Language
/ Kontakt /

ARMFIGHT #41 Droga Szreka >>>

ARMFIGHT #41 Droga Szreka # Siłowanie na ręce # Armwrestling # Armpower.net

Wspaniali gospodarze, wspaniała publiczność, świetni zawodnicy! ()

Po pierwsze, jeszcze raz podkreślam, że trójka prowadzących zawody ARMFIGHT #41 w Starej Zagorze w składzie: piękna Weronika Bonkova i dwóch przystojnych panów zrobiła doskonałe show! Mieli świetny kontakt z publicznością, która od razu chwyciła emocje i dodawała zawodnikom sił do kolejnych rund. Oczywiście, na nic by to wszystko było, gdyby nie mocne walki, a to już zasługa Wspaniałej Ósemki.

Pod drugie, pochwały należą się sędziom. Nie było żadnego potknięcia, które wpłynęłoby na wynik. Mam tylko jedną uwagę do sędziów pracujących przy stole. Czasem, gdy podejmowali decyzję po konsultacji z bocznymi – zdarzało się im zapomnieć o spektakularnym wskazaniu zwycięzcy danej rundy. To nieco utrudniało czytanie walki osobom mniej obeznanym z naszą dyscypliną. To drobiazg, ale przypominam.

Po trzecie, bułgarscy gospodarze pokazali jak bardzo są dumni z faktu, że goszczą takie sławy jak John i pozostali zawodnicy. Ciepła atmosfera, sympatia i szacunek – na pewno opowiedzą o tym, gdy wrócą do domów.

Po czwarte, jestem zobowiązany podać do publicznej wiadomości werdykt żeńskiej części publiczności w sprawie wyboru najprzystojniejszego z zawodników. Zdecydowanie i bez wątpliwości na pierwszym miejscu znaleźli się Dmitriy Trubin i Igor Miroshnik. Na drugim Krasimir. Co do kolejnych miejsc nie było już zdecydowanych opinii. Klasyfikację zamykają wspólnie Todd i Terens (sorry panowie).

Nie da się ukryć - panie patrzyły na nich...

Po piąte…, Kto wpadł na pomysł, żeby Arsena nazwać „Szrek”?! Dlaczego on sam zabiega o utrwalenie tego przezwiska w mediach? To grube nieporozumienie! Młody, przystojny, uśmiechnięty i Szrek? To chyba jakiś spisek jest, będę do tego jeszcze wracał.

Arsen Liliev, obserwowałem go od pierwszego dnia, od poniedziałku, jeszcze przed oficjalnymi spotkaniami, przed losowaniem. Najpierw sprawiał wrażenie nieco wytłumionego, co kładłem na karb długiej podróży. Później… Też jakoś nie brylował w gronie zawodników, nie uśmiechał się zbytnio. Zapytałem wprost i Arsen powiedział mi jak to wygląda. – „Jadąc do Bułgarii miałem nastrój bojowy, wręcz agresywny.

Chciałem ich wszystkich zjeść na surowo! Teraz, jak na nich patrzę, zaczynam mieć wątpliwości. Ja nie uznaję drugich miejsc! Muszę wygrać!” W poniedziałek i wtorek, gdy już zbliżała się godzina startu, zawodnicy coraz mniej żartowali, grupa anglojęzyczna trzymała się razem, pozostali jakby szukali chwili samotności, każdy koncentrował się na swój sposób. Arsen zaczął się uśmiechać.

Ale z losowania nie był zadowolony. Chciał od razu trafić na Johna Brzenka. Chciał, żeby to na niego spadła kwestia weryfikacji „Legendy”. Jednak los wskazał Dmitriy Trubina, jako tego, który pierwszy sprawdzi formę Amerykanina. Jak to się odbyło, wiecie z poprzednich artykułów, sześć do zera i po temacie. Wróćmy do Arsena. Jego przeciwnik w pierwszej walce, zawodnik z Afryki Południowej cieszył się po losowaniu. Podkreślał, że zna „swoje miejsce w szeregu”, ale bardzo pragnie zaistnieć wśród tej elity armwrestlerów. Nie zaistniał w pojedynku z Arsenem nie miał szans! Szybkie cztery do szybkiego zera i cześć. Arsen wrócił do szatni i zjadł ostatni kawałek czekolady. Dmitriy nerwowo kręcił się przed halą, szukał chłodu i cienia.

Walka, którą stoczyli była dość czytelna. Jeden górą i drugi górą, jeden do rozerwania, drugi też. Następnego dnia rano Dmitriy mówił, że ręce bolą go tak, że ma problem z umyciem twarzy! To była bardzo twarda walka, choć wynik tego nie oddaje. Arsen po walce był już spokojny, wiedział, że ktokolwiek przypadnie mu w finale – będzie mniej groźnym przeciwnikiem, niż Kazach. Tak się faktycznie stało i walka, którą stoczył w czwartek z Toddem dobitnie potwierdziła jego przewagę.

Jak na dziś – Arsen jest nie do pokonania. Czy ktoś z pozostałych uczestników ARMFIGHT #41 będzie mógł mu w przyszłości podskoczyć? Trubin zapowiada, że będzie solidnie trenował, podkreśla, że dla takich przeciwników jak Arsen warto się rozwijać w tym sporcie. Zatem rewanż? Kiedy, gdzie? Sądzę, że wszystko się wyjaśni jeszcze zanim pożółkną liście.

Na zakończenie przypominam jeszcze raz, że będę dochodził, – dlaczego Mistrza Arsena nazywają „Szrek”. Kto za tym stoi i komu to ma służyć? To jest problem!

Na zdjęciu Arsen i autor. Sami powiedzcie, czy któryś z nas jest podobny do Szreka?

PeSzy

archiwum >>>

Language