Organizatorzy dali wszystko, czego potrzeba. Zawodnicy dołożyli treść! Tak odbył się Orawa Armwrestling SUPER Challenge! Dojechać do Jabłonki z Gdańska – trudne. Jechać z dwoma znakomitymi pretendentami „na pokładzie” – bezcenne! ()
ORAWA ARMWRESTLING CHALLENGE
7 LIPCA 2012
Czarno, biało i złoto!
Zacznę od kwestii, na którą zazwyczaj zwraca się mało uwagi – od konwencji graficznej, całościowej oprawy, wszystkich materiałów filmowych i graficznych, od plakatów, przez ulotki, wydawnictwo promujące, do wielkich flag wiszących na pięciu masztach przed budynkiem Centrum Kultury. Czerń i biel, z małym, ale mocnym akcentem złota – a to wszystko w miejscu, gdzie przyroda po prostu kipi kolorami. W miejscu, gdzie jednym okiem możesz patrzeć na szczyty Tatr, drugim na Babią Górę. Orawa – cicho, upalnie i spokojnie. Staranie i elegancko. Samo wnętrze Domu Kultury – stworzone do takich zawodów. Wszystko pachnie nowością, czysto, gościnnie. Sama widownia, stroma, teatralna, pozwalająca na swobodne oglądanie zmagań, scena, jak usłyszałem „na poziomie NEMIROFF” – może jeszcze bez takiej gry świateł, ale już bardzo blisko, już ta właśnie profesjonalna półka. Publiczność doskonała, prowadzący zarówno Tomek, jak i Marcin od razu nawiązali kontakt z widzami i w każdej walce dosłownie od pierwszej do ostatniej minuty ludzie wpatrywali się w stół i splecione dłonie walczących, klaskali i dopingowali.
Poniżej postaram się opisać te walki, które widziałem. Podczas finałów miałem za zadanie nagrywać szybkie wywiady – niedługo na pewno będą dostępne, podobnie jak zapis walk finałowych.
Juniorzy najpierw
Jako pierwsi na scenie pojawili się juniorzy, szesnastu mocnych. Bez podziału na kategorie wagowe. Głównie z Jabłonki i okolic, ale też z zzagranicy. W eliminacjach nie było jeszcze „ognia” ze względu na dużą rozpiętość umiejętności i (jednak) wieku pomiędzy zawodnikami. Junior juniorowi nie równy, że przypomnę wniosek europejskich władz o „podzielenie” tej obszernej kategori wiekowej. Juniorem może być zarówno młody „chłopak” jak i już prawie dorosły mężczyzna. Dlatego walki trwały krótko, mocniejsi wygrywali. U kilku młodych zawodników widać już było doświadczenie z innych zawodów i przynajlmniej rok dobrych treningów. W upalnej atmosferze na stół polała się „pierwsza krew” ale na szczęście z minimalnego tylko otarcia. Pokazali się Strażacy, którzy byli na miejcu jako pierwsza pomoc przed medyczna. Znakomicie spisali się też, gdy przyszlo do groźniejszej kontuzji i skutecznie pomogli cierpiącemu zawodnikowi. Cały czas przy stole pracował Dariusz Groch i nie miał żadnych względów, ani dla zawodników ze swojego klubu (nawet dla rodzonego brata) ani dla gospodarzy. Juniorzy „oderwali” stół od podłogi co prawda tylko jeden raz, ale i tak emocji nie brakowało. A to dopiero był początek eliminacji! Na wyróżnienie zasłużyli wszyscy z tych, którzy stanęli na juniorskim podium, czyli Roman Daniel z Namestowa w Słowacji, Kamil Łaciak z pobliskiej miejscowości Podwilk, oraz Piotr Radzik z Wikinga Nisko.
Otwarta kategoria amatorów
Kolejno wystartowali zawodnicy w kategorii otwartej amatorów (choć dostrzeglem tu kilka znajomych twarzy z innych imprez). Pojawił się mieszkający teraz w Polsce Ukrainiec, a właściwie „prawie Polak” ze względu na pochodzenie swego dziadka. Michał (Mykola) Kolesnik startował w Jabłonce już podczas pierwszego turnieju. Swoją obecność zaznaczył reprezentant KS „Pierwszego” Tomasz Grzelak a przy okazji mamy w końcu wyjaśnioną genezę nazwy klubu, który po prostu mieścił się przy ulicy PIERWSZEGO maja. Kategoria otwarta amatorów to trudne zadanie dla sędziego, który starał się wszystko dokładnie wytłumaczyć i dbać o bezpieczeństwo. Czuło się tremę zawodników, być może onieśmielała ich aranżacja sceny i widownia patrząca z góry na stół. Było kilka mocnych walk, były przegrane na faule, emocje, radość i ból. Wśród amatorów startowali zawodnicy z naszych bardzo dobrych klubów, między innymi z Piaseczna. W sumie stoczono 48 pojedynków, a w pewnym momencie – dla przyśpieszenia – trzeba było toczyć walki na dwóch stołach.
Wyróżniłbym między innymi walki Tomasza Węglickiego, Adama Woźniaka z Waciakiem oraz pojedynek Andrzeja Jodłowskiego z Mikołajem Koleshnikovem, na pewno zapamiętali i zawodnicy i kibice pojedynek o wejście do finału pomiędzy Tomaszem Grzelakiem i Zdzisławem Grochalem. Nie miał w tej fazie walk większych problemów nasz sąsiad ze Słowacji Simon Socha. Wygrał kategorię Słowak z Dolnego Kubina, za nim uplasował się Zdzisław Grochal ze Skrzypnego, kolejno Tomasz Grzelak z KS Pierwszego. Mieszkający u nas zawodnik z Ukrainy Mykola Kolesnik zajął czwarte miejsce, za nim dopiero Andrzej Jodłowski i Jarosław Verniczek ze Słowacji.
Na scenie pojawiły się Panie!
Panie w mocnej obsadzie dodały emocji, za sprawą pięciu zgłoszonych zawodniczek, z których aż cztery to uczestniczki tegorocznych Mistrzostw Europy. Przewaga Marleny Wawrzyniak była znacząca, o pozostałe miejsca toczyły się efektowne walki. Trzeba wspomnieć, że gdyby nie krótka „akcja poszukiwawcza” w wykonaniu organizatorów, zawodniczka ze Słowacji nie zdołałaby dotrzeć na czas do swojego hotelu. Ale na szczęście wszystko się udało i mogła jeszcze odpocząć przed startem.
Wyniki Pań:
1 - Marlena Wawrzyniak ARMFANATIC Grudządz;
2 - Joanna Damińska ARMSTAL Łódź.
3 - Lenka Vojtkova, Czechy;
4 - Svetlana Kozar, Ukraina
5 - Marta Opalińska ARMFANATIC Grudządz;
Kategoria seniorów
Najpierw zgłoszono dwunastu, potem została dziewiątka i przystąpiła do ciężkich pojedynków o prymat w turnieju kategorii wagowej. Stół już od pierwszej walki Gomola vs Mateusz Macanowicz zaczął „latać” i kołysać się. Żujący gumę (dla wytrącenia przeciwnika z równowagi) Mariusz Podgórski pięknie przetrzymał Czecha Mateja Swobodę i wygrał po dwóch faulach łokcia. Efektownie walczyli Radek Klejn i Gregorz Nowotarski, bogtata technika, siła i szybkość. Szybkością imponował wspomniany wcześniej Gomola w walce z Grzelakiem. Mariusz Podgórski bez problemu rozprawił się z Pechną. Warszawiaka zatrzymał dopiero Gomola w najważniejszej walce tych eliminacji. Po długim ustawianiu, wznowieniach, ustawieniu sędziowskim wygrał potężną prędkością i siłą na starcie. Podgórski po ostrzeżeniach i długim ustawianiu wygrał o półfinał (w sumie lekko) ze Swobodą. Na tym zakończono pierwszą, eliminacyjną część zawodów. Emocje duże za nami, a większe przed, publiczność przybywa.
SENIOR MEN RIGHT 85 KG;
1. GOMOLA PAWEŁ, TYTAN JAWORZNO;
2. PODGÓRSKI MARIUSZ, PYTON WARSZAWA;
3. GROCH DAWID, WIKING NISKO;
Mieć z kimś na pieńku…
Czy wiecie skąd się wzięło powiedzonko „mieć z kimś na pieńku”? Ja już wiem, po obejrzeniu bardzo fajnego występu młodych ludzi z miejscowego zespołu Małe Podchale. Dziewczynka w ludowym stroju i dwaj młodzi panowie. Na scenie – właśnie pień, a właściwie pieniek. Młodzi Panowie chodzą wokół siebie, jakby szukali zwady, dziewczyna czeka spokojnie w tle. Panowie ustawiają się do walki na ręce, opierają łokcie o pień, wolne ramię do tyłu i zaczynają się siłować. Jeden wygrywa, drugi – odchodzi pokonany. Dziewczyna uśmiecha się do zwycięscy, a on bierze ją na ręce i unosi gdzieś w dal…. Sądzę, że obu Młodych Panów zobaczymy już niedługo na scenie przy prawdziwym stole. Brawa za ten występ. A przy okazji też wielkie pochwały dla dwóch hostess, których zadaniem było wprowadzanie zawodników i prezentacja tabliczek z numerami rund podczas Vendetty.
Nie dość, że mimo upału miały siłę na uśmiech, to jeszcze podjęły się zadania dodtakowego. Przy pomocy tabliczek z numerami rund – poruszały powietrze za sceną, jak wachlarzami, dając nieco więcej tlenu zmordowanym zawodnikom.
Gdy Wójt Jabłonki uroczyście otwierał zawody – na widowni nie było już pustego miejsca!
Vendetta Grochowski vs Germanus – osobne widowisko!
Dla tych sześciu rund, które stoczyli Mariusz z Janem, dla samej Vendetty warto było przyjechać do Jabłonki. Mariusz pojawił się pierwszy, znacznie wcześniej niż przeciwnik, jak zwykle małomówny, skoncentrowany. Jan przybył tuż przed uroczystym otwarciem. Obaj zeszli z góry, dostojnie, prowadzeni przez hostessy, z flagami Polski i Słowacji. Nie patrzyli sobie w oczy, nie patrzyli na widownię – to widownia pochłaniała każdą sekundę ich starcia, nawet jeszcze przed postawieniem łokci na stole. Trudno było po sylwetkach ocenić, który jest w lepszej formie. Mariusz wyglądał jak w Gdańsku na Europy, ale… okazało się, że wyciągnął wnioski z majowego startu. Do rzeczy! Pierwsza runda, długie ustawianie, atak Słowaka, dynamiczny, ale Mariusz wytrzymał i spowodował faul łokcia Germanusa. Potem wznowienie, walka w centrum stołu, Jan jest bardzo niewygodny w swojej technice walki, Mariusz męczy się, ale uzyskuje przewagę i po długim „wykańczaniu” swojego ataku osiąga wygraną. Jest jeden do zera. Na scenę, za kulisy wbiegają sekundanci obu zawodników. Grochowskiemu w regeneracji pomagają Janusz Kwiatkowski i Darek Muszczak. Dziewczęta starają się poruszać powietrze. Mija minuta przerwy. W drugiej rundzie walka siłowa, wręcz „brutalna” (choć tak nie powinno się pisać), znów zaczął Słowak, znów w niewygodnej pozycji, co za miny! Co za wysiłek, co za pozycje przy stole! Nasz Mariusz jest spokojny i wytrzymuje atak Słowaka. Jest drugi faul łokcia i dwa do zera dla Polaka. Minuta regeneracji pomogła bardziej Janowi, który doprowadził do stanu 2:1, kolejno wygrał Mariusz i zrobiło się 3 do jednego. Każda następna runda była trudniejsza, nikt nikomu nie oddał nawet centymetra. Ta walka przebiegała pod hasłem „Trafił swój na swego”, czyli doskonale dobrani przeciwnicy, pod każdym względem. Nie są szybcy, nie mają „błyskawicy” w rękach, ale obaj się potwornie silni i wytrzymali. Tu obciążenie było tak wielkie, że gdy Grochowski wystąpił pół godziny później w kategorii OPEN PRESTIGE, chcąc zdobyć piekny orawski pas – nie był w stanie pokonać nikgo z przeciwników. Podczas Vendetty, w tych sześciu rundach zostawił wszystkie siły i serce na stole w Jabłonce.
Mariusz Grochowski jest teraz, w czerwcu innym zawodnikiem, niż podczas Mistrzostw Europy. Jest lepszy. Zapytałem – jak się przygotowywał. Mariusz na to, że zasadniczo przez odpoczynek. Wiele rozmawiał z doświadczonym zawodnikami, wyciągnął wnioski z poprzednich cyklów przygotowań i zdecydował, że 7 lipca postawi na świeżość i głód walki. Udało się na sto procent. Brawo dla Mariusza Grochowskiego. Brawa też dla przeciwnika i wielki szacunek za walkę. Rywala cenimy tym bardziej, im trudniejsze warunki nam postawi, a Germanus dał z siebie wszystko.
Motywem tego pojedynku było to, że Jan i Mariusz chcieli w końcu rozstrzygnąć – który z nich jest lepszy. Moim zdaniem warto ich „sprawdzić” jeszcze raz, za rok, tu w Jabłonce.
Ciemne okulary Piotra
Nadszedł czas walki o pas. Pas, jak pisałem wcześniej, wpisany w graficzną konwencję całej orawskiej imprezy, czarny, ciężki z ozdobnymi elementami. Jednocześnie tradycyjny i nowoczesny. Powiem tak. Większość pasów, o które walczą zawodnicy sportów walki to dzieła sztuki, ale bliżej im do konwencji z jarmarku, niż do galerii sztuki współczesnej. Ten orawski pas – jest najlepszym, jaki widziałem do tej pory (a widziałem wiele).
Do pierwszej walki wyszedł zmęczony Bohater, zwycięsca Vendetty, Mariusz Grochowski i Mariusz Podgórski, który po krótkich zmaganiach pokonał zmęczonego przeciwnika. Kolejna walka, która może przesądzić o losach tego turnieju to starcie Darka Muszczaka z Michałem Węglickim. Darek wraca po kłopotliwej kontuzji, której nabawił się sam w feralny piątek, trzynastego. Jest mocny, ale tu musiał oddać pierwszeństwo Węglickiemu. Piechna łatwo rozprawia się ze Słowakiem, tym samym, który był pierwszy w kategorii amatorów. Ta walka pokazała różnicę poziomu między tymi dwoma kategoriami, jak Prestige to Prestige!
Jerzy Kwiatkowski, który już drugi raz jest w tym turnieju, pokonał Radka Klejna, ale coś się stało z jego barkiem, czy będzie mógł walczyć dalej?
Do stołu podchodzi Piotr Szczerba w ciemnych okularach amerykańskiego pilota. Czeka. Przeciwnik nie stawia się. Walkower. Gdyby w tym momencie ktoś starał się udowodnić twierdzenie, że „szczęście sprzyja lepszym” – może zacząć. Ale nie przesadzałbym z tym „fartem” – jedna walka mniej, na pewno nie przesądziła o stanie ręki Piotra.
Kolejno Paweł Gomola i Mariusz Podgórski powtarzają pojedynek z finału kategorii. Po długiej i efektownej walce, po lekkich kontrowersjach wygrywa Gomola. Michał Węglicki zdecydowanie wygrywa z Piechną. Kwiatkowski odsyła Swobodę. Marek Majak odbiera Mariuszowi Grochowskiemu nadzieję na pas, wygrywa dość lekko. Mariusz nie ma powodów do zmartwienia, wszyscy wiedzą ile sił odebrał mu Germanus.
Dariusz Muszczak, jak określił to prowadzący jest „Szybszy od bólu”, czyli najpierw dobija rękę Słowaka, a dopiero potem osuwa się na kolana – na szczęście jest to tylko bolesne otarcie, mała rana w okolicach brzucha, otarcie od krawędzi stołu. Niezłomny Sędzia wyklucza za dwa faule łokcia swojego brata Dawida Grocha, w starciu z Klejnem. Darek Groch ma naprawdę dużo pracy na tej gorącej scenie!
Piotr Szczerba tym razem bez okularów, bezwzględnym atakiem pozbawia złudzeń Pawła Gomolę. Jerzy Kwiatkowski z kontry wygrywa z Węglickim a Mariusz Podgórski dostaje walkower – nie stawił się ten sam zawodnik, który nie wyszedł do Piotra Szczerby. Swoboda wygrywa bez walki, na faule z Piechną – co się dzieje? Dariusz Muszczak błyskawicznie wygrywa z Markiem Majakiem.
Do stołu podchodzą Jerzy Kwiatkowski i Mariusz Podgórski, obaj mają po jednej porażce i ambicje na pudło, obaj muszą zostawić serce na tym stole. Wygrywa Podgórski, wymęczone zwycięstwo, daje mu przepustkę na dalszy udział w turnieju.
Emocje sięgają zenitu, podczas walki półfnałowej Swoboda vs Muszczak. Trudne, technicznie starcie, wiele kontrowersji – rewelacja pod względem sportowym i dla każdego kibica.
Ukoronowaniem wszystkiego była walka finałowa Piotr Szczerby – bez okularów, pasjonująca i… może to pomysł na kolejny pojedynek, lub elitarny turniej? Szczerba, Węglicki, Muszczak i Podgórski? Do nich dołożyć czterech pretendentów i… Jak sądzicie? Ta czwórka sama w sobie gwarantuje wielkie emocje!
SENIOR MEN RIGHT OPEN;
1. SZCZERBA PIOTR, TYTAN JAWORZNO;
2. WĘGLICKI MICHAŁ, ARMFIGHT PIASECZNO;
3. MUSZCZAK DAREK, TYTAN JAWORZNO;
4. PODGÓRSKI MARIUSZ, PYTON WARSZAWA;
5. SVOBODA MATEJ, ZIDLICHOVICE (CZECHY);
6. GOMOLA PAWEŁ, TYTAN JAWORZNO;
7. KWIATKOWSKI JERZY, TYTAN JAWORZNO;
8. KLEIN RADEK, BRNO (CZECHY);
9. MAJAK MAREK, ARMFIGHT PIASECZNO;
10. PIECHNA LUKASZ, SDS TOMASZÓW MAZ.;
11. KRZYŻANOWSKI GRZEGORZ, RYMANÓW;
12. GROCH DAWID, WIKING NISKO;
13. SOCHA SIMON, DOLNY KUBIN (SLOVAKIA);
14. GROCHOWSKI MARIUSZ, TYTAN JAWORZNO;
Właśnie te dziewczęta, nie tylko pełniły funkcje hostess, ale zadbały o tlen na zapleczu i stosując tabliczki z numerami rund, jak wachlarze, poruszały gorące powietrze. Wielkie dzięki! Za to, za życzliwość, za uśmiech!
PeSzy
archiwum >>>
Pierwsze karty "Armfight #43 - Vendettа in Vegas" odkryte!
Dlaczego Europie nie udał się podbój Ameryki?
Sergiey Tokarev analizuje walkę z Michaelem Toddem
ARMWRESTLING vs rodzinne miasto DON-a MAZURENKO