Podczas Vendetty w Jabłonce Mariusz Grochowski pokonał Jana Germanusa. Tak, tego Jana, Germanusa, który pierwszy raz pojawił się w Polsce na drugim Turnieju o Puchar Złotego Tura! ()
Mariusz, jak to było po Gdańsku, a przed Orawą? Przemęczenie?
Mariusz Grochowski: Witam! Tak właśnie było! Byłem przetrenowany, już od wielu miesięcy ciężko trenuję i nie miałem praktycznie przerwy. Mój organizm nie miał się kiedy regenerować. Miałem też drobną kontuzję, która nie pozwalała mi robić kilku ćwiczeń.
Czy jednak nie miałeś obaw, że odpoczywasz, zamiast trenować?
Mariusz: Miałem mieszane myśli, czy rzeczywiście dobrze robię nie trenując. Przez ten czas nawet nie bardzo miałem okazję się sam sprawdzić. Po prostu nie wiedziałem - w jakiej jestem formie.
Ale jak dokładnie wyglądał ten odpoczynek?
Mariusz: Przez wiele tygodni - żadnego treningu na prawa rękę! Ćwiczyłem tylko lewą.
Opisz, proszę naszym czytelnikom swoje wrażenia z Vendetty, tak runda po rundzie.
Mariusz:
Zawsze pierwsza runda w tego rodzaju startach jest najważniejsza. Wtedy się sprawdzamy nawzajem i przełamujemy pewien strach, który w nas jest do momentu pierwszego pojedynku. A kiedy ją wygrywamy, nabieramy pewności siebie. Tak też było w moim przypadku.
Druga runda - czułem się już lepiej i dobrze kontrowałem atak przeciwnika, który zresztą popełnił dwa faule i tym samym przegrał pojedynek.
Trzecia runda. Totalnie zaskoczenie, nigdy wcześniej nie widziałem, jak Jan atakuje górą - dlatego moje ustawienie było pod hak, i nie skupiałem się na trzymaniu mocniej uchwytu stołu i przegrałem.
Czwarta. Troszkę straciłem pewności siebie i musiałem dać w czwartej rudzie wszystko, próbując wyjść na górę, razem z przeciwnikiem. Doszło do rozerwania. W pasach czułem się lepiej, ale nie było łatwo. Wygrałem po długiej walce. Już wtedy wiedziałem, że nie przegram tego pojedynku. Ale nie chciałem żeby był remis!
Piąta runda. Dałem z siebie prawie wszystko. Atakowałem i broniłem się.
I tak kilka razy w ostateczności przegrałem.
Szósta runda. Wiedziałem, że to jest ostatnia moja szansa. Że, jak chcę wygrać, to muszę dać z siebie 100%. Nie wiem, jak to zrobiłem, ale nagle miałem tyle energii, by tak długo walczyć i wygrać.
Jestem pewien, że była w tym duża zasługa publiczności, że tak bardzo mocno mi kibicowali.
Jakie masz dalsze plany?
Mariusz: Odpoczywam!
Miłego i skutecznego odpoczynku!
UWAGA!
Proszę, aby wszyscy trenujący wzięli sobie tę rozmowę i słowa Mariusza głęboko do serca i do głowy! PRZETRENOWANIE! Wiele się o nim pisze w fachowych i niefachowych publikacjach, wiele czasu poświęca się przetrenowaniu we wszystkich poradach dla młodych zawodników różnych dyscyplin. W sporcie wyczynowym są nawet (opisane i znane) przypadki zawodników, którzy – im mniej trenowali, tym lepiej skakali (ups! Miałem nie pisać, o jaką dyscyplinę chodzi). Ponoć trener Smuda przetrenował swoich-naszych piłkarzy… Zawsze odnosiłem się do tego z dużą rezerwą. Trening ma być „szyty na miarę”, a rozpoznawanie stanu PRZED przetrenowaniem – jest obowiązkiem zawodnika i pracą trenera. Do rzeczy! Przypadek tak doświadczonego zawodnika, jak Mariusz dowodzi, że przetrenowanie faktycznie dotyka większość sportowców. Od młodzieży, która pędzi według myślenia, że „więcej” zawsze znaczy „lepiej”, do sportowców na mistrzowskim poziomie. Wniosek? Przeanalizujcie tę rozmowę. Przetrenowanie – odpoczynek – sukces. Mariusz na EuroArm w Gdańsku był… jakiś dziwnie spokojny, zamknięty, za cichy, zbyt spokojny i niestety nie wszedł na podium. Rozmawialiśmy wtedy i padło słowo PRZETRENOWANIE. Powyższy wywiad – niech posłuży za przykład analizy treningów i wyciągania poprawnych wniosków.
PeSzy
archiwum >>>
Może właśnie taki był początek mma
Międzychód, mówią rywale! Patryk i Łukasz – bohaterowie Walki Wieczoru!
ORAWSKI PAS DLA PIOTRA SZCZERBY – KILKA ZDAŃ PO TURNIEJU!
Pierwsze karty "Armfight #43 - Vendettа in Vegas" odkryte!