Paweł „czeka na medal” i na pewno się doczeka. Działa konsekwentnie. Trenuje w dobrym klubie, konkretnie w Piasecznie, czyli teoretycznie niedaleko Warszawy i snobistycznego Wilanowa. Oprócz armwrestlingu ma pewną interesującą pasję, czasami związaną też z armwrestlingiem. Ta pasja to też sposób zarabiania. W tym, co napiszę nie ma „ukrytej reklamy”... Jest jawna reklama i czysta promocja rysunków Pawła. ()
Wiem, że jeden mój serdeczny kumpel już ma na ścianie portret zamówiony właśnie u Pawła. Jest ich pewno więcej, popatrzcie i zamówcie portret swój lub kogoś, kto jest godny wisieć na ścianie w waszym domu.
Czas zapytać Pawła, jak z tym rysowaniem było i jest?
Paweł Gawenda:
„Od dziecka dużo bazgrałem po zeszytach na lekcjach w szkole. Wiele razy miałem z tego nieprzyjemności bo nauczyciele mówili, że zeszyt to nie brudnopis. Często też w domu rysowałem po szkole różne rysunki postaci z gier, filmów czy komiksów. Nie rysowałem jakoś wybitnie od początku, ale widać, że miałem smykałkę do tego.”
PeSzy: Jako dyplomowany pedagog w dziedzinie sztuk plastycznych – potwierdzam, że to talent, wsparty precyzją i cierpliwością! Jak to było dalej?
Paweł Gawenda:
„Koło 13 roku życia jakoś odpuściłem rysunek, na 10 lat. Wtedy właśnie odkryłem pasję do treningu siłowego i przede wszystkim siłowania na rękę. Między 22-23 rokiem życia miałem roczną przerwę od treningów z powodów problemów zdrowotnych i jakoś wtedy chyba zacząłem szukać substytutu siłowania i rysowanie było czymś, co wypełniło tą pustkę. Następnie po pół roku miałem kolejną przerwę, tym razem roczną, do momentu aż mój kolega, który wiedział, że coś tam rysuję, poprosił mnie czy mu nie narysuję kilku karykatur na zajęcia. Z ciekawości się za to wziąłem i znowu wróciła motywacja do rysunku i od tamtego momentu minął już ponad rok. Na dany moment rzadko się zdarza żebym nie rysował kilka godzin dziennie. W obecnej chwili traktuję to jako główną formę
zarobku i mam ambitne plany związane z tym na przyszłość.
"
PeSzy: A jak w tym wszystkim sport?
Paweł Gawenda:
Jeżeli chodzi o moje sportowe zaplecze to od 6-7 roku życia przez wiele lat grałem w... szachy. I szło mi bardzo dobrze. Do dziś pamiętam, jak w zawodach szkolnych gdzie mogli brać udział wszyscy uczniowie, zostałem najlepszym szachistą w wieku 7 lat. Jeździłem na zawody w moim rodzinnym mieście Ciechanów jak i w całym powiecie. Mam całą szafę zawaloną pucharami za zawody szachowe. Jednak po ukończeniu gimnazjum pasja ta jakoś zanikła. Tak to grałem tylko w piłkę nożną, jak każdy dzieciak na podwórku, na przerwach szkolnych czy wuefach. Zanim się zafiksowałem na maxa w armwrestling, przez 1 rok ćwiczyłem kalistenikę, która myślę, że wiele mi dała. Ponieważ zawsze byłem chudym i słabym dzieciakiem, a kalistenika dała mi sporo siły.
PeSzy: Jakie masz sukcesy w armwrestlingu?
Paweł Gawenda:
„W armwrestlingu nie mam na dany moment wielkich sukcesów na arenie krajowej. Największy to chyba w 2017 roku, gdzie udało mi się zdobyć złoto w juniorach do lat 21 na prawą rękę. W seniorach ciągle czekam na medal, ale się nie poddaję. Na dany moment mój najlepszy wynik to 4 miejsce na lewą rękę na Pucharze Polski w 2017 roku w kategorii 78. Na MP w 2020 i 2021 roku na lewą byłem w obu przypadkach na 5 miejscu, więc powoli się zbliżam do podium i ciężko pracuję żeby tam się znaleźć."
PeSzy: Dzięki za rozmowę i jeszcze raz przypominam, że można u Pawła zamówić rysunek. Kilka zdań jeszcze, jeśli można. Niewielu jest / było artystów plastyków, którzy do tego wyróżnialiby się sprawnością fizyczną oraz zamiłowaniem do sportów walki.
I tak, kiedy rozmawiałem z Pawłem – przyszło mi do głowy dwóch: Franciszek Starowieyski i... Caravaggio.
Powiem tak: miałem zaszczyt znać Franciszka. Znam Pawła. No to już nie żal mi, że nie znam tego Caravaggia...
archiwum >>>
Igor Mazurenko: Pozdrawiam Przyjaciół!
Pilne! Rezolucja PAL!
Kolejny dzień wojny...
Biotechnologia molekularna...