Zaskoczeni? Na pewno tak, ale zaraz już piszę dlaczego dziś ten temat. Otóż – kolarstwo i armwrestling to dwa biegunowo różne sporty pod względem metodyki treningu. Całkowicie różne, totalnie różne. Czemu więc o kolarstwie? Poniżej wstawię link do audycji pewnego pana. To fachowiec od kolarstwa w sensie treningów i w sensie sprzętu. Reprezentuje konkretną firmę, ale nie jest to kryptoreklama. Ważniejsze jest to, co mówi i jak mówi. Temat dopingu. ()
W kolarstwie i w armwrestlingu stosowane są biegunowo różne treningi. Ale, czy nie ma nic wspólnego? Pomyślcie! Pierwsza rzecz to „opinia”, z jaką oba sporty zmagają się wśród tak zwanych kibiców. „Koksy” to najłagodniejsze określenie. Druga sprawa, drugie podobieństwo to „sytuacja społeczna i organizacyjna” polskiego kolarstwa amatorskiego i polskiego armwrestlingu. W kolarstwie, w Polsce, tysiące ludzi nosi (z dumą) status amatorów i – faktycznie – nie wygrywa w tym sporcie żadnych pieniędzy. Jedynie ponosi bardzo duże koszty związane ze sprzętem i udziałem w zawodach. Zawody dla tak zwanych „amatorów” i młodych, i starych są w sezonie prawie w każdy weekend.
Nagrody? Jak mówi autor nagrania – dyplom w formacie A4.
No to ja już nie zawracam głowy. Posłuchajcie, to tylko 12 minut, a warto!
archiwum >>>
EVGENY PRUDNIK: CHCIAŁBYM FINAŁU Z LEVANEM!
POCZĄTEK PLEBISCYTU DWUDZIESTOLECIA!
SPRAWA, NA RAZIE, NIEPOWAŻNA...
LUCJAN FUDAŁA NA PUCHARZE – KRÓTKA ROZMOWA