Wiele lat już dyskutujemy czy tak zwane „oddawanie ręki” bez walki jest zachowaniem zgodnym z duchem fair play, czy nie. A, patrząc nie tylko sportowo – czy w ogóle jest to po prostu uczciwe? ()
Zazwyczaj takie dyskusje wybuchają po turniejach, w tym szczególnie po Pucharze Świata Zawodowców „Złoty Tur”. A pierwszy raz w roku 2004, kiedy to wygrał Alexey Voevoda.
Ten problem możemy sądzić tylko „na wyczucie”… Pierwszy raz zobaczyłem, jak zawodnicy oddają rękę na międzynarodowych zawodach w 1993 roku. Kiedy byłem w mojej najlepszej formie – wielu rywali rezygnowało z walki ze mną. Pamiętam też, jak w 2008 roku na M. Świata – Rustam Babayev – praktycznie nie musiał toczyć walk. Większość zawodników oddawała mu wygraną i starali się walczyć jedynie o srebrny medal.
Wróćmy do Złotego Tura 2004. Wielu zawodników, szczególnie z USA, uważało za nieetyczne to że wielu rywali rezygnowało z walki przeciw Alexey. Padały osądy, że Voevoda tylko dlatego wygrał. Moja opinia jest inna!
Moim zdaniem zawodnicy oddawali rękę w walce z Voevodą, nie dla samego „podłożenia się” rywalowi, ale po to żeby oszczędzać siły na walki – w których mieli więcej szansy. Po prostu chcieli iść dalej, aby zająć wyższe miejsce i wygrać większą kasę.
Takie zdarzenia są nawet na zawodach krajowych, kiedy zawodnicy z jednego klubu nie walczą na poważnie.
Napiszę tak: Jeśli bym startował na turnieju i w kategorii OPEN przyszłoby mi walczyć z Andrey Pushkarem – oddałbym rękę bez walki. Ale nie po to, żeby jemu pomagać! Nie dlatego! Moim głównym celem byłoby zaoszczędzenie sił na kolejne walki i uniknąć kontuzji.
Nie miałbym po co walczyć, nie miałbym szansy na wygraną z nim. Więc po co ryzykować i trwonić siły? Jestem doświadczony w tym sporcie i wiem, na co mnie stać, a na co nie!
Ten przykład jest oczywiście specyficzny, bo jestem o wiele lżejszy niż Andrey i stąd moje szanse, żeby go pokonać są drastycznie małe.
Uważam stanowczo, że takie przypadki należy osądzać jedynie patrząc na intencje zawodnika, który walkę oddaje.
Żeby była pełna jasność!
Jeśli w turnieju nie masz szansy na wygraną z konkretnym zawodnikiem i jemu oddasz walkę tylko po to, żeby lepiej walczyć dalej – to można przyjąć jako zachowanie fair.
Ale! Ale, jeśli bierzesz udział w zawodach tylko po to, żeby komuś innemu ułatwić walkę – to już nie jest w porządku.
Nie tylko na Złotym Turze, ale też na mistrzostwach świata i Europy widzimy jak członkowie jednej drużyny oddają jeden drugiemu walkę, żeby reprezentacja zdobyła więcej medali. Kiedy startowałem w USA też widywałem takie sytuacje.
Podam jeszcze inne przykłady.
Denis Tsyplenkov i Andrey Pushkar… wygląda na to, że kilka razy „dogadali się” i jeden drugiego przepuścił. Robili tak, aby nie „wyeksploatować się” i nie przegrać w walkach z zawodnikami, których w normalnej formie byli w stanie „połknąć” bez popitki.
Na zeszłorocznym Pucharze Świata Zawodowców „Złoty Tur 2016” Andrey Pushkar nie walczył przeciwko Genadi Kvikvinia i zadowolił się trzecim miejscem w kategorii. W ten sposób oszczędzał siły na wygraną w OPEN i znacząco większą nagrodę finansową.
Tym przykładem pragnę wywołać dyskusję.
Na pierwszy rzut oka takie zachowanie wygląda niesportowo i nie fair. Mogą się jednak pojawić opnie, że to są imprezy profesjonalne i zawodnicy walczą na nich o kasę. Że najważniejsza jest kasa. Jeśli tak, to każda ocena ma rację bytu. Po prostu zależy, jaki mamy punkt widzenia.
Więc jedni powiedzą, że to nieuczciwa praktyka, a inni że to po prostu strategia.
W mojej opinii – sprawa nie jest jednoznacznie „czarna lub biała” i szanuję oba punkty widzenia.
A jak Wy uważacie?
Zapraszam do dyskusji.
Engin Terzi
archiwum >>>
Relacja z Międzylesia – fYlm!
Głosujemy na Tytanów – ostatni dzień!
UPDATE! WYNIKI KONTROLI DOPINGOWEJ PO M. ŚWIATA 2016!
Potrzebne są niewielkie zmiany!