Niedawno Anders Axklo opublikował artykuł, w którym mówi: „Igrzyska Olimpijskie są dla armwrestlingu środkiem, ale nie celem samym w sobie!” Dodaje też, że obecnie trzeba rozwijać armwrestling w każdy możliwy sposób. Dawno, dawno temu, kiedy za sprawą Igora Mazurenko rozpoczynał się polski armwrestling, często rozmawialiśmy o olimpijskich perspektywach tego sportu. Byliśmy „marzycielami”... ()
Ja za najważniejszą zaletę armwrestlingu uważałem to, że jest bardzo tani. Wystarczy jeden stół, jeden wyciąg, ze sto kilogramów obciążenia i można szkolić całe grupy zawodników. To przecież zaleta, czyż nie tak?
Jednak nie! Teraz to rozumiem. Dlaczego? Już wyjaśniam!
Ludzie, większość ludzi to snoby. Lubią imponować innym swoim stanem posiadania i statusem. Dlatego dumnie spacerują na przykład z torbami pełnymi rakiet do tenisa. Posiadanie rakiety tenisowej świadczy o wysokim statusie materialnym, bo przecież sprzęt i członkostwo w klubie kosztują sporo. Tymczasem – uwaga – nie spotkasz nikogo, kto nosi na widoku rakietki do... tenisa stołowego. Dwie bardzo podobne dyscypliny sportu, ale jak bardzo różne.
Tenis ziemny – popularny w mediach do obłędu. Tenis stołowy – popularny tylko w niewielkich grupach znawców.
Nie ma sposobu, żeby będąc armwrestlerem „zadać szyku”. Nie ma jak się pokazać! Przecież nie będziemy nosić ze sobą stołu lub ciężarków.
Taniość – to jednocześnie zaleta i wada armwrestlingu. Nic się nie da z tym zrobić. To musimy przyjąć za pewnik.
Współczesne dyscypliny sportowe można podzielić na kilka grup. Pierwsza to dyscypliny – jednocześnie – popularne w mediach i popularne wśród wszystkich ludzi. Wśród niech na czele: piłka nożna i kolarstwo.
W piłkę nożną grają wszyscy i wszędzie, na rowerach mniej lub bardziej sportowo jeżdżą wszędzie i media na potęgę pokazują i kolarstwo i piłkę.
Na drugim biegunie jest grupa sportów potężnie pokazywanych w mediach, ale uprawianych jedynie przez niewielkie grupy sportowców. Przykładem są żużel i skoki narciarskie. Skoki i żużel ogląda masowa publiczność, ale uprawiają te sporty dosłownie „śladowe” ilości sportowców.
Gdzie w tym wszystkim jest armwrestling?
Gdzie i jakie są szanse, żeby wszedł do tak zwanej „olimpijskiej rodziny”? Skoro, jak wspomniał Anders Axklo, na Igrzyska awansował „brakedance”?
Nie odpowiem na to pytanie.
Moim zdaniem ranga Igrzysk Olimpijskich w XXI wieku znacząco spada i tak zwana idea olimpijska już nie jest atrakcyjna.
Bez olimpijskich kółek obywają się gracze golfa, a przecież to sport bardzo popularny w mediach. Za udziałem w Igrzyskach nie płaczą też żeglarze lodowi (bojerowcy), a to przecież sport kompletnie niszowy.
Moim zdaniem najważniejszą sprawą jest to, aby nasz sport dobrze się „usadowił” czy też ustawił w strukturach każdego państwa. W tych, które podlegają pod władzę ministerstw sportu. A druga sprawa to sponsorzy. To kolejna wielka niewiadoma. Jak się ten cały bałagan uspokoi, jeśli się uspokoi...
Jednym słowem – robimy swoje, trenujemy i walczymy.
Tegoroczny Mikołaj nie przyniesie nam na pewno olimpijskich kółek pod choinkę!
Pozdrawiam
PeSzy
archiwum >>>
Głosujmy na naszych!
Dave Chaffee: „Moje życie przebiega spokojnie”
Anders Axklo: Krótko i na temat!
„Pojechałem na swój pierwszy turniej ...