Dwadzieścia lat temu nie było jeszcze na świecie, a może nawet w planach, wielu z juniorek i juniorów, którzy w sobotę wejdą na scenę XX Pucharu Polski w Armwrestlingu. Wielu z tych, którzy startowali w pierwszym Pucharze – ma już wnuki. Nie wymawiając Panom i siwe brody... ()
Dwadzieścia lat temu nikt w Polsce nie kumał, co to znaczy „armwrestling” i z czym to się je. Wiem, co piszę bo byłem wtedy (jako dziennikarz i sędzia) bardzo blisko wielu sportów siłowych, sylwetkowych i sportów walki. Wydaje mi się, że ze dwa tysiące rosłych chłopaków wiedziało o „siłowaniu się na ręce”. Ale – jaka to była wiedza? Ktoś, z kimś, przy stole na siedząco, w knajpie, w szatni po treningu, czy na przysłowiowej wiejskiej zabawie. Ale, żeby w tym siłowaniu na ręce były jakieś mistrzostwa, zawody, turnieje? O tym mogło wiedzieć może z kilkuset ludzi.
Były organizowane w Zakopanem i okolicach zawody w sportach siłowych i tam siłowano się na ręce. Ale jak? Nie było stołów, takich jak teraz, nie było przepisów. Takie zawody, z całym szacunkiem, jak góralski festyn. O ile pamiętam bracia z Zakopanego, bracia Kozioł (jeden miał na imię Piotr) mieli jakąś „federację” w tym siłowaniu i nawet momentami jakiś sponsorów.
W Sopocie odbywały się z okazji dni sportu, czy jakiejś innej zawody w sportach sylwetkowych i siłowych i tam też było siłowanie się na ręce. Zawody te – notorycznie, rok w rok – wygrywał mój dobry znajomy, zawodnik i trener ciężarów i trójboju siłowego. Bogdan Kwiatkowski z Malborka. Właśnie na takich zawodach zadebiutował w Polsce – Igor Mazurenko i pokonał Bogdana.
Był jeszcze klub sportów siłowych w Lęborku, gdzie cokolwiek więcej o siłowaniu wiedziano. Klub nazywał się „Ligo” a prowadził go, o ile pamiętam, Eligiusz Grota (nie pamiętam pisowni nazwiska). Stamtąd na większe areny wyszło wielu zawodników tego pionierskiego okresu.
Wrócę jeszcze do samego nazewnictwa....
Siłowanie się na ręce – to można było wiedzieć. Ale... „arm” i potem „wrestling” to już było naprawdę nowe słowo. Pamiętajcie, że dwadzieścia lat temu nasza wiedza o świecie opierała się jedynie na polskich gazetach i telewizji. Nie można było niczego „wy goooo glować?
Wtedy to, dwadzieścia lat temu, dość mocno rozwijała się polska kulturystyka, trójbój siłowy i pierwsze pokolenie strongmanów.
Pustkę medialną wypełniał jeden miesięcznik na licencji amerykańskiej „MUSCLE&FITNESS” i polski miesięcznik „Kulturystyka i Sport” zwany „KiF”. Naczelnym redaktorem polskiego wydania MUSCLE byłem ja, naczelnym „KiF” -Sylwester Łysiak (fajny Gość).
Siła oddziaływania gazety amerykańskiej była większa, więc któregoś dnia jesienią – Igor Mazurenko i jego ówczesny pomocnik Artur Lewandowski (fajny Gość) pojawili się w redakcji „MUSCLE&FITNESS” i tam właśnie po raz pierwszy w życiu usłyszałem słowo - „armwrestling”. Nie znałem tego słowa... Nie da się ukryć, że poczułem się nie najlepiej.
Igor zaprosił redakcję na imprezę pod nazwą „Pojedynek Gigantów” w Gdyni. W sumie były to poważne zawody w kulturystyce, jakaś ekspozycja, czy targi sprzętu sportowego i – jakby „doczepiony” armwrestling. Zawody, o ile pamiętam, robił w całości Ryszard Orzechowski (fajny Gość) a o armwrestling zadbał Igor Mazurenko.
Pojedynki naszej czołówki w kulturystyce były pasjonujące.
Turniej w armwrestlingu – był... nie powiem, że to było „objawienie”, ale zobaczyliśmy nowy, dla większości nieznany sport. Sport walki.
Jednym się to spodobało, innym nie...
Ówczesne media sportowe były zdystansowane do armwrestlingu. Ponieważ ja polubiłem ten sport – wydawca dał kilka stron w każdym numerze na relacje z armwrestlingu.
Nie było internetu! Kura! Nie było! Były tylko gazety na papierze. Ich zasięg to może 30 tysięcy czytelników w porywach.
Nie pamiętam już kiedy dokładnie to był, jak Igor zamówił pierwsze stoły do walk. Pojechaliśmy razem do firmy SEVIM pod Warszawą. Trzej wspólnicy (fajni Goście) przyjęli zamówienie i zrobili pierwsze stoły. Do dziś można je zobaczyć w kliku klubach.
Potem, pamiętam jak dziś – Monika Duma, Igor i wspomniany już Artur – robili zdjęcia do ilustrowania pierwszych przepisów sędziowania armwrestlingu.
W moich wspomnieniach był to okres „potykania się o własne nogi” i wywarzania otwartych drzwi. Był to jednak – przede wszystkim – okres entuzjazmu i niesamowitej pracy, dzień w dzień i po nocach też.
Tego WAM i NAM wszystkim życzę z okazji nadchodzącego, jubileuszowego Pucharu Polski! Entuzjazmu i ciągu na sukces.
PeSzy
archiwum >>>
PIERWSZY DZIEŃ WYNIKI PP
Puchar Polski – deszczowy piątek
Sponsoring w sporcie – debata
Uchwyt sędziowski, a długość ramienia. Przewaga na starcie?