Pamiętacie Puchar Świata Zawodowców z roku 2004? Wtedy w kategorii 78 kg na prawą rękę podium wyglądało tak: Rustam Babayev jako pierwszy, Cvetan Gashevski – drugi, Grigori Bondaruk był trzeci, a na czwartym miejscu – Zbyszek Chmielewski w stawce 16 mocnych rywali. Pamiętacie II Otwarte Mistrzostwa Warszawy w Armwrestlingu, jakie odbyły się w 2004 roku? Kategoria 100 kg (!), w niej właśnie Zbyszek Chmielewski i emocjonujący finał z Arturem Głowińskim? Pewno pamiętacie… ()
Minęło wiele lat i znów zobaczymy multimedalistę Mistrzostw i Pucharów Polski oraz wielu innych zawodów – Zbyszka Chmielewskiego przy armwrestlingowym stole. W grupie wiekowej – Masters, nie da się ukryć. Latka lecą. Co wpłynęło na decyzję zawodnika z Armfight Piaseczno i jak spędził ten czas, kiedy nie uczestniczył w zawodach? Zapraszam na krótką rozmowę.
Zbyszku, jak wygląda twoja forma sportowa?
Zbyszek Chmielewski: Wyniki biegowe – fantastyczne, jak na 45 lat! Biegam półmaratony i dyszki – czasy są bardzo fajne…
Ale ja pytam o formę w armwrestlingu!
Zbyszek Chmielewski: A! To się dopiero pokaże na nadchodzących Mistrzostwach Polski. Wracam, żeby sprawdzić, co się dzieje w moim sporcie. Sprawdzę i w zależności od wyniku – zdecyduję, czy na przykład szykować się do Pucharu Polski, czy innych walk. Jak na razie to na przygotowania do tych Mistrzostw mam dość mało czasu. Po prostu więc – sprawdzę.
Co konkretnie spowodowało decyzję o powrocie?
Zbyszek Chmielewski: To sprawka Marcina Lachowicza i chłopaków z Armfight Piaseczno. Marcin zadzwonił i namówił mnie do tej decyzji.
Powiedz, co się w twoim życiu zmieniło odkąd ostatni raz widzieliśmy się na zawodach?
Zbyszek Chmielewski: W sumie to niewiele… Żona ta sama, tylko dzieciaki coraz starsze. Ponadto niedawno wziąłem się za bieganie. Traktuję to bardzo poważnie i mam niezłe wyniki.
Zaprzestałeś startów w armwrestlingu z powodu wielu kontuzji. Czy teraz jest wszystko zaleczone?
Zbyszek Chmielewski: Wygląda że tak. Przez okres tej przerwy nie siłowałem się nawet tak dla zabawy. A cały mój problem, łącznie z konieczną operacją, to był tak zwany „zespół cieśni nadgarstka”. Czy przyczyna leżała w treningach, ciężkich walkach, czy w tym że całe życie pracuję dość ciężko? A może po prostu tak się wydarzyło… Teraz po prostu sprawdzę, czy mogę dalej trenować, startować i jakie mam szanse.
Zatem do zobaczenia na M. Polski i udanego powrotu!
Zbyszek Chmielewski: Do zobaczenia!
Igor Mazurenko: Obserwowałem Zbyszka od pierwszych zawodów. To były nasze początki, jakieś pokazy, festyny. Później już Mistrzostwa Polski, Puchary, Liga. Od razu uświadomiłem sobie, że on dysponuje niespotykaną siłą i praktycznie wtedy nie było drugiego tak silnego zawodnika w naszym sporcie. No a potem kontuzje i wymuszona przerwa. Jeśli teraz w wieku 45 lat wróci i jeśli ze zdrowiem będzie wszystko w porządku – to widzę go na podium i to nie tylko naszych krajowych zawodów.
Teraz Marcin Lachowicz – „sprawca zamieszania”:
Zbyszka poznałem w 2002 na Body Show, kiedy wygrał bez problemu swoją kategorię 78 kg. Okazało się, że mieszkał kilkanaście kilometrów ode mnie i tak się zaczęła nasza przyjaźń. Na początku siłowałem się z nim dwoma rękoma – byłem wtedy w 86 kg a Zbyszek 78 kg więc to była dla mnie motywacja! Natomiast w 2005 roku Zbyszek powiedział, że nie pokonam go przez najbliższe dziesięć lat… No i tu się pomylił, bo wygrałem z nim już w 2006.
Najbardziej mi imponuje jego twardość, zawziętość, zacięcie – czy jak to nazwać do treningów, mimo że każdego dnia pracuje i na pewno bywa zmęczony, bardziej niż jakby siedział za biurkiem. W tych naszych początkach trenowaliśmy w nieogrzewanej zimą piwnicy i Zbyszek po robocie dojeżdżał na trening rowerem i nie miał z tym problemu.
Marcin, jak widzisz szanse Zbyszka na nadchodzących M. Polski?
Marcin Lachowicz: Jeśli wszystko pójdzie dobrze to będzie walczył o pierwsze miejsce.
Dzięki za rozmowę / PeSzy
Tu mamy mały fragment pożółkłych kartek historii, czy pdf Magazynu Armpower, który przez lata był działem miesięcznika „Kulturystyka i Fitness, Sport dla Wszystkich” a ja miałem zaszczyt go prowadzić. Popatrzcie…
A tekst leciał tak oto:
Centrum Rozrywki Las Vegas, 64 zawodników, lewa i prawa ręka, osiem kategorii mężczyzn i dwie kategorie kobiet, kilka godzin pojedynków i wygrana faworytów - tak w skrócie można zrelacjonować tegoroczne Otwarte Mistrzostwa Warszawy w Siłowaniu na Ręce. 25 września 2004 roku po raz drugi odbyły się zmagania armwrestlingowe o tytuł najlepszego w Warszawie roku 2004. Całe mistrzostwa zapoczątkowały zmagania mężczyzn i kobiet na lewą rękę.”Poziom zawodów był dość wysoki − powiedział Andrzej Głąbała, trener a zarazem sędzia armwrestlingu − wszyscy zawodnicy od Mistrzostw Polski poprawili zdecydowanie technikę i siłę. Żałuję, że nie wystartowałem w tych mistrzostwach. Całą siłę włożyłem w sędziowanie.”
I rzeczywiście. Poziom sędziowania, dzięki takim sędziom jak Andrzej, Daniel Gajda czy inni sędziowie, z sędzią głównym FAP na czele był bardzo wysoki. Oczywiście jak na każdych zawodach, gdzie rywalizacja sportowa jest bardzo zacięta nie obyło się bez protestów i niezgodności pomiędzy startującymi a arbitrami. Nie zabrakło gwiazd polskiego armwrestlingu. Do Warszawy przyjechali: Zbigniew Chmielewski, Walentyna i Wiktor Zakliccy, Krystian Kruszyński, Sylwia Matyga, Mariusz Grochowski, Elżbieta Durczak, Przemysław Grzenkowicz, Anna Kijewska, Artur Głowiński, Daniel Gajda i wielu, wielu innych z terenu całego kraju. Wszyscy walczyli jak lwy, by pokazać innym, że to oni są najlepsi w danej kategorii wagowej.
„Zawodnicy nie mogli się już doczekać startu w tych zawodach, były to pierwsze zmagania armwrestlerskie po dość długiej przerwie wakacyjnej” − powiedział Igor Mazurenko, współorganizator zawodów.
Dlatego też startujący armwrestlerzy byli dobrze zregenerowani i przygotowani.
„Niezaprzeczalnie najlepszy pojedynek stoczyli Artur Głowiński z Choszczna i Zbigniew Chmielewski z Piaseczna. Zbyszek - nieoczekiwanie - na lewą rękę postanowił wystartować w kategorii do100 kg. Tam właśnie zarówno w rundzie eliminacyjnej, jak i w pojedynku finałowym spotkał się z kolegą po fachu − Arturem. Zawodnik z Piaseczna w eliminacjach nieoczekiwanie po zaciętym, godnym ligi zawodowej pojedynku przegrał i to Artur Głowiński do finału wszedł bez żadnej porażki. Oczywiście od razu było wiadomo, że ci dwaj sportowcy jeszcze raz spotkają się w pojedynku finałowym. Obaj zawodnicy chcieli pokazać licznie zgromadzonej publiczności oraz oczywiście samym sobie, że to oni są niezaprzeczalnymi mistrzami, a w walkach finałowych (Zbyszek wygrał pierwszą i obaj zawodnicy musieli stoczyć jeszcze jeden pojedynek rozstrzygający) pokazali dobrą szkołę siłowania na ręce. W rezultacie po dwóch faulach Zbyszka zawodnik z Choszczna wygrał ten pojedynek i to on został Mistrzem Warszawy kategorii do 100 kg.
„To był najlepszy pojedynek tegorocznych mistrzostw” − powiedział Igor Mazurenko, współorganizator zawodów (obok Klubu Sportowego ATLAS w Starej Miłosnej). „Obaj zawodnicy na co dzień walczą w Profesjonalnej Lidze Zawodowej, gdzie toczą pojedynki z utytułowanymi armwrestlerami z całego świata. Dziś zobaczyłem, że nadszedł czas, aby pomiędzy tymi zawodnikami zakontraktować co najmniej trzy-rundowy pojedynek na lewą rękę. Dzięki właśnie takim walkom w zawodowej lidze organizacji PAL możemy wyłonić prawdziwego zwycięzcę. Starcie w bezpośrednim pojedynku w kilku rundach pokazuje, kto jest naprawdę szybszy, silniejszy a przede wszystkim najbardziej wytrzymały. Jeżeli zaś chodzi o tegoroczne zawody w Warszawie, to uważam je za bardzo udane”.
archiwum >>>
Żeby komuś dać, trzeba komuś zabrać
Małe piwo…
Alex Kurdecha zepsuł wagę!
Paweł Lasota – róbmy swoje!