Postawił na głowie cały świat armwrestlingu. Teraz szykuje się do nowego projektu. Czy USA pokocha go tak samo, jak Europa? ()
Igor, skończyłeś dziś 45, jak podsumowałbyś swoje dotychczasowe osiągnięcia?
Ostatnie 14 lat poświęciłem armwrestlingowi. Latem 1999 roku miałem niespełna 31 lat i rozpoczynałem swoją przygodę od prostego, lokalnego turnieju w Sopocie. Nikt pewnie nie podejrzewał, że armwrestling zmieni nie tylko moje życie, ale życie wielu innych ludzi na całym świecie, że wpłynie także na wiele moich życiowych decyzji.
Pamiętam czas, kiedy ze swoją żoną Anią siedziałem w pustym pokoiku przy jednym komputerze i planowaliśmy swoje pierwsze, lokalne zawody. Teraz zasięg naszych działań sięga USA. Właściwie jest to jest moment, gdy stoję w poczekalni oczekując na przejście w inny wymiar. Pewien etap życia mam już za sobą, teraz pora na nowe wyzwania.
Jakie? Co masz na myśli?
Kiedy w 2001 roku zorganizowałem pierwsze zawody pod egidą PAL, ta nazwa nikomu jeszcze nic nie mówiła. Poprzez różnego rodzaju działania, wprowadzenie nowych produktów, jak Armfight, Liga Ósemki, różnego rodzaju turnieje i Puchar Świata Żawodowców zrozumiałem, że mogę spełnić moje najskrytsze marzenia. Gdzie? W Stanach. Właśnie z tego kontynentu pochodzą najciekawsze rozwiązania, pomysły, wszystko, co jest związane z logistyką, organizowaniem nie tylko zawodów, ale i strukturą organizacyjną największych dyscyplin sportowych. Cała Europa, Afryka, Australia, Azja oraz Ameryka Łacińska fascynuje się piłką nożną, ale nikt nie zdaje sobie sprawy, że budżet tak ogromnej federacji, jak FIFA wynosi ok. miliarda dolarów rocznie. Natomiast w Ameryce? Futbol amerykański tylko z 16 meczów rocznie tzw. Super Ball przynosi ponad 7 mld dolarów. Na tym kontynencie spełnia się każde marzenie, jeśli tylko ma się na siebie pomysł. To tzw. american dream. Przecież armwrestling swoim początkiem sięga właśnie USA. Opowiadając historię armwrestlingu mówimy o turniejach kierowców ciężarówek zorganizowanych po raz pierwszy w latach 50. ub. wieku.
Zapoczątkowali to dziennikarze Dave Devoto oraz Bill Soberanes.Soberanes zmarł kilka lat temu, Devoto dziś ma prawie 90 lat.
Miałeś okazję go poznać?
Jasne! Spotkałem go w 2001 roku na Mistrzostwach Świata w Gdyni. Wtedy opowiadając mu o swoich planach na przyszłość widziałem lekki uśmiech na jego ustach; chyba do końca nie wierzył, że to wszystko wyjdzie. Dziś wszystkie moje plany, które wtedy mu opowiadałem - spełniłem, a nawet sięgnąłem o wiele dalej. Kolejny raz spotkałem go w 2008 na MŚ w Kanadzie, wtedy widziałem go po raz ostatni. Gratulował mi sukcesu, zorganizowania systemu rozgrywek armfight, który pod różnymi nazwami działa dziś na całym świecie. W USA nazywa się często Supermecz, w Europie najczęściej Arm Wars, ale każdy z tych systemów to nic innego, jak armfight stworzony przeze mnie w 2003 roku i zaprezentowany podczas Jarmarku Dominikańskiego w Gdańsku.
Czujesz ten sukces, który osiągnąłeś? Zdajesz sobie w ogóle sprawę, jak zdrowo namieszałeś w tym sporcie?
Mało...
A czujesz, że więcej już za tobą ,czy raczej jeszcze dużo przez tobą?
Pomimo tego, że dużo zrobiłem to czuję, że jestem na samym początku tego, co dopiero mogę zrobić.
Masz na myśli TOP 16?
Zgadza się. TOP 16 to nie prosty twór, to przede wszystkim pochłaniacz całego mojego czasu, także prywatnego życia. Nie wahałem się ani chwili, sprzedałem swoje udziały w Fit Max i zajmuję się tylko armwrestlingiem.
Postawiłeś wszystko na jedną kartę?
Tak.
Ale ta karta wydaje się być pewna, patrząc z perspektywy czasu na to, co już osiągnąłeś. Nie wydaje ci się, że ten projekt jest skazany na sukces tak, jak ty?
Praktycznie wszystkie rzeczy, za które sie brałem odnosiły sukces w różnym stopniu, ale nie mniej, niż zakładałem. Plan minimalny zawsze zostawał osiągnięty. Jednak sukcesem każdego przedsięwzięcia zawsze są ludzie. Na dany moment największym moim sukcesem jest moja świetna ekipa, której mogę całkowicie zaufać. Nawet jadąc do USA ze zdecydowaną większością z nich będę współpracować.
Iza Małkowska
archiwum >>>
Puchar Polski: kto nie był, niech żałuje!
Ivan Matyushenko - początek wielkiego wyścigu
Denis Cyplenkov: "TOP 16 jest bombą"!
IGOR MAZURENKO – WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!