Sędziuje od 12 lat. Pierwsze Mistrzostwa Europy, które sędziowała to był rok 2010 Moskwa. Jest w tym świecie już 1/3 swojego życia i… kocha Armwrestling. ()
Judyta Wiercińska: Jestem sędzią od 12 lat, a na swoich pierwszych Mistrzostwach Europy byłam w Rosji, w 2010 roku. To ponad 1/3 mojego życia i mogę powiedzieć tylko tyle, że znajomość przepisów to jedno, ale to obycie i doświadczenie mają ogromny wpływ na nasz poziom sędziowski. Lata mi zajęło, żeby nie stresować się przy stole i przestać zastanawiać nad niektórymi kwestiami. A jeszcze sporo rzeczy do poprawy zostało!
No a prywatnie...
Judyta Wiercińska: W życiu prywatnym jak zwykle jestem bardzo zapracowana. Poza pracą w Centrum Onkologii jako fizyk medyczny, robię także specjalizację oraz doktorat z medycyny. Tak więc praca, studia doktoranckie, badania naukowe oraz pisanie doktoratu to mój dzień powszedni. Dlatego tak lubię wyjazdy na zawody, to zawsze chwila oddechu i atmosfera którą kocham!
Najpierw jednak o minionych Mistrzostwach Europy… Judyta! Byłaś, patrzyłaś z bliska, powiedz – jak było, jak nasi?
Judyta Wiercińska: Tegoroczne Mistrzostwa Europy dobiegły końca, ale emocje wciąż nie cichną. Poziom sportowy bardzo wysoki, mieliśmy kilka niespodzianek, a w niektórych kategoriach nawet faworyci wylądowali poza podium. Nasi sportowcy spisali się rewelacyjnie, widziałam kilka tylko kilka walk, ale akurat tych bardzo zaciętych. Taktycznie rozegrali swoje walki wyśmienicie. Weronika wychodziła z niesamowicie trudnych pozycji, a Artur Krupa był w stanie pokonać Mistrza Europy seniorów w walce eliminacyjnej. Duży szacunek za to! Mariusz Grochowski szedł jak przecinak, o mały włos byłby w finale bez porażki. A Wiesław Podgórski to klasa sama w sobie. Nie miałam żadnych wątpliwości, że wygra.
Jak wyglądała praca sędziów?
Judyta Wiercińska: W ekipie sędziowskiej zabrakło kilku bardzo doświadczonych sędziów takich jak Monika Duma, Camilla Kattstrom czy Ivan Gregoricka. Niełatwo było radzić sobie w ograniczonym składzie, szczególnie, że pojawiło się wielu młodych, dobrze zapowiadających się sędziów, którym należało poświęcić trochę uwagi i szkolenia. Niestety mieliśmy w tym roku więcej niż zwykle protestów, a połowa z nich została uznana jako zasadne! Trudno powiedzieć - czy na ilość protestów wpłynęła większa świadomość zawodników, czy zbyt duża liczba młodych sędziów. Na pewno jednak sportowcy mogli zauważyć, że sędziowie umieją przyznać się do błędu, a to bardzo ważna kwestia. Może to wpłynie na panujące przeświadczenie, że nie ma po co składać protestów, bo i tak zostanie odrzucony.
Jakie są najczęstsze błędy zawodników, z punktu widzenia sędziego?
Judyta Wiercińska: Powtarzającą się kwestią bywa nieznajomość komend. Nie każdy musi znać angielski, ale tych dwudziestu słów wypowiadanych przez sędziów warto się nauczyć, żeby nie otrzymywać niepotrzebnych ostrzeżeń. Z tego co wiem, w coraz większej ilości państw Mistrzostwa odbywają się właśnie w języku angielskim, żeby ułatwić sportowcom start na arenie międzynarodowej. Zdecydowanie popieram!
Kogo trudniej sędziować – kobiety, czy facetów?
Judyta Wiercińska: Paradoksalnie, walki kobiet są dużo trudniejsze do sędziowania, niż mężczyzn. Chyba mamy zawziętość i waleczność wyrytą głęboko w DNA. To jak płeć piękna walczy o pozycję startową jest niespotykane w żadnej męskiej kategorii! Niestety Panie zapominają, że tracą w ten sposób wiele sił. Takie potyczki bardzo często kończą się ustawieniem sędziowskim, o które przecież można od razu poprosić sędziego bez tracenia czasu i energii. Same pojedynki kobiet też już od lat są nie mniej interesujące, niż te męskie. Panie jedynie mniej dyskutują z sędziami, niż to robią panowie. Pod tym względem jest łatwiej.
Poza znajomością komend, co jeszcze zawodnicy powinni poprawić?
Judyta Wiercińska: Sportowcy przyjeżdżający na Mistrzostwa Europy są bardzo dobrze przygotowani, zarówno pod względem sportowym jak i znajomości przepisów. Kwestią, do której mogłabym się doczepić i która wraca na każdych zawodach są protesty.
Zawodnicy wciąż nie rozumieją procedury składania i przede wszystkim rozstrzygania protestów. Rozumiem nerwy, gdy składa się zażalenie na werdykt sędziego, ale złość nikomu nie pomoże. Przypomnę więc bardzo krótko, że zawodnik protestujący nie może odejść od stołu, a protest składa kapitan drużyny wpłacając jednocześnie określoną kwotę. Treść zażalenia sędzia główny przedstawia dwóm sędziom, którzy sędziowali daną walkę. Jeśli werdykt był niezgodny z przepisami, to główny sędzia uznaje protest. Jeśli zażalenie nie dotyczyło błędnego zastosowania przepisów, to od decyzji sędziów przy stole (a nie głównego sędziego) zależeć będzie czy protest zostanie uznany czy nie. Jeśli co najmniej jeden z sędziów stwierdzi, że nie jest w 100% pewny co do werdyktu, wtedy protest jest uznawany, pieniądze zwracane i rozgrywany jest powtórny pojedynek z zachowaniem wszystkich otrzymanych dotychczas fauli i ostrzeżeń. Jeśli jednak sędziowie podtrzymują swój werdykt i twierdzą, że nie mają wątpliwości, to protest jest odrzucany. Nawet jeśli np. sędzia główny widział daną walkę i jego zdaniem werdykt był błędny, to jednak wciąż mamy tylko dwóch sędziów przy stole. Nie ma też możliwości oglądania nagrań walk, które mogą być pod nieodpowiednim kątem, nie zapewniają również obrazu z obu stron stołu.
Wtedy zaczyna się nerwowo…
Judyta Wiercińska: Chciałabym zaapelować do zawodników – sędzia też człowiek i może popełniać błędy! Za dobrze wykonywaną pracę rzadko nam ktokolwiek dziękuje, natomiast za wszelkie pomyłki spadają na nas gromy. Proszę o trochę wyrozumiałości.
Podobnie apeluję do sędziów, zwłaszcza młodych – to sędzia jest dla zawodnika, a nie zawodnik dla sędziego! Nam przyznanie się do błędu kariery nie popsuje, ale tkwienie w błędzie, żeby nie wypaść źle może przyczynić się do końca kariery zawodnika. Pamiętajmy, że oni trenują latami, często poświęcając mnóstwo rzeczy.
Jakie były w tym roku istotne zmiany w przepisach sędziowania?
Judyta Wiercińska: W ostatnim roku największa zmiana dotyczyła podziału obowiązków między sędzią głównym stołu a bocznym. Aktualnie sędzia pomocniczy musi zająć pozycję na narożniku stołu i pokazuje na starcie jedynie czy nadgarstek jest prawidłowo ustawiony, po to żeby skupić się maksymalnie na ewentualnych faulach łokcia na starcie oraz nie zasłaniać swoim ciałem walk kibicom. To też jest ważne, jeśli chcemy, żeby Armwrestling stał się popularnym sportem. Jednak znacząco zwiększa to nakład pracy głównego sędziego, który sam musi zadbać o właściwe położenie centrum czy wyprostowane barki. Ta zmiana przepisów - moim zdaniem zwiększa poziom trudności pracy głównego sędziego stołu.
Jak na tej ważnej imprezie pokazali się nasi sędziowie?
Judyta Wiercińska: W tym roku Polskę reprezentowało troje sędziów – Matylda Waberska, Maciej Sośnicki i ja. Zarówno Matylda jak i Maciej podeszli do egzaminów podnoszących kwalifikacje i oboje zdali bez żadnych wątpliwości. Polscy sędziowie są naprawdę szanowani w Europie i świecie. Nierzadko słyszę narzekania na różnych sędziów, nie zdarzyło mi się jednak, żeby ktoś narzekał na Polaków. Jak wspomniałam wcześniej, w pracy sędziego bardzo ważne jest doświadczenie. Nigdzie indziej w Europie nie ma tak restrykcyjnych zasad o tym, jak długo musi sędziować sędzia, zanim pojedzie reprezentować nasz kraj za granicą (choć na Ukrainie czy w Rosji również wymagany jest odpowiedni staż sędziowski). Często sędziowie przyjeżdżają po zaledwie kilku miesiącach, co moim zdaniem powinno być zakazane w przepisach. Bo sędziowanie to bardzo odpowiedzialne zajęcie. Myślę, że to właśnie zasługa takich przepisów w Polsce oraz pracy szkoleniowej Moniki Dumy wpływają na wysoki poziom polskich sędziów.
Dzięki i do zobaczenia przy stole!
Judyta Wiercińska: Pozdrawiam wszystkich ludzi Armwrestlingu!
Rozmawiał: PeSzy
archiwum >>>
Orawski charakter!
Malin Kleinsmith: „Udział w pierwszej Vendetta kobiet to dla mnie zaszczyt!”
TIM Bresnan szykuje niespodziankę!?
Wiesław Podgórski: Rywale i przyjaciele