Tytułowy „powracający” to Dariusz Wiśniewski. Okazja do rozmowy to nie tylko powrót do startów, ale też doświadczenia ze Stanów Zjednoczonych. Oraz niedawne zawody - Mistrzostwa Polski Północnej w Suwałkach, które Darek zorganizował i jednocześnie brał w nich udział. ()
Nie da się ukryć, latka lecą i Darek uświadomił sobie „nagle”, że jego kategoria to już masters. Latka lecą, a wydawałoby się, że tak niedawno… Rok 2006 kiedy zaczynał trenować na poważnie. Darek siłował się zawsze, od dzieciaka. Lubił walczyć i wygrywać z większymi masą i wzrostem rówieśnikami. Jak sam mówi, robił się wtedy „większy”. No i tak sobie walczył na szkolnych ławkach i gdzieś tam jeszcze, aż doszło do debiutu. Oczywiście na Debiutach! Rok 2005 Mistrzostwa Polski Amatorów w Łodzi, Centrum Handlowe M1. Znajomy spostrzegł informację o imprezie w sieci i namawiał Darka. Często się tak zdarza, wielu z was tak właśnie po raz pierwszy zaczęło się siłować na poważnie. Darek wykręcał się jak mógł, ale znajomy był mocniejszy i przekonał go do startu. Tak został po raz pierwszy mistrzem Polski Amatorów!
Darek, jak było dalej?
Dariusz Wiśniewski: Dalej to po prostu spodobał mi się ten sport. Wiedziałem już, że trzeba szukać konsultacji i pojechałem do Piaseczna na treningi z Marcinem Lachowiczem. Potem Warszawa kilkanaście razy i treningi z Tomkiem Sypniewskim, Tomkiem Ruczem, Mariuszem Podgórskim i załapałem podstawy tego sportu. W ostatecznym przekonaniu się do armwrestlingu pomogli mi… lekarze! Byłem w szpitalu bo odezwały się komplikacje z kolanem. Lekarz oraz rehabilitant twierdzili, że mam genetyczne predyspozycje do wielu sportów i że szkoda, że dopadła mnie kontuzja. Wspomniałem im o siłowaniu na rękę i powiedzieli, trenuj i spróbuj w tym sporcie. Przez kilka miesięcy zacząłem wzmacniać ręce i trenować dynamikę i w 2008 roku ponownie pojechałem na Mistrzostwa Polski Amatorów do Starego Miasta. Ponownie kategoria 63 kg i bardzo łatwa wygrana. Czas było spróbować poważniejszego siłowania… Za kilka miesięcy wiosną 2009 roku pojechałem więc do Żar i wystartowałem w Mistrzostwach Polski, ale już nie amatorów. Kategoria 60 kg i 2 złote medale moje. Następny rok 2010, Gdańsk, MP w dniu katastrofy smoleńskiej, trudno zapomnieć. Tym razem 65 kg i kolejne złoto...
Potem, o ile pamiętam wystartowałeś w Złotym Turze?
Dariusz Wiśniewski: Dokładnie spróbowałem swoich sił na Nemiroffie, kat.
63 i pierwsza walka i Oleg Zhoh… Oczywiście przegrana, ale myślałem, ze reszta jest do przejścia i że może spotkam się z Olkiem w finale, dwie kolejne walki wygrane i kolejna przegrana na faule i miejsce piąte… Niestety. Potem Gniew, kat. 65 kg i kolejne złoto…
Czyli wszystko szło, jak powinno?
Dariusz Wiśniewski: Niezupełnie… zaczęły się wyjazdy do USA, i starty w USA, wygrane kilkanaście turniejów, ale na przekór, kiedy przebywałem w USA, w Polsce były Mistrzostwa Polski, a kiedy byłem w Polsce, w USA mistrzostwa USA. W 2014 roku trafiłem, Otwarte Mistrzostwa USA i licząc za podium lewej ręki wyruszyłem do boju. A tu niespodzianka i dwa złote medale w kat. 65 kg. Tego samego roku odbyła się kolejna, chyba 4 edycja wspaniałych zawodów Orawa Armwrestling Challenge i kolejne 2 złote medale, kat 63 kg.
No a potem nie widzieliśmy już ciebie przy stole…
Dariusz Wiśniewski:Dokładnie tak - nastąpiła przerwa. A powrót sam widziałeś - 16 czerwca 2018 Suwałki.
Byłem, widziałem a teraz opowiedz o zawodach armwrestlingu w Stanach?
Dariusz Wiśniewski: Startowałem tam w kilkunastu turniejach, w różnych kategoriach. Zasadniczą różnicą jest sędziowanie. Jest zupełnie inne, mniej dokładne. Stoły też są nieco inne, często bez poduszek bocznych, najczęściej z gumkami po bokach. Sami zawodnicy są, jak u nas, przyjaźni i dobrze nastawieni do siebie. Oni przecież czasami na zawody czy treningi jeżdżą po kilkaset mil. Za to ich podziwiam! Może też bardziej na luzie podchodzą do walk… Nagrody są raczej symboliczne, czasem jakaś niewielka kasa i puchary, dyplomy. Nawet te zawody rangi Mistrzostw USA odbywały się jednego dnia. Przypominam sobie te zawody bo na nich akurat oglądałem walkę Tim Bresnan vs Jerry Cadorette. Ich pojedynek trwał chyba z pół godziny.
Co byś „przeniósł” z USA do Polski w dziedzinie siłowania?
Dariusz Wiśniewski: Od Amerykanów wziąłbym nieco mniej restrykcyjne sędziowanie. Nie chodzi o to, żeby odpuścić zasady, ale czasami to super dokładne sędziowanie, mikro faule, psują obraz walki a ludzie z boku zastanawiają się o co chodzi. Natomiast Amerykanom poleciłbym stoły Mazurenko.
Darku, dzięki za rozmowę i teraz już umacniaj się na pozycji „powracającego” Mastersa!
Dariusz Wiśniewski: Pozdrawiam przyszłych rywali!
archiwum >>>
Ilya Izman: Rustam Babayev vs Tim Bresnan – czy „kosa trafi na kamień”?
Vladimir Butucea: Motywował mnie Denis Tsyplenkov!
Polski Mundial i armwrestling…
Jutro LVIV OPEN CUP 2018