Już po emocjach kolejnego Złotego Tura. Emocje pojawiły się nie od razu. Na eliminacjach było jeszcze łagodnie, ale im ciężej, im cięższe wagi – emocje rosły. ()
Ale zaczęło się od Marleny, która szła jak burza i – nareszcie – była sobą, emocje pod kontrolą i uśmiech przed walką. Eliminacje poszły doskonale. Walka o wejście do finału ze Szwedką – wygrana bardzo, bardzo pewnie i cóż… każda walka z eliminacji wskazywała na doskonałą dyspozycję naszej zawodniczki.
Moim zdaniem – w porównaniu do walk na lewą rękę – Marlena odzyskała swobodę, taki sportowy luzik. Miałem nadzieję na złoto.
Jednak w finale rywalka była też bardzo zdeterminowana. Marlena zatrzymała Ekaterinę. Zwycięstwo było możliwe, ale jednak dała o sobie znać stara kontuzja. Ból podczas walki w paskach nie pozwolił na wygraną.
Srebro jest srebro i tu nie tylko chodzi o kolor medalu. Chodzi o spokój, pewność i takie podejście, które pozwala, że psycha dorównuje sile i wytrzymałości.
Alex w plusie!
Kiedy kategoria plus pojawiła się na scenie do prezentacji – miałem obawy czy podest wytrzyma. Było tych Atletów ponad dwudziestu, razem tych kilogramów… było – sami policzycie lepiej. Alex nie był widziany w gronie faworytów… dobrze powiedziane, co nie?
Ile razy otarł się o podium na Złotym Turze ten zawodnik? Ani razu, o ile pamiętam. No i się zaczęło! Powiedzieć, że miał dobre losowanie to nie wszystko. Nie było w plusie przypadkowych zawodników. Alex szedł pewnie i dobił się do brązowego medalu.
Gratulacje dla niego i dla Marcina Lachowicza za cenne wskazówki. Moim zdaniem – Alex długo czaił się w peletonie, ale teraz nadszedł jego czas. Powinien – sorry – zostawić ten futbol amerykański i na serio zająć się armwrestlingiem! Alex – sorry, ale nie da się pogodzić tych dwóch sportów, a Twoje szanse przy stole są większe, niż z tą jajowatą piłką. To nie jest tylko moje zdanie. Pozdrawiam!
Pozostałe wyniki naszych macie na stronie. Było, jak było, jest jak jest. Gratulacje dla tych, którym udało się wbić do czwórki, czy pierwszej szóstki. Dzięki dla tych, którym poszło nieco gorzej.
Na razie na tym koniec relacji z Tura, podsumowanie będzie później. Wyniki macie na stronie w poprzednim artykule.
Vendetta All Stars…
Piękne widowisko na koniec dnia dało Sześciu Wspaniałych w trzech pojedynkach po sześć rund każdy. Fantastyczna oprawa i tak naprawdę całe przedsięwzięcie Złoty Tur zyskało na pomyśle Igora Mazurenko, żeby dodać walki do turnieju.
To nie była tylko dodatkowa porcja emocji!
To były zupełnie inne emocje!
Zatem było tak…
O godzinie 21.20 na scenie pojawili się Dave Chaffee i Dmitry Trubin. Każda runda, od pierwszej wyglądały podobnie. Długie ustawianie, ustawianie sędziowskie w paskach, rozerwania i faule łokcia. Szarpanina, bo każdy z rywali chciał mieć swoją pozycję.
W pierwszej rundzie kiedy w końcu ruszyli – wielkie zdziwienie. Trubin jakby się pogubił! Jakby był myślami gdzie indziej. Nie wiem, co się z nim stało.
W każdym razie rywal wykorzystał słabość Dmitry i konsekwentnie atakował. Po pierwszej rundzie było jeden zero dla Amerykanina.
W drugiej Chaffee walczył prawie spod stołu. Trubin dostał faul. Chwilę trwało tylko i Dave prowadził już dwa do koła.
W 3 rundzie potężny atak Amerykanina ale dostał faul łokcia. Następnie, po wznowieniu walki pokonał Trubina – bardzo, bardzo, bardzo łatwo. Ja nie wiem, co się stało z tym zawodnikiem, po prostu nie wiem.
Wygrana w czwartej rundzie była dosłownie jakby bez walki, bez oporu ze strony Dmitry… może kontuzja, nie wiem. W efekcie cztery do zera i Trubin poddał dwie następne rundy…
Zaskakujący wynik. Zaskakująca postawa zawodnika. Jak tylko się dowiem, co było przyczyną – napiszę.
Kolejna walka to Michael Todd vs Andrey Pushkar…
W pierwszej rundzie, po rozerwaniu, w paskach, Andrey poszedł jak burza z piorunami i wygrał w kilka sekund. No – w sekundę…
Druga runda i znów piękny atak Andrey i takie w jego stylu dobijanie ręki rywala do poduszki. Naliczyłem takich ruchów aż jedenaście. Ale się w końcu rozerwali. Jak Todd to wytrzymał – nie wiem! Ale widać też było zmęczenie na twarzy Andrzeja. Słynna wytrzymałość Todda jest wielka. Był spokojny, jakby czerpał tlen z jakiegoś innego niż reszta źródła.
W każdym razie druga runda poszła i wynik dwa do zera dla zawodnika z Ukrainy.
W trzeciej na twarzy Andrey pojawiło się zmęczenie i oczy takie… nieobecne? Zaatakował mocno, ale dostał faul łokcia i przegrał. Zrobiło się jeden do dwóch.
Czwarta runda była piękna! Po wznowieniu, po rozerwaniu w paskach znów faul i Amerykanin zyskał remis. Dwa do dwóch i co dalej?
Piątą rundę tego starcia nazwę Walką Wieczoru w pełnym tego słowa znaczeniu. Najlepsza walką na całej imprezie. I na Turze, i na Vendetta w niedzielę nie było niczego bardziej efektownego!
Są powtórki, będą powtórki – oglądajcie, sami się przekonacie.
Skrajnie zmęczony Pushkar zdobywa trzeci punkt! Sam powiedział już po walce, że był tak zmęczony że obawiał się, czy nie spadnie pod stół. Naprawdę!
Mamy zatem za nami pięć rund i wynik 3 – 2 dla zawodnika z Ukrainy.
Niby wszystko za nami, ale…
Okazało się, że obaj Wojownicy cały czas chcą się sprawdzać i…
to, co napisałem wyżej – stało się nieaktualne!
To szósta runda tej walki przyćmiła wszystko!
Wygrał Andrey, ale brawa i gratulacje należą się obu. Pushkar bez Todda, czy Todd bez Andrey nie daliby takiego widowiska.
Babayev vs Todd Hutchings walka o pas mistrzowski PAL w kategorii średniej
No cóż…
Typowałem sześć do koła dla Rustama i było sześć do zera… jak wyglądały rundy? Każda tak samo… Ready Go! Potem ciach, ciach, ciach i po walce.
Rustam Babayev, którego sława rosła wraz z marką Złoty Tur jest nadal nie do pokonania! A marka Pucharu Świata rośnie z roku na rok.
Dziś, w poniedziałek walczą zawodnicy niepełnosprawni – te emocje przekażę Wam wieczorem.
archiwum >>>
Alex Kurdecha – futbol, czy armwrestling?
It`s my life czyli… złoto przez łzy…
Zloty Tur-2017: prawa ręka, wyniki
Złoty Tur 2017 – dzień pierwszy, czyli…