwnikiem.
GK: Czyje walki były najbardziej spektakularne?
AA: Bardzo zacięte walki toczyły się między seniorami na poziomie kwalifikacji na lewą rękę. Myślę, że to dlatego nie zobaczyliśmy niczego wielkiego w finałach na lewą rękę. Wobec tak wysokiego poziomu rywalizacji koszt dostania się do finału był zbyt wysoki.
GK: Kibice z Polski byli zawiedzeni brązowym medalem Marleny Wawrzyniak. Brąz zamiast złota. Czy była to według ciebie najbardziej spektakularna porażka?
AA: Ależ nie! Wielu mistrzów doznaje porażek. Na mistrzostwa przyjeżdżają najlepiej przygotowani zawodnicy na świecie. Żaden mistrz nie może być pewien swej pozycji.
GK: Nietrudno jest przewidzieć, że w niedalekiej przyszłości armwrestling może zostać zdominowany przez Rosjan. Mają tak wielu mistrzów w kategoriach juniorskich! Gdzie są Amerykanie, Kanadyjczycy, Brazylijczycy, Polacy?
AA: Wydaje mi się, że w wielu krajach wyboru składu reprezentacji dokonuje się na podstawie aktualnej dyspozycji. Wybiera się tego, kto może zdobyć medal w tym roku. Przykładowo w Rosji, Szwecji i na Ukrainie każdego roku trzeba walczyć o prawo reprezentowania swego kraju. Taki system zmusza zawodników do rozwijania się. Dopóki w poszczególnych krajach nie będzie się dostrzegać dłuższej perspektywy rozwoju armwrestlingu, nie będzie się budowało sportowej infrastruktury, kraje te będą odnosiły okazjonalne, pojedyncze sukcesy zamiast stałego awansu całej reprezentacji.
GK: Czy mistrzostwa w Gdyni zwiększą popularność armwrestlingu w świecie?
AA: Z pewnością tak. Pierwsza rzecz to transmisje telewizyjne. Druga to skala. Udało się udowodnić, że nawet największe mistrzostwa w dziejach armwrestlingu można przeprowadzić bez potknięć. Odtąd żaden z organizatorów turniejów nie będzie mógł się tłumaczyć, że coś mu się nie udało z powodu wielkości przedsięwzięcia. A jeśli chodzi o telewizję, pasjonująca realizacja na żywo i doskonałe zdjęcia, które mogą być użyte w programie „Real Armwrestling”, mogą otworzyć oczy wielu ludzi. Dotyczy to zarówno tych, co znają się na naszym sporcie, jak i tych, którzy oglądają go po raz pierwszy.
Grzegorz Karbowski
archiwum >>>
Oleg Żoch: pogarda czy szacunek?
Liliev wycofany z projektu!
Ekstremalny Dolny Śląsk
Najlepszy z najlepszych?