Jak zrobić fajny, wesoły wywiad z Mistrzem? To tylko pozornie proste, nawet dla mnie (powiem skromnie). Bo wystarczy dodać poczucie humoru pytanego i pytającego i już jest (powinno być) wesoło i fajnie. Ale... No ja nie mogę! Jak zapytałem Konrada o jakieś fakty z dalekiej historii – to mi odpisał, żeby w to nie wchodzić, bo... ()
Bo jego najlepsza cecha to – faktycznie – pamięć, ale... „pamięć mięśniowa”! Więc jak na razie to tylko ja się uśmiałem. Zapraszam do rozmowy!
Najpierw jeszcze wywiad, jaki ukazał się na ARMBETS TV w roku 2014. Konrad wtedy zdobył trzecie miejsce na M. Świata. Iza przypomniała w tej rozmowie to, że przecież był pierwszym Polakiem, który – w ogóle – zdobył złoto na Mistrzostwach Świata. A potem... potem była jakaś przerwa. Dlaczego?
Konrad we wspomnianym wywiadzie: Przerwa była spowodowana „różnymi czynnikami”. Wspomniał też, że planuje znów zacząć treningi.
Jeszcze jeden „zapomniany” wywiad z listopada 2016 – jak się to wszystko zaczęło?
Konrad Krawczuk:
„Na trening armwrestlingu przyprowadziła mnie mama, gdy miałem 12 lat. Byłem słabym, chorowitym dzieckiem, które nie potrafiło podciągnąć się na drążku. Dwa lata później zdobyłem tytuł mistrza świata juniorów.”
Jak to mogło wyglądać oczyma dwunastolatka?
Ano tak:
„Złoty Tur był wtedy w Gdyni, koło szkoły podstawowej nr 27. Zobaczyłem Igora, wielkiego jak szafa, mówiącego zabawnie gościa, który pewnie zjada na śniadanie takich małolatów jak ja (wtedy tak to odebrałem). Pierwsze treningi to było coś ekscytującego, Pan Janusz (Piechocki) i Igor (Mazurenko) zawsze potrafili sprawić żebym nie czuł się jak odmieniec. Czułem że klub to „moje miejsce". Coś we mnie zobaczyli, „chciało im się”, a mnie się udało tego nie zaprzepaścić. Jak widzicie te moje wspomnienia są zbudowane raczej z emocji, a nie z aspektów technicznych. Igor to z pewnością jeden z najlepszych trenerów na świecie, więc i ja miałem szansę stać się najlepszy, technikalia zawsze były jak trzeba. Mnie najwięcej pracy kosztowało właśnie kształtowanie siebie samego jako człowieka, charakteru, a nie siły. To pewnie truizm ale bez Igora wówczas, nie byłbym tym kim jestem dziś. Zdecydowanie!”
Nie mogłeś grać w piłkę, ale jak było z siłą?
Konrad Krawczuk: Byłem silniejszy od rówieśników, ale siłownia i tak - od pierwszych dni obnażała moje słabe strony. Jednak to mnie nie zrażało, ludzie w klubie nie dawali się zniechęcić małolatowi.
W pierwszych dniach nie potrafiłem się nawet wspiąć na drążek, a jakiś czas później - ważąc 60 kg - brałem już 40 na pas do podciągania i leciałem.
Jakie techniki opanowywałeś i stosowałeś w walce?
Konrad Krawczuk: Głównie hak, ale że walczy się tak, jak pozwala przeciwnik to czasem też i górą Co było, co jest obecnie, co będzie twoją najmocniejszą stroną – oprócz „pamięci mięśniowej”? - Konrad Krawczuk: Trudno powiedzieć, myślę że zalet będę mógł szukać po roku systematycznego treningu. Póki co moją mocną stroną jest pozytywne nastawienie.
Jakich przeciwników najbardziej „poczułeś” i jak kształtowała się twoja z nimi rywalizacja?
Konrad Krawczuk: Przeciwników „kozaków” nie brakowało - za „naszych czasów” nigdy nie było wiadomo kto będzie w lepszej, a kto w gorszej formie, na każdego trzeba było uważać.
Jakich zawodników podziwiasz, szanujesz, lubisz?
Konrad Krawczuk: Nie ma zawodników których nie lubię. Nie ma powodu się nie lubić przecież. Zresztą, tyle lat mnie nie było, że jeszcze się zdążę znudzić co niektórym i wówczas wrócimy do tego pytania. Cieszę się na myśl o potencjalnej możliwości spotkania starych znajomych już na IFA w Rumi.
Bo nie wiem, czy wszyscy wiedzą, że mieszkasz właśnie w Rumi. Powiedz co robisz poza sportem na co dzień?
Konrad Krawczuk: Na co dzień zajmuje się wszystkim, co się wiąże z e-commerce (obsługa, analiza biznesowa, zarządzanie projektem, czasem także nic górnolotnego jak pakowanie wysyłek czy wysyłka mailingu). Poza tym wraz z przyjacielem prowadzimy studio Viking Potatoes zajmujące się tworzeniem gier komputerowych i różnej maści wizualizacji, dłubiemy po godzinach zobaczymy co z tego będzie bo w zespole mamy samych specjalistów z całego kraju.
Jak się trenuje z Julią (Yuliia Tochynska)?
Konrad Krawczuk: Póki co odbyliśmy tylko kilka treningów w tym samym czasie ale to, co zdążyłem zauważyć, że Julia z pewnością jest uparta w pozytywnym sensie i za ten upór i nie poddawanie się nawet na najcięższych treningach z Igorem, trzeba ją podziwiać.
Dzięki za rozmowę, jeszcze raz dzięki dla twojej Mamy i do zobaczenia w Rumi na pierwszych – znów pierwsze – Mistrzostwach Świata IFA!
Konrad Krawczuk: Dzięki i do zobaczenia!
Rozmawiał PeSzy
archiwum >>>
Pamięci Andrey Pushkara...
Kydyrgali – jak twoje przygotowania?
Jacy oni wszyscy młodzi! Porcja wspomnień...
Wiesiek Rzanny – gratulacje!