Co by było, gdyby było, ale było! ()
9-10 marca 2012 w Moskiewskim Centrum Sztuk Walki odbyły się Mistrzostwa Rosji w Siłowaniu na Ręce. Zawody wyjątkowe nie tylko ze względu na obsadę, nieoczekiwane wyniki oraz klasyfikację zawodników za wyniki obu rąk. Zawody wyjątkowe również, dlatego, że organizatorzy zdecydowali się właśnie na nich przetestować system, w jakim będą się toczyć walki na A1 Russian OPEN Armwrestling Grand Prix.
Było tak: po zakończeniu walk w sobotę, można się było zgłosić do tego dodatkowego turnieju w kategorii open. Jak odbywała się rywalizacja pisałem w jednym z poprzednich newsów. Teraz skupmy się jedynie na sytuacji, w której zostało „Czterech Wspaniałych”, czyli: Denis, Arsen, Andrej i Khazimurat.
A to nie była czwórka do brydża!
Jak już pewno wiecie – w tej doborowej stawce zwyciężył Arsen Liliev. Jak było? Jak mogło być, gdyby nie było inaczej? Przytoczymy telefoniczną relację samego Arsena.
Zaskoczył naszego reportera od razu, mówiąc, że… Denis Cyplenkow jest wyjątkowo mocny, a nawet, na dziś dzień silniejszy od niego! To nie była fałszywa kokieteria Mistrza. Arsen mówi tak, żeby uświadomić nam – jak wpłynęło rozstawienie czterech zawodników na ostateczny rezultat tego starcia.
„Wielka Czwórka” sama w sobie była imponująca. Denisowi w pierwszej walce przyszło spotkać się z Andrejem. Wygrał, ale po ciężkim boju, tracąc wiele sił. Liliev natomiast wpadł na Zoloeva i nie męczył się za bardzo. Co by było, gdyby było inaczej? Czy Arsen mógłby wygrać ze świeżym Denisem? Albo, gdyby nawet wygrał, czy potem powalczyłby z Puszkarem? Jest tu, a raczej było wiele znaków zapytania. Przejdźmy do faktów.
Arsen o walce z Denisem.
„To nie ja zdecydowałem, z kim mam walczyć. Gdyby było inne rozstawienie, byłoby inaczej.
Moja walka była trudna, bardzo trudna, naprawdę ciężko wywalczone zwycięstwo. Sami widzieliście, w pierwszej rundzie zaatakowałem błyskawicznie i właśnie dzięki temu zrobiło się jeden zero dla mnie. Denis poszedł do narożnika, do trenerów i oni właśnie zasugerowali mu, że powinien iść na rozerwanie. Walka w paskach z gościem, który ma taaaaką łapę, jest dla mnie znacząco trudniejsza. On, po ciężkim boju na środku stołu, poszedł w triceps. Mam małą dłoń, mniejszą od Denisa i krótkie, krótsze, niż on palce. No i wygrał. Zrobiło się jeden do jednego. Runda trzecia i znów Denis się rozerwał. Ale dałem radę i wygrałem przez szybki atak naciskiem bocznym. Dwa do jednego dla mnie! A trzeba się bić do trzech wygranych. Zatem już „witałem się z gąską, już byłem w ogródku”, ale… No właśnie! Czwarta runda dla niego i poczułem się solidnie pod ścianą. Jak było? Denis chytrze powtórzył to samo, co w rundzie drugiej.
Ostatnie, decydujące starcie. Poczułem napięcie i, szczerze mówiąc, obawę przed porażką. Kibice napięci do granic możliwości, jak my. Połowa sali za mną, połowa za moim przeciwnikiem. Atmosfera, jak na meczu piłki nożnej. Denis walczył u siebie. Ja startowałem z okręgu Samara, to raczej daleko…
Podeszliśmy do stołu. Albo rybka, albo akwarium! - Pomyślałem. Poszło i rozerwanie. Jednak teraz już nie dałem Denisowi szansy na powtórny atak w triceps. Mocnym pchnięciem na siebie ustabilizowałem walkę na środku stołu i kontrolowałem sytuację, starając się rozgiąć palce przeciwnika. Udało się!
Gdy już wygrałem i zerknąłem na trybuny, dotarło do mnie, że wielu kibiców klaszcze dla mnie, że to mnie gratulują wygranej. Wspaniałe uczucie!
Pozdrawiam czytelników, pozdrawiam moich kibiców. Do zobaczenia na kolejnych zawodach.”
Dziękujemy Arsenowi za przybliżenie tego pojedynku. A kibicom radzimy obejrzeć walkę raz jeszcze dla celów szkoleniowych.
PeSzy
archiwum >>>
Profesjonalne Mistrzostwa Kanady „Supermatches”
Jak ukąsić Kobrę?
KOMUNIKAT FAP
Bartosiewicz nie wystartuje na Mistrzostwach Polski